Piast Gliwice. Obcokrajowcy odetchnęli z ulgą

Izolacja i kwarantanna dla wielu piłkarzy była szokiem, bowiem przyzwyczajeni są do kompletnie innego życia.



W ekipie mistrzów Polski są zagraniczni zawodnicy, którzy od tak wielu lat grają w ekstraklasie i mieszkają w naszym kraju, że tak naprawdę Gliwice to ich drugi dom. Dlatego dla Gerarda Badii czy Urosza Koruna okres izolacji domowej nie był wyjątkowo uciążliwy, choć gdy w końcu można było zacząć wspólnie trenować, wszystkim kamień spadł z serca.


– Inaczej i lepiej trenuje się na boisku. Do tego widzi się kolegów, z którymi możesz porozmawiać i głowa zaczyna inaczej pracować – mówi Badia. Korun cieszył się, że za bieganie po lesie nie grozi mu już mandat. Jorge Felix, który na szczęście ostatnie tygodnie nie spędzał w Gliwicach sam, lecz ze swoją hiszpańską narzeczoną, też był bardzo zadowolony.


– Starałem się wykorzystać ten czas na wiele sposobów. Nie nudziliśmy się z moją ukochaną, ale na pewno był to ciężki czas. Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że wszyscy w drużynie są zdrowi i że w końcu może kopać piłkę i wspólnie trenować. Oby tak do końca sezonu – mówi nam najlepszy strzelec obecnego sezonu w ekipie mistrzów Polski.


Domowe trudności


Niektórym obcokrajowcom było jednak znacznie trudniej. Na Wielkanoc Górny Śląsk opuścili Portugalczyk Tiago Alves i Słowak Jakub Holubek, którzy po powrocie do Gliwic musieli przejść obowiązkową 14-dniową kwarantannę. Wyniki ich testów także były negatywne, więc na strachu jedynie się skończyło. Anglik Tom Hateley to ligowy wyjadacz, ale nie ukrywa, że nowa rzeczywistość na początku go trochę… przytłoczyła.


– Nie potrafiliśmy się odnaleźć w tej nowej dla nas sytuacji. To było nieco frustrujące, więc stworzyliśmy taki mały plan działania. Moja córka miała trochę zajęć przedszkolnych, więc żona zajmowała się każdego ranka pomaganiem jej.

Naszą aktywność dostosowywaliśmy również do aktualnych restrykcji. Kiedy było można, wychodziliśmy na świeże powietrze i korzystaliśmy ze spacerów czy jeździliśmy na rowerach. Jeśli chodzi o treningi, to wykonywaliśmy je w domu oraz ogrodzie. Na zmianę – raz ja, a raz żona. Był oczywiście też czas na relaks, a jak dzieci szły spać, to przygotowywaliśmy się na kolejny dzień.

Eloise ma cztery lata, a Teddy dziesięć miesięcy, więc musimy być cały czas w gotowości i na okrągło zapewniać im rozwijające zajęcia – opowiada ze szczegółami Tom Hateley, który w końcu może skupić się na treningach.


Przeczytaj jeszcze:  Piękny widok – piłkarze na boisku



– Dobrze, że w końcu wróciliśmy na boisko. Przez długi czas praktycznie nie wychodziliśmy z domów, nie mogliśmy trenować, więc te trzy tygodnie to bardzo krótki okres na przygotowania. Gra na profesjonalnym poziomie ma swoje wymagania, więc przez najbliższe dni czeka nas bardzo dużo ciężkiej pracy.

Musimy teraz zrobić wszystko, aby jak najlepiej przygotować do wznowienia rozgrywek. Oczywiście każdy z nas trenował w domu, ale to zupełnie coś innego niż zajęcia na boisku – mówi angielski pomocnik.


Węgier sam w domu


Być może najtrudniej było ostatnio Kristopherowi Vidzie, który w Gliwicach był absolutnie sam.


– Moja narzeczona nie mogła przyjechać i przez cały ten czas byłem sam, więc ponownie uczyłem się, jak… gotować – śmieje się Węgier.


– W wolnych chwilach grałem też na konsoli, zacząłem się też uczyć języka polskiego, ale wiem, że to zajmie mi trochę czasu – nie ukrywa ofensywny gracz, który w ostatnim meczu przed ligową przerwą, czyli pucharowym meczu z Lechią, zdobył debiutancką bramkę.


– Oby po powrocie było ich więcej – podkreśla były gracz DAC 1904 Dunajska Streda.


Na zdjęciu: Obcokrajowcy trudno znosili izolację i rozłąkę. Treningi to dla nich powiew świeżości i normalności.

Fot. piast-gliwice-eu