Piast Gliwice. Ofensywny bumerang

Dwa bezbramkowe remisy Piasta stanowią pochwałę dla defensywy gliwiczan i naganę dla ofensywy. Trener Waldemar Fornalik lubi mówić o szklance do połowy pełnej i pustej. Atak jest tą drugą.


Jeśli chodzi o zdobycz bramkową śląskiej drużyny, to w tym sezonie plasuje się ona w środku stawki. Czyli nie jest ani bardzo dobrze, ani bardzo źle. W tym sezonie kłopoty z ofensywą Piasta wracają jak bumerang. Jesienią Alberto Toril, tak naprawdę oprócz meczu z Legią, zawodził, a Nikola Stojiljković okazał się kompletnym niewypałem. Całkiem więc słusznie przy Okrzei zimą postanowiono raz a porządnie zażegnać owe kłopoty.

Lekiem na całe ofensywne zło miał być reprezentant Estonii Rauno Sappinen i powracający z zagranicznych wojaży Kamil Wilczek. Ten drugi szybko odnalazł się na polskich boiskach, bo dołożył cegiełki do wygranych w Płocku i Wrocławiu. Ale sam Wilczek ataku Piasta nie zbawi, a przynajmniej nie w każdym meczu. Sappinen na razie rozczarowuje, nie strzelił ani jednego gola, choć gra na innej pozycji niż w poprzednich klubach.

Brakuje kreatywności?

Martwić kibiców może jednak co innego. Najwięcej okazji strzeleckich Piast zazwyczaj ma po stałych fragmentach gry. Dośrodkowania lub rozegrania rzutów rożnych i rzutów wolnych stwarzają zagrożenie. Tu nie ma się praktycznie do czego przyczepić. Gorzej jest jednak z kreowaniem sytuacji z gry. Strzały z dystansu? Gdyby nie Damian Kądzior i Michał Chrapek, nie było ich niemal w ogóle. Szybkie rozegranie na jeden kontakt, z tzw. klepki? Ostatnio rzadkość. Prostopadłe podania? Również. Najczęściej ataki Piasta wyglądają w podobny sposób, czyli prawym lub lewym skrzydłem. Czasami można odnieść wrażenie, że rywale szybko rozczytują i przygotowują się na gliwickie plany ataków.

– W kluczowych momentach być może zabrakło lepszego pomysłu czy dokładności, aby doprowadzić do większej liczby sytuacji podbramkowych. Nie było to jednak łatwe z dobrze zorganizowanym zespołem rywali – słusznie zauważył po ostatnim meczu trener Waldemar Fornalik. Szkoleniowiec Piasta tak po prawdzie nie ma zbyt wielu kreatywnych pomocników mogących przyśpieszyć i rozegrać akcję w ofensywie. Coś takiego próbują wspomniani Kądzior i Chrapek, ale to nie to samo, co swego czasu Patryk Sokołowski, Joel Valencia, Jorge Felix, czy Kamil Vacek.

Defensywa ważniejsza?

Dlatego Piast obecnie to drużyna świetnie broniąca, ale mająca mniejszy wachlarz w ofensywie. Taka równowaga sprawia, że remisy 0:0 nie są przypadkowe. Gliwiczanie jeśli nie wykorzystają kilku okazji nie mają tylu możliwości na wygranie, co inne zespoły, grające z większym polotem. – Zagraliśmy dobry mecz w defensywie. Celowaliśmy w trzy punkty, więc nie jestem w stu procentach zadowolony z takiego rezultatu – przyznał po meczu z Zagłębiem Rauno Sappinen i nie był odosobniony w takiej opinii.

– Uważam, że to był solidny mecz, szczególnie w grze defensywnej obu drużyn. Szkoda, że nie udało się wygrać. Moim zdaniem stwarzaliśmy więcej okazji. Zagłębie bardzo dobrze się broniło – stwierdził Kamil Wilczek.

– Uważam, że zagraliśmy dobrze w obronie, dlatego czuję rozczarowanie wynikiem. Zabieramy jeden punkt i jedziemy dalej, chociaż wszyscy przyjechaliśmy po trzy oczka – dodał z kolei Tom Hateley. Co pozostaje więc gliwiczanom? Praca, praca i jeszcze raz praca. Nad przyspieszeniem gry w ataku, nad nowymi wariantami i próbami przechytrzenia rywali. Najbliższy test już w sobotę, gdy na Okrzei zawita Lechia Gdańsk.


Na zdjęciu: W ostatnich dwóch meczach piłkarzom Piasta nie dane było się cieszyć z choćby jednej bramki

Fot. Tomasz Folta/PressFocus