Piast Gliwice. Potwierdzić pewność siebie

Piast jedzie do Białegostoku, by punktami zakończyć tydzień, jakiego dawno nie było. Były napastnik klubu z Okrzei jest jednak przekonany o wyższości gospodarzy nad gliwickim zespołem.


Wygrana z Legią w lidze, pokonanie Zagłębia Sosnowiec w Pucharze Polski, odblokowanie napastnika, dobra dyspozycja zmienników, powrót kontuzjowanych… Sztab szkoleniowy gliwiczan i kibice drużyny z Okrzei mają w końcu powody do radości.

Wszyscy są potrzebni

Nic więc dziwnego, że wsiadającym do autokaru i udającym się na Podlasie piłkarzom oraz trenerom towarzyszył dobry nastrój. Trener Waldemar Fornalik twardo jednak stąpa po ziemi.

– Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Spotkania z Cracovią, Wisłą czy Górnikiem Łęczna nie były najlepsze w naszym wykonaniu. Mecz z Legią był bardzo dobry, pucharowy również. Wynik z Jagiellonią jest sprawą otwartą, bo bez względu na to, co się zrobi, w piłce trzeba się liczyć z każdym scenariuszem. Przede wszystkim liczymy, że potwierdzimy dobrą dyspozycję i grę, a jeżeli do tego dołożymy punkty, będziemy zadowoleni – przyznaje szkoleniowiec, który był zadowolony z postawy zmienników w meczu pucharowym.

– Ci zawodnicy pokazali, że stanowimy drużynę. Udowodnili, że podołali wyzwaniu i wymaganiom Pucharu Polski. Nie chodzi tylko o wynik, ale o to, że w wielu fragmentach gry bardzo dobrze to wyglądało. Zagraliśmy solidnie, a różnie to bywało w spotkaniach pucharowych, kiedy dokonywało się tylu zmian. Można było powiedzieć, że wygląda to jak składak, a my zagraliśmy jak drużyna. To naprawdę napawa optymizmem, że wszyscy czują się potrzebni temu zespołowi i – bez względu na to, co się wydarzy – są gotowi grać – podkreśla szkoleniowiec.

W pamięci jeden mecz

Starcia z Jagiellonią różnie się układały, ale w Gliwicach starają się pamiętać tylko o tych zwycięskich.

– Mecz z sezonu mistrzowskiego to numer jeden. Bardzo przybliżył nas do złota, bo gdybyśmy zremisowali, gdyby nie obroniony rzut karny przez Jakuba Szmatułę, to nie wiadomo czy zdobylibyśmy tytuł. Fenomenalny był też strzał Tomka Jodłowca… Przy okazji spotkania z Zagłębiem Sosnowiec rozmawialiśmy i powiedzieliśmy, że tam wszystko się zaczęło, bo tam był pierwszy mecz sezonu i Tomek Jodłowiec też strzelił wtedy gola lewą nogą. Jak ma uderzać to tylko lewą – śmieje się trener Fornalik, który docenia klasę obecnej Jagiellonii.

– Potrafi zaskakiwać, zwłaszcza kiedy gra u siebie, gdzie stadion i publiczność ją wspiera. Przekonał się o tym chociażby Lech, dlatego żeby osiągnąć sukces musimy zagrać naprawdę bardzo solidnie i być skoncentrowanym od początku do końca – podkreśla szkoleniowiec śląskiej ekipy.

„Żiru” się przyzwyczaja

Zwycięstwo 4:1 z Legią mocno podbudowało morale w Gliwicach, ale okazuje się, że i porażka 1:4 może w ogóle nie zaburzać poczucia własnej wartości. Taką postawę przed sobotnim meczem zaprezentował Michał Żyro, były napastnik Piasta, a obecnie Jagiellonii. „Żiru”, który w tym sezonie dla obu drużyn rozegrał 9 spotkań i nie strzelił gola, w aktualnej ekipie widzi więcej jakości.

– Inna praca była wykonywana w Gliwicach, inna jest tutaj i muszę się przyzwyczaić do pewnych rzeczy. Na pewno Piast nie wychodzi poza schemat. Ostatnio tylko Kuba Świerczok to robił i jak go zabrakło, to było to widać. W Jagiellonii mamy zawodników, którzy potrafią robić różnicę. Gramy intensywną piłkę w porównaniu do Piasta, gramy bardziej ryzykownie, bardziej ofensywnie, a nie zachowawczo. Gliwiczanie byli ostatnio w bardzo dużym kryzysie.. – ocenia napastnik, odnosząc się do ostatnich wyników obu drużyn.

– Na Pogoni gra się bardzo trudno, z kolei Piast bardzo potrzebował zwycięstwa i pokonał Lechię. W tym meczu błysnął Alberto Toril, ale widziałem, że Hiszpan był zdziwiony że strzelił 3 gole, a to dużo mówi. Gramy u siebie i nie mamy czego się obawiać. Znam gliwicki zespół, widzę jak wyglądamy i wiem, że będzie bardzo dobrze – kończy z dużą pewnością siebie Żyro, który ostatnie trzy mecze zaczynał na ławce rezerwowych.


Na zdjęciu: Michał Żyro (z lewej) uważa, że Jagiellonia ma więcej atutów niż Piast w którym niedawno grał.

Fot. Michał Kość/Pressfocus