Piast Gliwice. Prawie jak transfer

Dobra gra dla drużyny i gole czy asysty Kristophera Vidy dla Piasta w nowym sezonie mogą być traktowane na równie z… zakontraktowaniem nowego pomocnika.


Węgier padł ofiarą sporych oczekiwań. Gliwicki klub opuścił Jorge Felix, a w jego buty, przynajmniej częściowo, miał wskoczyć Vida. Poza tym Piast wyłożył na niego spore, jak na siebie, pieniądze. Początek Węgra przy Okrzei nie był zły, ale od początku brakowało liczb. Potem doszła do tego obniżka formy i krytyka ze strony kibiców. Jakby tego było mało pomocnikowi przytrafiały się problemy zdrowotne, koronawirus oraz strata miejsca w składzie.

Nowe nadzieje

Dlatego letnie przygotowania są dla skrzydłowego kolejną szansą na odbudowę swojej pozycji i zaufania ze strony kibiców. Vida walczy o miejsce w wyjściowym składzie i po odejściu Gerarda Badii szanse na to nie są takie małe. Tym bardziej, że na obozie w Arłamowie Węgier wygląda bardzo dobrze. Potwierdzeniem tego był gol w ostatnim sparingu z Sandecją Nowy Sącz. A przecież w dotychczasowych trzydziestu jeden ligowych meczach Vida zdołał zdobyć tylko jedną bramkę.

Ciężka praca popłaca

Nic więc dziwnego, że nowe nadzieje i pokłady optymizmu wstąpiły w zawodnika. — Na każdego gola trzeba zapracować nawet jeśli to tylko gra towarzyska. Oczywiście można i trzeba się z tego cieszyć, ale ta radość potrwa jeden, dwa dni. Później rozpocznie się praca na kolejne trafienie – mówił po sparingu Kristopher Vida, który po doświadczeniach z poprzednich sezonów twardo stąpa po ziemi. — Pewność siebie jest bardzo ważna, wiele ułatwia i na pewno jest prościej przełożyć rzeczy z treningu na mecz. Wiem, że muszę nad tym pracować i chciałbym stać się jeszcze lepszym, bardziej skutecznym piłkarzem. Póki co, musimy dokończyć przygotowania. Przed nami jeszcze dwa mecze kontrolne i to na nich się teraz koncentrujemy. Każde najbliższe spotkanie jest tym najważniejszym. Jeśli natomiast chcemy wybiec tak daleko w przyszłość to przede wszystkim musimy lepiej wejść w rozgrywki – dodaje 26-latek.


Fot. Paweł Andrachiewicz / PressFocus