Piast Gliwice. Raczej zadowoleni

Gliwiczanie zaliczyli swój mini „Tour de Kraków”, choć przedzielony reprezentacyjną przerwą.


W tym roku punktują lepiej na obcych stadionach, prezentując też lepszą skuteczność i ładniejszą dla oka grę. Tradycja ta została podtrzymana. Z Cracovią wygrali, z Wisłą – zremisowali 2:2.

Sprawiedliwy punkt

Mecz z „Białą gwiazdą” miał swoje dwa oblicza. O tym z pierwszej połowy kibice Piasta chcieliby jak najszybciej zapomnieć. W drugiej jednak Piast był zespołem atakującym, walczącym i wierzącym w końcowy sukces.

– To było przede wszystkim świetny mecz dla kibica. Możemy być zadowoleni z tego, że stworzyliśmy emocjonujące widowisko. Myślę, że wynik remisowy jest sprawiedliwy dla obydwu stron. Powinienem skończyć ten mecz z hat trickiem – słusznie zauważył Kamil Wilczek, niewątpliwe jedna z postaci tej kolejki ekstraklasy.

Napastnicy się wyróżniali

Piast w poprzednich meczach imponował żelazną obroną, ale niepokoił problemami w ataku. Przeciwko Wiśle defensywa przeżywała niespodziewane kłopoty, miał je m.in. Tomas Huk czy Frantiszek Plach, ale w ofensywie – mimo braku chorego Michała Chrapka – tym razem działo się wiele. Sporo ożywienia wniósł Rauno Sappinen, swoje zrobił Kamil Wilczek. Pierwszą asystę w barwach Piasta zanotował z kolei… Jakub Czerwiński, który mógł mieć nadzieję, że wynik 2:1 uda się utrzymać do samego końca.

– Jesteśmy trochę źli na siebie, szczególnie na pierwszą połowę, bo nie radziliśmy sobie z atakami Wisły. Kluczem do tego, jak wyglądaliśmy w drugiej części, był fakt, że w przerwie zweryfikowaliśmy nasze ustawienie. Można powiedzieć, że więcej ludzi poświęciliśmy na to, żeby bronić środka pola i to przyniosło efekty. Dodatkowo zagraliśmy trochę bardziej odważnie, czego konsekwencją były szybkie dwie bramki – nie owija w bawełnę stoper i Piasta. Po wojażach i „zwiedzaniu” muraw w stolicy Małopolski, gliwiczanie wracają na Okrzei, gdzie w sobotę zagrają z Górnikiem Łęczna.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus