Piast Gliwice. Serce wciąż bije mocno

 

To Badia opowiadał z ogniem w oczach o śląskich derbach, to w Badię celowano buteleczką po wódce z trybuny stadionu w Zabrzu, to w końcu Badia grał w minioną środę jak nakręcony przeciwko trzecioligowej Legii II Warszawa, złożonej z wielu niepełnoletnich piłkarzy.

Nie chciał odchodzić

Katalończyk, który niedługo rozpocznie siódmy rok występów w Gliwicach, wciąż bardzo chce. Grać od pierwszej minuty, zdobywać bramki, asystować… Ktoś powie, że tak to powinno wyglądać w przypadku każdego zawodowego piłkarza. Zgoda, ale obcokrajowcy w polskich klubach są, a za chwilę ich nie ma. Zdecydowana większość traktuje ekstraklasę jako odskocznię.

Dobrze „opakowana” liga im w tym pomaga, a gdy tylko pojawi się korzystniejsza finansowo oferta, już ich nie ma. Z Badią jest inaczej, on do dziś jest wdzięczny za daną mu szansę. Niedawno podpisał nowy kontrakt z Piastem i choć trochę trwało zanim złożył podpis, nikt nie miał wątpliwości, że przy Okrzei będzie mu najlepiej.

– Cieszę się, że zostałem, bo bardzo dobrze czuję się w tym klubie. Gdy pojawił się temat nowej umowy to zapytałem tylko, czy chcą mnie w Gliwicach jako piłkarza, czy jako człowieka od atmosfery. Nie chcę być maskotką, tylko dalej grać. Nie ma nic piękniejszego niż moment, gdy wchodzisz na boisko, a kibice skandują twoje nazwisko. Pieniądze nie są najważniejsze, zresztą różnice w płacach zawodników w Piaście nie są duże. Miałem oferty z innych krajów, gdzie mogłem zarobić dużo więcej, ale chciałem zostać w Gliwicach – opowiada Gerard Badia.

Jeszcze chce postrzelać

I w tym sezonie może czuć się piłkarzem, a nie maskotką. Gra sporo, no i co najważniejsze nie odstaje od innych piłkarzy. Bardzo zależy mu na tym, by mistrz Polski zaliczył kolejny udany sezon. Przeciwko Legii II Warszawa najpierw zdobył bramkę z gry, a gdy nie wykorzystał rzutu karnego, z jeszcze większą determinacją ustawił piłkę na jedenastym metrze, gdy nadarzyła się okazja po raz drugi.

– Przyznam się, że byłem trochę zdenerwowany po tym nietrafionym pierwszym karnym. Zresztą przy tym pierwszym strzale też wierzyłem, że wpadnie, bo uderzyłem dobrze. To był silny strzał, ale niestety na idealnej wysokości dla bramkarza. Chciałem uderzyć po ziemi, ale piłka mi się podniosła. Przed drugą jedenastką pytałem Jorge Felixa i Toma Hateley’a, którzy również strzelają jedenastki, czy chcą podejść, ale oni mi mówili „strzelaj, szkoda żebyś kończył mecz i wracał do domu z niewykorzystanym karnym”. Zmieniłem stronę, strzeliłem i jestem szczęśliwy – mówił po pucharowym meczu w Ząbkach.

Dzięki tym dwóm golom Katalończyk zbliżył się do trójki najskuteczniejszych piłkarzy Piasta. Licząc wszystkie oficjalne rozgrywki, Badia ma już na swoim koncie 29 trafień. Trio na podium tworzą Wojciech Kędziora, Ruben Jurado i Kamil Wilczek. Do tego ostatniego Badia traci już tylko 7 goli. Biorąc pod uwagę fakt, że Katalończyk jest pomocnikiem, a nie napastnikiem, musi robić to wrażenie.

Natomiast jeśli chodzi o liczbę rozegranych meczów dla Piasta, Badia jest już na podium, a przed nim są tylko wciąż grający Jakub Szmatuła oraz Tomasz Podgórski, do którego sympatyczny Katalończyk „traci” 33 mecze. Istnieje więc olbrzymia szansa, że za jakiś czas klubowe kroniki rozpoczynać się będą od imienia i nazwiska – Gerard Badia…

Na zdjęciu: Mówisz Badi, myślisz Gliwice. I na odwrót. Katalończyk to symbol Piasta.

TOP 5
Najwięcej występów dla Piasta
211 – Tomasz Podgórski
196 – Jakub Szmatuła
178 – Gerard Badia
149 – Adrian Klepczyński
135 – Marcin Pietrowski

TOP 5
Najwięcej goli dla Piasta
39 – Wojciech Kędziora
38 – Ruben Jurado
36 – Kamil Wilczek
29 – Gerard Badia
26 – Tomasz Podgórski