Piast Gliwice. Szaleństwo nad szaleństwami

Piast w ostatniej dekadzie przeżył wiele emocjonujących chwil i meczów, a wyszarpanych zwycięstw było bardzo dużo. Takiej wygranej, jak w Krakowie w niedzielę, jednak nie było i z pewnością ten mecz długo zostanie zapamiętany.


Pomijamy kontrowersje i błędne decyzje sędziego Krzysztofa Jakubika, bo gliwiczanie nie mieli na nie żadnego wpływu. Oczywiście były one istotne z punktu widzenia przebiegu spotkania, ale drużyna Waldemara Fornalika szczęściu musiała pomóc. I pomogła.

Kolejny rozdział w historii

Po golu Kristophera Vidy ławka gliwiczan oszalała i pobiegła cieszyć się z węgierskim strzelcem. Ostatni raz porównywalna eksplozja miała miejsce w 2019 roku, gdy Piast w nieprawdopodobnych okolicznościach pokonał Jagiellonię i wykonał ważny krok w kierunku historycznego mistrzostwa Polski. Zwycięstwo w Krakowie na razie nic nie dało, ale z punktu widzenia mentalnego i walki Piasta o górną ósemkę, było niezwykle cenne. Ale najważniejsze, że było nieprawdopodobne, a takie historie piłka nożna i kibice lubią najbardziej.

– To był naprawdę nieprawdopodobny mecz i coś niesamowitego. Pierwszy raz w mojej karierze trenerskiej i zawodniczej, uczestniczyłem w takim spotkaniu, gdzie przegrywając 0:3, wygraliśmy 4:3 – mówił trener Waldemar Fornalik, który po końcowym gwizdu przez chwilę też wyglądał na zaskoczonego tym, co się właśnie wydarzyło.

Chciał wracać na piechotę

Gerard Badia przy Okrzei przeżył wiele wzlotów i upadków, zdarzało mu się płakać z radości, złości i ulgi. Katalończyk również był pełen podziwu dla całej drużyny, która wykaraskała się z olbrzymich kłopotów. – Nie wiem, co mogę powiedzieć po takim meczu. Na pewno był to bardzo szalony mecz. Wydaje mi się, że pierwsze 30 minut były najgorsze, odkąd jestem w Piaście. Osobiście czułem się pewny siebie, ale jako drużyna nie potrafiliśmy wymienić nawet trzech podań. Co akcja, to gol.

Będąc szczery, po pół godzinie chciałem już wracać do Gliwic nawet na piechotę, bo to była po prostu jakaś masakra – opowiadał w swoim stylu po meczu. – W naszej drużynie jest zawodnik, który sam w pojedynkę zdobył bramkę. Jego mentalność jest bardzo mocna i jest najlepszym napastnikiem z jakim grałem w życiu – Badia nie szczędził pochwał Jakubowi Świerczokowi, który najmocniej przyczynił się do odwrócenia losów meczu.

Nieoczekiwany bohater

Ale kropkę nad i dał ten, po którym chyba niewielu kibiców Piasta by się tego spodziewało. Kristopher Vida. – Naprawdę długo czekałem na swojego pierwszego gola, ale wreszcie się doczekałem. Czas wyczekiwania był długi, ale myślę, że nie mogło być lepszego momentu na to trafienie – cieszył się Węgier. Podsumowując tylko w Piaście Gliwice mogą się zdarzyć takie rzeczy, jak ten niedzielny mecz.


Czytaj jeszcze: Lepiej niż w 2005!

Bardzo się też cieszę, że Kristopherowi w końcu się udało zdobyć bramkę, która była bardzo ważna. Zasługiwał na ten moment, ponieważ spadło na niego dużo krytyki. Mam nadzieję, że teraz już będzie już tylko lepiej. Chciałbym pogratulować całej drużynie, wszystkim zawodnikom, którzy weszli na boisko z ławki rezerwowej, bo naprawdę dużo nam pomogli. Na tym właśnie polega drużyna, jeśli jeden nie domaga w danym meczu, to zawsze może liczyć na pomoc od swoich kolegów – podsumował kapitan Gerard Badia.


Na zdjęciu: Czysta radość, ale trudno się dziwić. Być może niektórzy piłkarze jedyny raz odwrócili losy takiego meczu!

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus


Pamiętne i emocjonujące wygrane Piasta
  • 2013: Piast – Śląsk Wrocław 3:2
  • 2015: Piast – Górnik Zabrze 3:2
  • 2016: Piast – Podbeskidzie 3:2
  • 2017: Śląsk Wrocław – Piast 3:4
  • 2019: Piast – Jagiellonia 2:1
  • 2019: Piast – Ryga FC 3:2
  • 2020: Piast – TSV Hartberg 3:2
  • 2021: Wisła Kraków – Piast 3:4