Piast Gliwice. To nie będzie zwykły mecz

Być może w sobotę po raz pierwszy w karierze Radosławowi Murawskiemu przyjdzie zagrać przeciwko Piastowi. Duży dylemat pewnie będzie miała rodzina i liczni przyjaciele, którzy trzymają kciuki i za pomocnika, i za klub z Okrzei.


Osiedle Sikornik w Gliwicach to dla „Murasia” miejsce szczególne, bo tu się wychował, tu kultywował swoją pasję oraz miłość do klubu. Utalentowany wychowanek, który w bardzo młodym wieku grał z opaską kapitana ostatnie lata spędził za granicą. Najpierw były Włochy, a potem Turcji. W niemal każdej rozmowie Radosław Murawski podkreślał, że kiedyś chciałby wrócić do Piasta.

Kiedyś zagra znów w Piaście?

Losy tak się poukładały, że wrócił do Polski i do Ekstraklasy, ale na razie nie do Piasta, a do Lecha. W Poznaniu musi walczyć o pozycję w drużynie. Łatwo od początku nie ma, ale pomocnik wielokrotnie podkreślał, że lubi wyzwania. Tak było, gdy w wieku 23 lat wyjechał do Palermo.

– Gdy pierwszy raz zmieniasz otoczenie, to z tyłu głowy rodzą się pytania: czy jesteś pewien, czy wszystko będzie dobrze, bo życie zmienia ci się o 180 stopni. Ale kto nie zaryzykuje, ten nie pije szampana. Z takiego założenia wychodzę. Zawsze będę podkreślał, skąd pochodzę i gdzie się wychowałem. To, że jestem gdzieś indziej, nie oznacza, że nie kibicuję i nie trzymam kciuków za Piasta. Z gliwickiego klubu odszedłem w odpowiednim wieku i chciałem spróbować nowego wyzwania. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, ale zawsze lubiłem wyzwania – mówił na łamach „Sportu” Radosław Murawski.

Lubi wyzwania

W Gliwicach przeżył wiele, zarówno jako dziecko, jako kibic Piasta, lecz i jako piłkarz. Wspominaliśmy o opasce, która była zaskoczeniem. W Piaście sięgał też po srebrny medal. – Wicemistrzostwo w tamtym czasie było dla nas jak triumf w Lidze Mistrzów. Byłem z tego niesamowicie dumny, grałem wtedy we wszystkich meczach od deski do deski – przyznał w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. „Muraś” był dumny z Piasta i ze swojej pozycji.

– Ktoś mi wtedy mówił, że jednym młodszym ode mnie kapitanem w Europie był jakiś zawodnik w lidze chorwackiej. To było dla mnie ogromne wyróżnienie, choć dostałem opaskę dość naturalnie: z klubu odszedł Adrian Klepczyński, który ją nosił, drugi w kolejce był Kuba Szmatuła, potem ja, który zostałem już wcześniej wybrany do rady. Trener Latal uznał, że sobie poradzę, widział, że jako wychowanek Piasta czuję ogromną odpowiedzialność. Mieliśmy wtedy taką ekipę, że nie bałem się tego wyzwania – wspominał.

Złoto do kolekcji?

W sobotę może poczuć się dziwnie, jeśli dane mu będzie zagrać z Piastem. Choć w gliwickiej drużynie wielu starych znajomych już nie ma, to każdą wolną chwilę piłkarz spędza w rodzinnym miejscu i dobrze zna się z pracownikami klubu. Najbliższy mecz Lecha z Piastem będzie jednak tylko preludium do bardziej emocjonalnego wydarzenia, jakim będzie rewanż przy Okrzei.



Jeśli w sobotę „Muraś” pierwszy raz w życiu zagra przeciwko Piastowi, to wiosną może pierwszy raz w karierze zagrać przy Okrzei jako oponent. Czy pomyli szatnie? Przekonamy się. Teraz 27-letni pomocnik walczy o każdą minutę w drużynie trenera Macieja Skorży, a z zespołem o mistrzostwo Polski. Gdyby to się udało, można by powiedzieć, że wrócił do ekstraklasy w idealnym momencie i dołożył medal jeszcze cenniejszy niż brąz z 2016 roku.

Radosław Murawski

  • W Piaście 133 mecze, 4 gole, 1 asysta
  • W Lechu: 8 meczów, 1 gol, 0 asyst
  • Przeciwko Lechowi: 8 meczów, 2 zwycięstwa, 1 remis, 5 porażek

Na zdjęciu: Dla Radosława Murawskiego (z lewej) mecz w barwach Lecha przeciwko Piastowi będzie wyjątkowy.

Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus