Piast Gliwice. Warszawa da się lubić

Jeszcze do niedawna wyprawy gliwiczan na Łazienkowską nie były niczym przyjemnym. Ostatnio to się zmieniło, bo Piast częściej zgarniał punkty w starciach z Legią. Jak będzie w niedzielę?


Kapitan Piasta – Gerard Badia – ciągle powtarza, że lubi grać w Warszawie i strzelać gole Legii. Z Łazienkowską ma więcej przyjemnych niż złych wspomnień. Wygrane w Warszawie w poprzednich sezonach za każdym razem zwiastowały udany sezon. Dwa lata temu mistrzostwo Polski, w poprzednich rozgrywkach brązowy medal. W ostatnich czterech meczach w Warszawie Piast wygrał dwa razy, raz zremisował a raz przegrał. Kiedyś taki bilans był nie do pomyślenia.

Dziwny start w dziwnym roku

To już jednak przeszłość, choć miła i dodająca otuchy gliwiczanom, którzy dopiero mają za sobą dwa pierwsze zwycięstwa w tym sezonie. Piast opuścił ostatnie miejsce w ligowej tabeli i nie chce już na nie wracać. Ten dziwny i szalony sezon dla ekipy z Okrzei zaczął się fatalnie, ale wszyscy w Gliwicach mają nadzieję, że końcówka roku będzie już lepsza i „normalniejsza”.

– To jest dziwny rok chyba dla każdej osoby ze względu na sytuację spowodowaną pandemią. Patrzymy do swojego ogródka i faktycznie dużo przeszkód pojawiało się na naszej drodze w trakcie tego sezonu. Chcemy to wszystko prostować, staramy się i pracujemy ciężko na to, aby poprawiać naszą sytuację oraz by piąć się w górę tabeli, bo wydaje mi się, że uczciwie na to zasługujemy, patrząc na potencjał i to, co prezentujemy na treningach – mówi Jakub Czerwiński, obrońca Piasta, który w przeszłości grał w Legii.

Legia się zemści?

Gliwiczanie zdecydowanie nie będą faworytem niedzielnego meczu. Legia mimo że nie porywa swoim stylem, jest jednak liderem Ekstraklasy, a od momentu przyjścia trenera Czesława Michniewicza nie przegrała ani razu w lidze, tylko raz tracąc punkty. Dla Legii będzie to więc okazja wzięcia rewanżu za rozczarowania z poprzednich lat.

Choć porażka w poprzednim sezonie nie zaprzepaściła szansy warszawskiej drużyny na odzyskanie tytułu mistrza Polski. Gliwiczanie, ze zdrowym Badią, będącym w formie Czerwińskim i skutecznym Świerczokiem jadą do stolicy z głowami podniesionymi do góry. I tak też chcą wracać na Górny Śląsk. – Do Warszawy oczywiście jedziemy z zamiarem przywiezienia punktów – dodaje „Czerwo”.


Na zdjęciu: Gerard Badia i gliwicki zespół ma miłe wspomnienia z ostatnich wizyt w Warszawie.

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus