Piast Gliwice. Wielka sprawa

Bramkarz Piasta Gliwice Jakub Szmatuła w marcu skończył 39 lat. W przygodzie z piłką przeżył wiele, ale ostatnie tygodnie nie tylko dla niego są wyjątkowe.


Gliwiczanie ćwiczyli w grupach i choć nadal nie można tego określić mianem „normalnych zajęć”, to w porównaniu do ostatnich niemal dwóch miesięcy, to milowy krok.


– Radość jest ogromna. Choć mieszkam z rodziną w domu i mamy ogródek, to jednak trudno tam było wykonywać stricte piłkarskie ćwiczenia, nawet te bramkarskie. W domu można zadbać o kondycję, o mięśnie. Dlatego fakt, że choć w mniejszych grupach, ale w końcu będziemy mogli ćwiczyć na murawie i z piłką, jest wielką sprawy – mówi z emocjami Jakub Szmatuła. Czy piłkarzowi należącemu do starszej grupy graczy, trudniej było utrzymać „futbolowy ogień” niż młodszym kolegom?


– Nie sądzę. Doskonale już znam swój organizm. Przez kilkanaście lat jestem w reżimie treningowym i dodatkowo mieliśmy rozpiski. Oczywiście inaczej jest trenować w klubie niż w domu, ale byliśmy monitorowani i nie ma opcji, żeby ktoś się obijał. To na pewno nie były wakacje – dodaje doświadczony golkiper Piasta.


– Od naszego trenera bramkarzy, Mateusza Smudy, dostawaliśmy wskazówki co do ćwiczeń typowo bramkarskich, więc pod tym względem wyglądało to trochę inaczej niż u graczy z innych pozycji.


Zaglądał na Piast TV


Okres izolacji i kwarantanny przebiegał bez problemów, choć monotonia dnia codziennego próbowała zajrzeć do domu Szmatuły.

Przeczytaj jeszcze: Równanie z niewiadomymi


– Na szczęście są dzieci, które bardzo cieszyły się, że tata jest z nimi na okrągło. Normalnie o tej porze roku mieliśmy gorący finisz rozgrywek i mecze były co trzy dni. Jako drużyna byliśmy w rozjazdach i nie było tyle czasu dla rodziny. Teraz można było to nadrobić. Inne plusy? Starałem się trochę odpocząć… psychicznie od piłki. Nie oznacza to jednak, że kompletnie odciąłem się od futbolu. Oglądałem kilka retro spotkań. Najchętniej zaglądałem na klubowy kanał, który przypominał pamiętne mecze z ostatnich sezonów. W większości brałem w nich udział, więc miło było popatrzeć – śmieje się Szmatuła, ale zaraz dodaje w poważniejszym tonie.


– Z telewizją i internetem nie można było przesadzić, bo praktycznie na każdym kroku atakowały cię informacje o epidemii, o koronawirusie, liczbie zakażonych i kolejnych zgonach. Gdyby słuchać i czytać o tym non sto, to można by zwariować – mówi bramkarz Piasta.


Nauczyć się żyć z wirusem


Jak 39-latek widzi najbliższą i nieco dalszą przyszłość?


– Na pewno czas, który mamy do zaplanowanego powrotu ekstraklasy, jest odpowiedni do tego, żeby wrócić do formy. Nie zapomnieliśmy, jak się gra. Nasze wyniki i gra wiosną były coraz lepsze. Uważam, że stać nas na to, żeby to kontynuować. Czy ligę uda się dokończyć bez problemów? Wierzę, że tak będzie. Jestem optymistą. Epidemia nie skończy się z dnia na dzień, ale musimy nauczyć się z nią żyć. Ludzie chodzą do pracy, to my też możemy grać. Wiadomo, że bez kibiców i jest to najsmutniejsza część tego powrotu, ale takie są warunki i trzeba się dostosować. Musimy nauczyć i przyzwyczaić się do nowych reguł. Piłka to nasza praca, ale też nasze życie, więc te ostatnie tygodnie były dziwne i inne. Fajnie jest zobaczyć kolegów w świecie realnym, a nie tylko usłyszeć w telefonie czy komunikatorze internetowym – podkreśla Szmatuła, który rozgrywa 13. sezon w ekstraklasie, a na swoim koncie ma 143 występy w piłkarskiej elicie.


Na zdjęciu: Mimo wielu lat gry w piłkę, tak małe rzeczy, jak powrót do treningów, cieszą Jakuba Szmatułę.

Fot. Pressfocus