Piast Gliwice. Wnioski po inauguracji

Były momenty dobre i momenty słabsze. Porażka 2:3 z Rakowem na inaugurację może w Gliwicach budzić niedosyt i rozczarowanie, ale generalnie już pierwszy mecz pokazał w jakim miejscu jest zespół trenera Fornalika.


Przedmeczowe i przedsezonowe wypowiedzi piłkarzy i trenera można były bardzo optymistyczne. Z gliwiczan aż biła pewność co do tego, że zespół jest dobrze przygotowany. Pech chciał, że na inaugurację na Okrzei zawitała jedna z najmocniejszych obecnie drużyn w lidze, która w dodatku ewidentnie „nie leży” Piastowi. – Nigdy nie lubiłem z nimi grać – przyznał po meczu gość honorowy i były kapitan, Gerard Badia.

Plach znów lata

Mimo tego i mimo porażki, plusów nie brakuje. Pierwsza połowa spotkania przebiegała pod dyktando Piasta, który wręcz „zahibernował” gości w ofensywie. Tak naprawdę, groźnych sytuacji, oprócz gola nie było. Gliwiczanie grali swoje tak, jak to mają w zwyczaju. Zespół Waldemara Fornalika pokazał, że ma dobrze dopracowane stałe fragmenty gry, bo strzelił gola z rzutu wolnego, a przy rzutach rożnych było groźnie.

W dobrej formie już od samego początku jest kilku piłkarzy z Okrzei. Pomocnicy Michał Chrapek i Patryk Sokołowski nie tylko są ważnymi ogniwami, ale i potrafią robić różnicę. Chrapek nieco cofnięty wyglądał nawet lepiej niż w momencie, gdy grał wyżej. [Frantiszek Plach] jest jednym z najlepszych bramkarzy w Ekstraklasie. Nic zaskakującego, ale wejść w sezon na takich obrotach to też sztuka. Kilka kapitalnych interwencji. Gdyby nie Słowak to Piast wcześniej straciłby więcej goli.

Nawet bez Jakuba Świerczoka gliwiczanie potrafią dochodzić do okazji strzeleckich. Być może przestali być tak przewidywalni, co w kolejnych meczach będzie ich atutem. – Widzę pozytywy po tym meczu. Na pewno liczba stwarzanych sytuacji i to, że walczyliśmy do końca. Mam przekonanie, że z meczu na mecz będziemy coraz lepsi, bardziej zgrani, a to przełoży się na punkty – zapewniał pomocnik Patryk Sokołowski i ma sporo racji. Aby jednak skutecznie grać i punktować, konieczna jest poprawa w kilku aspektach.

Karne jak z koszmaru

Koszykarze często muszą pracować nad rzutami osobistymi. Bolączką gliwiczan pozostają rzuty karne. Już wiosną tego roku piłkarze Piasta zmarnowali zaskakująco dużo „jedenastek”. Świerczok, Jodłowiec, Żyro i Rymaniak z Chrapkiem w Pucharze Polski. To lista graczy, którzy wiosną zmarnowali karne. Teraz do tego grona dołączył Patryk Lipski, który fatalnie wykonał „jedenastkę”. Gliwiczanie od dawna pracowali nad tym elementem, ale jak widać trening a mecz, to zupełnie inne rzeczywistości.

– Sytuacja z karnym mogłaby być tą kluczową, dającą wynik na 3-1 i dwubramkowe prowadzenie, ale teraz to tylko gdybanie… – stwierdził „Sokół”.

Skrzydła i atak do poprawki

Po odejściu Świerczoka w ataku potrzebna jest jeszcze większa rywalizacja. Michał Żyro był osamotniony w walce z trójką stoperów Rakowa. Twarda walka przez długi czas to nie jego naturalne środowisko. Niezłą zmianę dał Alberto Toril, ale trudno na razie coś o nim więcej powiedzieć. Na pewno dużo dobrego zespołowi mogą dać zawodnicy, którzy potrzebują czasu. Damian Kądzior dopiero dołączył do zespołu, ale mamy przekonanie, że szybko stanie się kluczowym skrzydłowym, bo boki gliwiczan potrzebują takiej postaci, zwłaszcza wobec kontuzji mięśniowej Tiago Alvesa. Michael Ameyaw potrzebuje „otrzaskania” z Ekstraklasą, ale w kilku akcjach pokazał się z dobrej strony w końcówce meczu.

Skrzydła i obsada składu młodzieżowcem to dwa aspekty do znacznej poprawy. Arkadiusz Pyrka bardzo chciał, ale na niewiele pozwolili mu obrońcy Rakowa. Po zejściu Alvesa skrzydła nie były wielkim zagrożeniem dla częstochowian, bo mocno zagubiony był Dominik Steczyk.

Jak widać jest o czym myśleć i nad czym pracować. Zresztą trener Fornalik podkreślał, że pierwsze mecze pokażą czego jeszcze Piastowi brakuje. Już spotkanie z Rakowem dało bardzo dobry materiał do analizy.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus