Piast Gliwice. Zaistnieli po restarcie

Kristopher Vida i Tiago Alves to dwaj zawodnicy, którzy zyskali na ligowej przerwie. Solidnie przepracowany okres przygotowawczy, co sprawiło, że obaj są dziś ważnymi elementami gliwickiej układanki.


Choć jeden przychodził do Piasta z niższej ligi, a drugi to transferowy rekord gliwiczan, to jednak łączy ich wiele wspólnego. Węgier Kristopher Vida i Portugalczyk Tiago Alves po restarcie ekstraklasy odgrywają dużo ważniejszą rolę w zespole mistrzów Polski niż miało to miejsce na początku wiosny. Złożyło się na to kilka aspektów.

Nowi w talii mistrza

Transfery obu piłkarzy, choć przeprowadzone w innym czasie, wywołały podobne emocje wśród kibiców. Nadzieje i oczekiwania – tak można określić je w skrócie. Tiago Alves nie ma co prawda bogatego CV, ale niewiele czasu w Polsce wystarczyło, by oceniono go jako piłkarza ze sporym potencjałem, stworzonym do ekstraklasy. Vida w Dunajskiej Stredzie wyrobił sobie markę i jego przyjście do Gliwic zostało odebrane bardzo pozytywnie. Obaj jednak potrzebowali czasu, by wkomponować się w zespół Piasta. Obaj w końcu mogą liczyć na grę. No i obaj wciąż nie pokazali pełni swoich umiejętności. Być może stanie się to w najważniejszym momencie sezonu, czyli w fazie finałowej.

Długo musiał czekać

Tiago Alves trafił na Okrzei pod koniec sierpnia. Trener Waldemar Fornalik od początku powtarzał, że przeskok z drugiej i pierwszej ligi do ekstraklasy nie jest czymś łatwym i zawodnik będzie potrzebował czasu. Tygodnie mijały, a Alves nie był brany pod uwagę. Jakby tego było mało, pod koniec jesieni Portugalczyk doznał urazu pleców, co mocno pokrzyżowało mu plany na styczniowe przygotowania w Turcji i walkę o miejsce w kadrze Piasta. Skrzydłowy w końcu uporał się z problemami zdrowotnymi i kroczek po kroczku odbudowywał swoją pozycję. Zawieszenie ligi jeszcze w tym pomogło, bo czas działał na korzyść piłkarza.

– Nie ukrywam, że nie miałem zbyt wielu szans gry do tej pory. Też potrzebowałem czasu do tego, żeby wyzdrowieć. Teraz mogę powiedzieć, że jestem głodny gry i przede wszystkim na tym się koncentruję – mówił Tiago Alves, który jak na razie jest etatowym zmiennikiem. Mimo tego, że czasu na pokazanie swoich umiejętności zwykle nie jest zbyt wiele, to jednak Portugalczyk robi, co może. W meczu z Koroną asystował przy golu Jorge Felixa i wniósł sporo ożywienia w derbach z Górnikiem.

– Uczę się tego zespołu każdym kolejnym występem. Gra pozwala mi także lepiej zrozumieć oczekiwania trenera. Pozwala mi to stawać się lepszym zawodnikiem, a granie z drużyną z pewnością jest dla mnie dobre – mówi Alves, który korzysta z faktu, że kontuzjowani byli inni ofensywni piłkarze – Gerard Badia i Jorge Felix.

Nie pokazał jeszcze wszystkiego

Ten sam czynnik dał też więcej możliwości gry Kristopherowi Vidzie. Węgier od początku wznowienia rozgrywek rozpoczyna mecze ligowe w wyjściowym składzie – głównie grając na obu skrzydłach. Jak ocenić te pierwsze mecze? W każdym były momenty dobre i momenty gorsze. Były zawodnik DAC 1904 Dunajska Streda był blisko zaliczenia pierwszej asysty i strzelenia pierwszego gola. Na razie jednak przebłyski nie dają liczb. Widać, że Węgrowi brakuje jeszcze trochę zrozumienia i… przełamania.


Przeczytaj jeszcze: Urosz Korun: daję z siebie wszystko


– Oceniam go pozytywni, bo bierze udział w akcjach ofensywnych zespołu. Wkomponowuje się – mówi Waldemar Fornalik. Sam zainteresowany zdaje sobie sprawę, że stać go na więcej.

– Jestem szczęśliwy, że wszedłem do pierwszego składu i w tym czasie nie przegraliśmy ani jednego spotkania. Wszystko idzie krok po kroku… Natomiast oczekuję od siebie zdecydowanie więcej. Jestem pewny, że mogę i będę grał dużo lepiej – mówi Vida, który marzy o medalu w premierowym sezonie w ekstraklasie.

– Wciąż potrzebujemy punktów, aby pozostać w wyścigu o pierwszą lokatę. Skupiamy się sukcesywnie na każdym kolejnym rywalu – mówi Węgier, który może dać wiele dobrego zespołowi i kibicom.

Kristopher Vida (Węgry) – 6 meczów, 132 minuty, 0 goli, 0 asyst

Tiago Alves (Portugalia) – 6 meczów, 83 min, 0 goli, 1 asysta


Na zdjęciu: Kristopher Vida – wielka nadzieja, ale i wielkie oczekiwania w Piaście.

Fot. Michał Kość