Piast Gliwice znów wraca z Warszawy z łupem

Wygląda na to, że Legia staje się jednym z ulubionych przeciwników dla gliwickich piłkarzy. Piast nie przegrał już piątego meczu z warszawską ekipą z rzędu i choć momentami musiał odpierać ataki gospodarzy, to zespól trenera Waldemara Fornalika zapisuje kolejny cenny punkt.


Inaczej niż w poprzednich dwóch sezonach faworyt niedzielnego meczu był tylko jeden. Legia była liderem, a Piast podczas weekendowej kolejki znów został zepchnięty na ostatnie miejsce w tabeli oznaczające spadek do I ligi. Dodatkowo trener Czesław Michniewicz, który w tygodniu w meczu Pucharu Polski oszczędzał wielu podstawowych graczy, wystawił na Piasta najsilniejszy z możliwych składów.

Gliwiczanie też nie byli bez szans, bo ligowy falstart mają za sobą. Po „covidowej” przerwie wygrali dwa arcytrudne mecze z Górnikiem i Lechią, a przy Łazienkowskiej chcieli podtrzymać ten trend.

Mocny początek Legii

Trener Waldemar Fornalik nie dokonał zmian, postawił na sprawdzonych ostatnio piłkarzy i… mógł odczuwać zawód, jak wyglądał początek meczu. Huraganowe ataki stłamsiły gliwiczan, którzy nie potrafili wyjść z okopów. Legia szturmowała bramkę Frantiszka Placha, który był pewien, że tego późnego popołudnia w Warszawie będzie musiał nieźle się napocić. W dodatku liderowi śląskiej defensywy, czyli Jakubowi Czerwińskiemu nie wszystko wychodziło tego dnia. A można by rzecz, że tyle niefortunnych interwencji dawno nie miał.

Nie minął kwadrans a Legia prowadziła, bo wspomniany „Czerwo” nie zdołał wybić gdziekolwiek piłki, którą przejął Bartosz Kapustka i dobił swój pierwszy strzał, odbity przez Placha. To było zasłużone prowadzenie drużyny trenera Michniewicza, która nie chciała na tym poprzestać.

Piast jednak musiał się obudzić, w innym przypadku mecz zakończyłby się wysoką i pewną porażka. Gdy niezbyt idzie idealną odpowiedzią i bronią zawsze są stałe fragmenty gry. A że w ekipie Piasta jest ktoś taki, jak Gerard Badia, to szanse na gola rosną. Katalończyk idealnie dokręcił piłkę z rzutu rożnego, a Piotr Malarczyk wygrał „powietrzny” pojedynek z Arturem Jędrzejczykiem. Artur Boruc po raz pierwszy odprowadził tylko piłkę wzrokiem.

Boruc tylko patrzył

Od tego momentu mecz przy Łazienkowskiej bardziej się wyrównał, ale stroną bardziej konkretną nadal byli gospodarze. Ich kłopotem był brak precyzji i świetnie dysponowany Frantiszek Plach. Podobnie jak w pierwszej połowie, tak i w drugiej Legia szybko objęła prowadzenie. Ponownie nie popisał się Czerwiński, który przy próbie wślizgu za wysoko uniósł rękę i zablokował nią piłkę. Sędzia Bartosz Frankowski wskazał na rzut karny, a mocnym strzałem słowackiego golkipera pokonał Czech, Tomasz Pekhart dla którego było to dziewiąte ligowe trafienie w dziesiątym meczu w tym sezonie.

Piast wciąż nie tracił nadziei na choćby punkt i ta wiara została nagrodzona. Na pochwały zasługuje także kunszt Jakub Świerczoka, który bez zastanowienia oddał świetny strzał zza pola karnego. Artur Boruc po raz drugi był tylko biernym obserwatorem. Remis 2:2 zabolał gospodarzy, którzy mogli rzutem na taśmę zgarnąć trzy punkty.

W doliczonym czasie gry Filip Mladenović i Luquinhas próbowali przechytrzyć Placha, ale Słowak był górą i walnie przyczynił się do kolejnej zdobyczy punktowej, która oznacza ponowne opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli. Piast w trzech ostatnich meczach dopisał sobie siedem punktów i fani gliwiczan mogą z coraz większym optymizmem patrzeć w przyszłość.


Legia Warszawa – Piast Gliwice 2:2 (1:1)

1:0 – Kapustka, 13 min (bez asysty), 1:1 – Malarczyk, 29 min (głową, asysta Badia), 2:1 – Pekhart, 57 min (karny), 2:2 – Świerczok, 79 min (bez asysty)

LEGIA: Boruc – Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović – Wszołek, Martins (81. Antolić), Kapustka, Karbownik (71. Slisz), Luquinhas – Pekhart. Trener Czesław MICHNIEWICZ. Rezerwowi: Miszta, Valencia, Mosór, Cholewiak, R. Lopes, Rosołek, Stolarski.

PIAST: Plach – Konczkowski, Malarczyk, Czerwiński, Holubek – Milewski (88. Rymaniak), Sokołowski, Chrapek (61. Alves), Badia (57. Jodłowiec) – Steczyk, Świerczok. Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szmatuła, Huk, Vida, Lipski, Hyjek, Pyrka.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Żółte kartki: Martins (17. faul), Kapustka (72. faul) – Badia (25. faul), Sokołowski (41. faul)

Piłkarz meczu – Frantiszek PLACH


Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus