Piast mi pomógł, ja jemu trochę też

Gdy zimą został wypożyczony z Legii Warszawa do Piasta Gliwice, nie tylko z marszu musiał wypełnić lukę w obronie po sprzedanym do Japonii Brazylijczyku Hebercie, ale i poradzić sobie z opinią, że na Legię był za słaby. Jedno i drugi mu się udało, bo nie dość, że pomógł gliwiczanom utrzymać się w ekstraklasie, to wiosną był najlepszym zawodnikiem drużyny z Okrzei. Nic więc dziwnego, że po wykupieniu przez Piasta, zarówno ludzie związani ze śląskim klubem, jak i sam Jakub Czerwiński liczą, że będzie… tylko lepiej!

Krzysztof BROMMER: Ma pan 26 lat i 67 spotkań rozegranych w ekstraklasie. Czuje pan dreszczyk emocji przed kolejnym ligowym sezonem, czy to raczej zarezerwowane dla żółtodziobów?

Jakub CZERWIŃSKI: Czuję, bo żaden sparing nie odda adrenaliny ligowego meczu. Nikt nie lubi ciężkich treningów, ale trzeba ten okres przejść, to konieczność, aby być gotowym do gry. Niecierpliwie czekam na inaugurację. Zaczynamy dwoma meczami wyjazdowymi i w dodatku w poniedziałek, ale liczę, że stanie się on naszym ulubionym dniem tygodnia…

Piast szybko zdecydował się pana wykupić z Legii, a pan już po ostatnim meczu tamtego sezonu dawał sygnały, że też chce zostać. Tak szczerze: skąd decyzja o pozostaniu w Gliwicach?

Jakub CZERWIŃSKI: Była taka klauzula w umowie, a Piast ją aktywował. Bardzo się cieszę, że tak się stało. Podpisałem trzyletni kontrakt. Uważam, że Piast się rozwija, że ta drużyna jest w stanie walczyć o zdecydowanie znacznie wyższe cele, niż ten, o który zabiegaliśmy wiosną. Chcę być jej częścią i uczestniczyć w rozwoju tego klubu. Poza tym bardzo dobrze czuję się w Gliwicach. Zimą Piast mocno mi zaufał i pomógł. Czuję, że teraz ja mogę dużo dać drużynie.

Walczyliście o utrzymanie do ostatniej kolejki. Czy dla pana i kolegów z drużyny poprzedni sezon jest do zapomnienia, czy jest może pewną nauczką na przyszłość?

Jakub CZERWIŃSKI: Na pewno jest to doskonały materiał poglądowy i do analizy, na pewno też jakaś nauczka. Ale czy my czegoś się nauczyliśmy po tamtym sezonie? Dziś mogę, że tak, le te odpowiedź zweryfikuje czas. Proszę zadać mi to samo pytanie za kilka miesięcy. Na razie pracujemy ciężko i sumiennie, bo tyle możemy robić.

Wszyscy związani z gliwickim klubem mają nadzieję, że teraz może być już tylko lepiej, bo jeśli będzie gorzej, to nie będzie was już w ekstraklasie.

Jakub CZERWIŃSKI: Dokładnie. Kluczem do tego, żeby było lepiej na pewno będą pierwsze mecze i to, jak często będziemy w nich punktować, bo z tym bywało kiepsko w poprzednim sezonie.

Indywidualnie za panem jednak całkiem udane pół roku. Zebrał pan sporo pochwał, niektórzy mówili, że wrócił stary, dobry Czerwiński z czasów Pogoni Szczecin…

Jakub CZERWIŃSKI: Tak, ale nie będę ukrywał, że do kilku meczów w moim wykonaniu mogę się przyczepić. Ocena byłaby jednak lepsza, gdybyśmy jako zespół zdecydowanie wcześniej zapewnili sobie utrzymanie w ekstraklasie i dali kibicom więcej radości.

W czasie letniej przerwy, w zespole doszło do kilku zmian. Nie ma już w Piaście niektórych piłkarzy, ale są nowi…

Jakub CZERWIŃSKI: Taka jest normalna kolej rzeczy w futbolu, że jedni odchodzą a inni przychodzą. Trzeba nowym dać czas na wkomponowanie się. Ale widzę ich na treningach i głęboko wierzę, że ci zawodnicy dadzą nam odpowiednią jakość i pomogą zespołowi.

Skupmy się teraz na panu. Na razie zostaje pan w Gliwicach, ale zastanawiam się, czy kolejnym etapem pana kariery nie będzie chęć spróbowania swoich sił w innej lidze?

Jakub CZERWIŃSKI: Gdzieś z tyłu głowy każdy ma jakieś marzenia i jakieś cele. Życie jednak wszystko weryfikuje. Nauczyłem się w ostatnim czasie nie wybiegać za bardzo do przodu. Na szczęście zdrowie dopisuje, jestem w Piaście Gliwice i na tym się skupiam.

Wygląda pan na boisku na piłkarza twardego i z charakterem. Jaki wpływ na to miał fakt, że pochodzi pan z Muszyny i żeby zostać profesjonalnym piłkarzem musiał się pan sporo natrudzić i postawić wszystko na jedną kartę?

Jakub CZERWIŃSKI: Na pewno charakter pomógł mi w tym, że doszedłem do miejsca, w którym jestem obecnie. Nie było łatwo. Kluczowe w moim przypadku były różne decyzje życiowe, ale najważniejsza okazała się jedna: wyjazd w wieku 15 lat z rodzinnego miasta do szkółki piłkarskiej w Opalenicy, o 600 kilometrów od rodzinnego domu. To, że udało mi się wykorzystać ten czas to zasługa trenerów, opiekunów i kolegów z drużyny. Wdzięczny bardzo jestem też moim rodzicom. To była próba charakteru, bo miałem świadomość, że muszę zaryzykować, żeby zyskać. .

Wspomniana rodzinna Muszyna nie kojarzy się w ogóle z futbolem. Bardziej z kobiecą siatkówką, która po latach dominacji jednak zbankrutowała. Szanse, że się pan wybije nie były chyba wielkie?

Jakub CZERWIŃSKI: W Muszynie ćwiczyłem z seniorami, mieliśmy tylko podstawowy sprzęt. W sezonie 2006/07 awansowaliśmy z V ligi do IV, razem z LZS Nieciecza, która rozpoczynała swój marsz do ekstraklasy. Ale jako 16-latek podjąłem decyzję o wyjeździe do Opalenicy. Gdybym tego nie zrobił, pewnie bym się nie wybił. Pamiętam, jak bardzo stresowałem się, kiedy miałem wsiąść do PKS-u. Drugi koniec Polski, jazda przez całą noc, a o 4 nad ranem miał mnie odebrać dyrektor akademii. Nigdy tak daleko sam nie jechałem. Przeżywałem to mocno… Mama jeszcze bardziej.

Porażki bardziej bolą czy raczej mobilizują i motywują?

Jakub CZERWIŃSKI: Porażki to najlepszy materiał do analizy. Zwycięstwa często tuszują błędy, które się popełnia na boisku. Gdy się nie wygrywa częściej wyciągamy sobie te rzeczy i uważam, że każda porażka może dużo nauczyć.

Czy okres spędzony w Legii Warszawa jest więc takim najsolidniejszym doświadczeniem i nauczką?

Jakub CZERWIŃSKI: Zdecydowanie. Wtedy dojrzałem – piłkarsko, ale i jako człowiek. Przychodząc do Legii rzuciło mi się w oczy, że nie do końca sobie radzę z wprowadzeniem piłki pod presją przeciwnika. Wcześniej namawiano mnie do sięgania po prostsze środki i miałem „czyste kapcie”. Zawziąłem się. Najpierw należało to szczerze przyznać samemu sobie, a następnie poprawić na boisku. Latem 2017 – po roku pobytu w stolicy – wywalczyłem sobie wyjściowy skład. Czułem się bardzo pewnie. Dostrzegano moje postępy. Uważam, że gdyby nie ta ciężka kontuzja, która trafiła się niedługo później, do dzisiaj grałbym w Legii. Po powrocie do zdrowia, runda już dobiegała końca, natomiast sytuacja w tabeli i podejście nowego sztabu szkoleniowego spowodowały, że nie widziałem perspektyw na danie mi szansy wystąpienia w trzech-czterech meczach z rzędu. Skoro tak – postanowiłem poszukać miejsca, gdzie byłoby to możliwe. Z Legii nikt mnie nie wypychał, to ja mocno naciskałem, by znów poczuć się piłkarzem potrzebnym.

Na początku pobytu w stolicy pan jednak grał. Występ w Lidze Mistrzów dla każdego to marzenie, ale czy dla pana to nie był koszmar? 0:6 i 4:8 z Borussią Dortmund, czy 1:5 z Realem Madryt będzie pamiętane długo…

Jakub CZERWIŃSKI: To była nowa drużyna na etapie budowania, a Champions League szybko i mocno nas zweryfikowała. Mimo wszystko było to jednak fantastyczne doświadczenie i również nauka. Warto było to przeżyć!

Tym bardziej, że kluby z ekstraklasy na tym etapie goszczą raz na 20 lat, a dla większości nawet faza grupowa Ligi Europy jest zwykle nieosiągalnym marzeniem…

Jakub CZERWIŃSKI: Wszyscy wiemy, że dzięki europejskim pucharom, a zwłaszcza Lidze Mistrzów, można zarobić ogromne, jak na polskie warunki pieniądze, co potem ma przełożenie na kondycję klubów. Jest tak jak jest i niestety mamy z problemy w pucharach. Życzę Legii, aby w tym sezonie znów udało jej się zakwalifikować przynajmniej do fazy grupowej Ligi Europy, bo to byłoby z korzyścią dla wszystkich klubów ekstraklasy.

W tym oknie transferowym mieliśmy kilka innych transferów wewnątrz ligi, poza tym przedstawiciele klubów z ekstraklasy pozyskują najlepszych piłkarzy z I ligi. Dla pana do dobry znak, dobry trend?

Jakub CZERWIŃSKI: Zdecydowanie, podoba mi się, że skauci częściej patrzą na niższe ligi i na młodych Polaków. Popieram takie działania i taką politykę transferową. Sam przecież na podobnych warunkach trafiłem z Niecieczy do Pogoni Szczecin. Trener Czesław Michniewicz mi zaufał i chyba się opłaciło. Życzę każdemu kto przychodzi z I ligi, żeby mógł wskoczyć do składu i pokazać wszystkim swój potencjał.

Pana indywidualny cel na nadchodzący sezon?

Jakub CZERWIŃSKI: Indywidualne cele naprawdę schodzą na dalszy plan! Liczy się Piast, bo chcemy się poprawić i zrehabilitować za poprzedni sezon. Celem jest pierwsza ósemka!

 

* wywiad ukazał się w „Skarbie na ligę”