Powtórka sprzed trzech lat?

Patrząc matematycznie, w tym sezonie dorobek Piasta może być jeszcze lepszy od osiągnięć sprzed trzech lat. Ostatnie wyniki sprawiły, że jak najbardziej realna jest nie tylko walka o wicemistrzostwo, ale i nawet o mistrzostwo Polski.

W sezonie 2015/16 drużyna z Okrzei do ostatniej kolejki miała teoretyczne szanse na zdobycie historycznego mistrzostwa, ale skończyło się na – także historycznym – srebrnym medalu. Nic więc dziwnego, że obecnie wielu kibiców porównuje obecną drużynę do tamtej i zastanawia się, która była lepsza. Takie też pytanie zadaliśmy na Twitterze, a w internetowej sondzie wzięło udział kilkaset osób, a wyniki są bardzo ciekawe. 81 procent głosujących uważa, że ciekawszą i lepszą piłkę gra obecny zespół Piasta, a tylko 19 procent milej wspomina tamtą ekipę. Dlaczego tak się dzieje?

Nikt nie wierzył

Nie ma co ukrywać, że tamta drużyna narodziła się… dość dynamicznie i spontanicznie. Latem poprzedzającym historyczny sezon, postanowiono zrobić poważne wietrzenie szatni przy Okrzei i naprędce zbudowano nowy zespół z piłkarzy niechcianych w innych klubach lub po przejściach.

– Z tego, co pamiętam, wymieniono 14 piłkarzy i stworzono nową drużyną – mówi nam Martin Neszpor, czeski napastnik, który był jednym z piłkarzy, którzy zasilili wówczas Piasta. – Gdy zostaliśmy wypożyczeni do gliwickiego klubu wraz z Kamilem Vackiem, wszyscy przypuszczali, że będziemy walczyli o utrzymanie. Niewielu w nas wierzyło. To jeszcze nic, bo gdy sezon zaczęliśmy od skromnej wygranej z Niecieczą i porażką z Ruchem w Chorzowie, nastroje się nie zmieniły. Dziennikarze pisali, że nie stać nas na zbyt wiele – wspomina „Neszpi”.

Wszyscy jednak byli w błędzie, bo ekipa trenera Radoslava Latala zaczęła seryjnie wygrywać i sam się napędzała. – To była zajeb… drużyna. Trener to wszystko dobrze poukładał. Graliśmy prostą piłkę, bazowaliśmy na dużej liczbie dośrodkowań. Trener ustawił nas systemem 1-3-5-2, dzięki czemu ja i Josip Bariszić mogliśmy nękać obrońców rywali. To przynosiły efekty. Dzięki temu nie baliśmy się nikogo i wygrywaliśmy z każdym. Nie było u nas gwiazd, był kolektyw. Kuba Szmatuła bronił kapitalnie, świetną robotę wykonywał Radek Murawski, a Patrik Mraz notował asystę za asystą – opowiada Czech. – Poza tym tworzyliśmy prawdziwą drużynę. Zdarzało się, że po treningu w kilkanaście osób szliśmy wspólnie na kawę czy do restauracji. Bardzo się lubiliśmy i szanowaliśmy – dodaje.

Wszystko się posypało

Piast długo przewodził ligowej tabeli, ale w najważniejszym momencie sezonu został dogoniony i przegoniony przez Legię. – Czy mogliśmy zdobyć mistrzostwo Polski? Nie wiem, to trudne pytanie. Szkoda, że dzielono wówczas punkty. Widocznie jednak tak to się miało potoczyć. Tego już nie zmienimy, ale wicemistrzostwo także było wielkim osiągnięciem – mówi Neszpor. Miłe chwile jednak szybko zamieniły się w szarą, nie tak przyjemną rzeczywistość. Srebrnego zespołu nie udało się utrzymać, a trener Latal odszedł z drużyny.

– Wiem, że Piast chciał mnie wykupić, ale Sparta chciała za dużo pieniędzy. Potem zgłosiło się Zagłębie Lubin i gdy drugi raz wracałem do „miedziowych”, odezwał się do mnie ponownie Piast. Z moim zdrowiem nie wszystko było w porządku, a ja wyczułem, że są zainteresowanie, ale nie aż tak bardzo przekonani do transferu i nic z tego nie wyszło – mówi nam Neszpor, który obecnie gra w Sigmie Ołomuniec.

Czerwiński: Mógłbym wyróżnić każdego!

– Mam tu jeszcze rok kontraktu. Zagrałem w 23 meczach i strzeliłem 7 goli. Jest dobrze, choć mogło być lepiej. Dobrze się jednak czuję, z żoną czekamy na narodziny dziecka – wyjaśnia „Neszpi”. Wielu jego kolegów po czasie także postanowiło szukać szczęścia, gdzie indziej. Brazylijczyk Hebert od dłuższego czasu walczy o miejsce w składzie japońskiego JEF United Chiba. 11 meczów w barwach cypryjskiej Omonii rozegrał w tym sezonie Słoweniec Sasza Żivec. Czech Kamil Vacek zaliczył w tzw. międzyczasie Izrael, Śląsk Wrocław oraz Danię, a teraz jest w praskim Bohemiansie. W ojczyźnie gra też Chorwat Josip Bariszić, a dobrze w Palermo radzi sobie Radosław Murawski. Z polskiej pierwszej ligi natomiast nie potrafią się „wykopać” Bartosz Szeliga czy Paweł Moskwik.

Pozostała też grupa piłkarzy, która nadal ma swoje miejsce w gliwickiej szatni i może zdobyć drugi medal do kolekcji. Tej grupie przewodzi oczywiście Gerard Badia, ale poza Katalończykiem wspomnienia sprzed trzech lat mają Jakub Szmatuła, Urosz Korun, Marcin Pietrowski czy Tomasz Mokwa. – Wciąż utrzymuję z wieloma kolegami kontakt, m.in. z Uroszem Korunem, Kamilem Vackiem czy Saszą Żivcem. Regularnie rozmawiam z Rado Murawskim, który świetnie sobie radzi we Włoszech. Od czasu do czasu pojawiam się na stadionie w Gliwicach, bo z Ołomuńca nie mam tak daleko. Odwiedzam też masażystę Grzegorza. Byłem na kilku meczach i cieszę się, że Piast tak dobrze sobie radzi w tym sezonie. Czy powtórzą nasz wynik? Mam nadzieję, że tak. A może go nawet poprawią? Trzymam kciuki i życzę im wszystkiego najlepszego! – mówi Martin Neszpor.

 

Tak wyglądała srebrna drużyna

SZMATUŁA (wciąż w klubie)

 

PIETROWSKI (wciąż w klubie)  KORUN (wciąż w klubie)  HEBERT (JEF United/Japonia)

MOKWA (wciąż w klubie VACEK (Bohemians/Czechy) MURAWSKI (Palermo/Włochy) BADIA (wciąż w klubie) MRAZ (Zagłębie S.)

NESZPOR (Sigma/Czechy) BARISZIĆ (HNK Cibalia/Chorwacja)

Ławka rezerwowych: Rusov (Trnawa/Słowacja), Osyra (Miedź), Moskwik (Podbeskidzie), Szeliga (Nieciecza), Mak (wciąż w klubie), Bukata (Karvina/Czechy), Żivec (Omonia/Cypr).

 

Na zdjęciu: Czy w maju drużyna Piasta będzie świętowała podobny sukces, co w 2016 roku?

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ