Piątek na ławce. Francuz na trybunach

Spotkanie biało-czerwonych z Italią zgromadziło o kilka tysięcy widzów mniej, niż wcześniejszy mecz z Portugalczykami. Wśród obserwatorów był też znany trener Paul Le Guen.

Studio z rozmachem

To były reprezentant Francji, który po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku z powodzeniem pracuje jako szkoleniowiec. W swojej karierze prowadził takie kluby, jak Stade Rennes, Olympique Lyon, Glasgow Rangers, Paris Saint-Germain czy w ostatnim sezonie turecki Bursaspor. Z jedenastką z Lyonu trzy razy z rzędu wygrywał Ligue 1. Było to w latach 2003-05. Dziesięć lat temu z PSG wywalczył z kolei Puchar Ligi. Le Guen prowadził też reprezentacje Kamerunu i Omanu. Z tą pierwszą wywalczył awans do finałów mistrzostw świata w 2010 roku. Był tym, który odebrał kapitańską opaskę kameruńskiej reprezentacji Riogobertowi Songowi, a przekazał Samuelowi Eto’o. Do Rennes sprowadził takich zawodników, jak wtedy nikomu nieznani Shabani Nonda czy El Hadji Diouf.

Trener Paul Le Guen w roli komentatora na Stadionie Śląskim. Fot. Michał Zichlarz

W niedzielę pełnił funkcję eksperta „L’Equipe”. Ten największy sportowy dziennik nad Sekwaną miał swoje studio telewizyjne na Stadionie Śląskim. – W ten sposób relacjonujemy wszystkie mecze Ligi Narodów – tłumaczyli nam Francuzi. Próbowaliśmy po meczu Polska – Włochy porozmawiać z 54-letnim dziś Le Guenem, ale ten odmówił.

Spieszyli się na samolot

Nieskorzy do rozmów po spotkaniu w Chorzowie okazali się też Włosi. Owszem kilku z nich, jak kapitan Giorgio Chiellini czy Federico Bernardeschi podeszli do licznej grupy żurnalistów z Italii, ale na pytanie czy będą też rozmawiać po angielsku rzecznik włoskiej federacji stwierdził, że nie, bo od razu ze stadionu cała ekipa jechała pędem na lotnisko, skąd wracała do domu.

Przyjechali zobaczyć Piątka

Co do trybun, to po meczu znalazł się też tam… Krzysztof Piątek. Super strzelec Genoa CFC w niedzielę nie zaliczył niestety ani minuty. Choć 41 tysięcy kibiców głośno domagało się jego wejścia na murawę, skandując w ostatnich kilkunastu minutach kilka razy „Krzysztof Piątek! Krzysztof Piątek!”, to selekcjoner Jerzy Brzęczek pozostał nieugięty i zamiast mającego obecnie na swoim koncie 9 goli w Seria A wpuścił Artura Jędrzejczyka.

Piątek po meczu, kiedy widownia już opustoszała, poszedł na trybuny, gdzie serdecznie przywitał się z najbliższymi i przyjaciółmi, którzy w dużej liczbie stawili się na spotkaniu z Włochami. Z jego rodzinnej Niemczy do Chorzowa nie jest przecież daleko, to około 200 kilometrów. Autostradą dwie godziny jazdy. Tym bardziej szkoda, że będący w znakomitej dyspozycji snajper nie dostał swojej szansy w starciu z Włochami…

 

Na zdjęciu: Krzysztof Piątek pełnił w niedzielę rolę tylko rezerwowego.