Piątek pobudził Bońka

Są tacy, którzy grzecznie pukają, inni czekają pod drzwiami, aż ktoś ich zaprosi do środka. Krzysztof Piątek do świata włoskiej piłki wszedł w stylu Bruce’a Lee. Wyważył drzwi, z rozpędu wraz z futryną, a zatrzymał się dopiero w salonie. Tutaj stanął na środku pomieszczenia, nisko się skłonił, a następnie wskazał na napisach na plecach. „Oto ja, Krzysztof Piątek, a te cztery bramki to moja wizytówka”.

Sensacyjny debiut Piątka w Genoi zwrócił uwagę Zbigniewa Bońka. Prezes PZPN nagrał krótki filmik na którym zwrócił uwagę włoskim komentatorom, że źle wypowiadają nazwisko polskiego napastnika. Włosi nie znają literki „ą”, więc czytali nazwisko zgodnie z zapisem – „Piatek”. Dla polskiego ucha brzmiało to kuriozalnie, dla włoskiego – zwyczajnie. Ale wszystko wygląda na to, że Włosi bardzo szybko nauczą się poprawnie wypowiadać nazwisko polskiego snajpera. Boniek pęka z dumy, uwielbia, gdy Polacy dobrze radzą sobie w Serie A. Za każdym razem jest mocnym orędownikiem transferu rodaka do Włoch.

Zapomnieć o Lewandowskim

– To lingwistyczne zawiłości. Włosi czytają to nazwisko tak jak zapisują, czyli „Piatek”. Krzysiek dobrą grą i takimi popisami strzeleckimi może szybko zmienić ten stan rzeczy i Włosi nauczą się odpowiednio wypowiadać jego nazwisko. Na pierwszym miejscu będą bramki, dopiero potem jest cała reszta. Myślę, że Polak nie będzie się obrażał o przekręcenie jego nazwiska, ale to pewnie będzie zdarzało się coraz rzadziej – mówi wiceprezes PZPN, Marek Koźmiński, który jako piłkarz spędził w Italii 10 lat.

Debiut Piątka odbił się we Włoszech mocnym echem i trudno się dziwić. Cztery gole w debiucie to absolutny ewenement. „Czerwono-niebieski świat nagle wywrócił się do góry nogami. W 38 minut Krzysztof Piątek zjadł Lecce na śniadanie i usunął wątpliwości dotyczące jego osoby. To strzelec jakiego jeszcze tu nie widziano” – możemy przeczytać w La Gazzetta dello Sport.

Włosi z Genoi wreszcie mają polskiego snajpera o jakim marzyli. W 2010 chcieli ściągnąć z Lecha Poznań Roberta Lewandowskiego. Napastnik reprezentacji Polski był nawet w Genoi, ale ostatecznie wybrał ofertę Borussii Dortmund. Teraz Piątek wypełnia tamte niezrealizowane marzenia. Już w sparingach przed sezonem zwrócił na siebie uwagę. W 7 spotkaniach zdobył 17 bramek. Grano jednak głównie z rywalami z niższych lig, więc ten dorobek traktowano z przymrużeniem oka.

Schody w górę

Oczywiście to dopiero początek, ale Piątek już zbudował sobie we Włoszech nazwisko. – Z pewnością zwrócił na siebie uwagę. Takie rzeczy jak cztery bramki w debiucie, nigdy nie przechodzą niezauważone. Krzysiek pokazał, że do Genoi przyszedł piłkarz, który już bardzo dużo umie, a teraz ma zamiar rozpychać się łokciami. Wysłał bardzo mocne sygnały – mówi Koźmiński. Swojego nowego piłkarza pochwalił też trener Genoi, Davide Ballardini. – Już w trakcie przygotowań do sezonu widzieliśmy, że Krzysiek ma umiejętności i chce się uczyć. Wygląda to obiecująco, ale na tym poprzestańmy – mówił na pomeczowej konferencji prasowej.

Nie chce zbytnio chwalić nowego piłkarza, bo teraz najważniejsze, by 23-latek z Polski nadal stał twardo na ziemi. Przecież teraz poziom pójdzie ostro w górę. Lecce to beniaminek Serie B. W pierwszej kolejce ligi włoskiej, Genoa zmierzy się na wyjeździe z Milanem. – To będzie nieco inna bajka, bo zaczyna się liga i sezon rusza na poważnie, ale z drugiej strony Krzysiek pokazał, że umie grać w piłkę. To oczywiste, że nie będzie co mecz strzelał czterech goli, bo to niemożliwe, ale teraz będzie oczekiwało się od niej dobrej gry. Sam podniósł sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale to bardzo dobrze – mówi Koźmiński.

Czas na Brzęczka

Wiceprezes PZPN cieszy się, że kolejny Polak ma szanse na dobre zaistnieć we włoskiej lidze. – Jestem pełen uznania za ten debiut. Takie wyniki idą w świat i te cztery gole to z pewnością nie jest przypadek. Przestrzegam jednak przed zbyt daleko idącym optymizmem. Apeluje też o to, by po jednym czy dwóch nieudanych meczach nie przesadzać z krytyką. Na razie idzie Krzyśkowi bardzo dobrze, strzelał już w sparingach, wychodzi w podstawowym składzie i bardzo się z tego cieszę. Takiego początku nikt nie mógł sobie wymarzyć, bo przecież przeskok do dobrej włoskiej drużyny to spore wyzwanie – podkreśla.

Przeskok – z Cracovii do Genoi – faktycznie jest bardzo dużo, ale mecz z Lecce był pewnego rodzaju pomostem. Teraz stawka idzie w górę, bo trudniejsi będą nie tylko rywale z drużyn przeciwnych, ale też ci, którzy będą walczyć z Piątkiem o miejsce w składzie. Genoa sfinalizowała właśnie transfer Andrei Favilli’ego z Juventusu Turyn, a przecież 21-latek nie przenosi się do Genoi, by siedzieć na ławce. Sezon będzie długi, obaj dostaną szansę, ale w ataku miejsca nigdy nie ma wiele.

Teraz Piątek czekać będzie na ruch nowego selekcjonera. Czy Jerzy Brzęczek powoła go już na pierwsze spotkania, przeciwko Włochom i Portugalii? Początek pracy w roli selekcjonera to dobry czas na przegląd kadr, choć trudno za taką okazję uznać mecze z tak wymagającymi rywalami. Inna sprawa, że Brzeczek musi sprawdzić nazwiska, przy których wciąż stawia znak zapytania, aby znaleźć odpowiedzi na kilka nurtujących pytań. Adam Nawałka Piątkowi nie dał zadebiutować. Powołał go do szerokiej kadry na mistrzostwa Świata, ale odstrzelił na pierwszym etapie selekcji.

 

Czy wiesz, że…

39 – GOLI strzelił Piątek w polskiej ekstraklasie. Tylko raz ustrzelił hattricka. W kwietniu w trakcie spotkania w Bruk-Betem Nieciecza trzy gole skompletował w 8 minut, ale dwie bramki padły po rzutach karnych. W poprzednim sezonie strzelił dla Pasów łącznie 21 goli, co dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji ligowych strzelców. Lepsi od niego byli tylko Hiszpanie – Carlitos i Igor Angulo.

– Krzysztof Piątek za kilka sezonów wart będzie 30 milionów euro. Kiedyś powiedziałem to o Robercie Lewandowskim, teraz mówię o Piątku. Widzę jak pracuje i jestem pewien, że osiągnie sukces – tak o napastniku Cracovii w kwietniu mówił trener Pasów, Michał Probierz.

Polski napastnik już w pierwszym meczu przeszedł do historii Genoi. Piątek jest pierwszym napastnikiem tego klubu, który strzelił cztery gole w spotkaniu Pucharu Włoch. W rozgrywkach ligowych udało się to czterem zawodnikom, ale było to dawno temu. Po raz ostatni w 1950 rok, wcześniej w 1939, 1941 i 1947.