Pierwsza odsłona dla „GieKSy”!

W pierwszym spotkaniu byli zespołem bardziej dojrzałym i odnieśli cenną wygraną. Rywalizacja jednak dopiero nabierze rumieńców, tak przypuszczamy, w kolejnych potyczkach. Tyszanie przecież nie zrezygnują tak łatwo ze zdobycia złota.


Wysoka stawka meczu sprawiła, że obie drużyny rozpoczęły nerwowo i ostrożnie. Goście grali z nieco większą werwą, choć w 8 min gospodarze mogli objąć prowadzenie po silnym uderzeniu Christiana Mroczkowskiego. W 10 min Mateusz Bepierszcz strzelił i krążek minimalnie minął cel. Kilkanaście sekund później był współautorem gola, bowiem podał do niezawodnego Grzegorza Pasiuta i ten wpakował krążek do siatki. Szybka, składna akcja i goście w pełni zasłużenie zostali nagrodzeni golem, bo mieli optyczną przewagę. Nic nie wskazywało, by gospodarze mogli wyrównać stan meczu. A tymczasem w 15 min Bartłomiej Jeziorski zdecydował się na strzał z koła bulikowego i krążek wpadł pod parkanem Johna Murraya. 2 min Szymon Marzec próbował zaskoczyć golkipera goście, ale tym razem bez efektu. Gra była prowadzona w szybkim tempie i obyło się bez kar, choć była kilka starć przy bandach.

„GieKSa” sprawiała nieco lepsze wrażenie i tak też było w kolejnej odsłonie. Jej akcje były płynniejsze i stwarzała większe zagrożnie pod bramką rywali. Fuczik miał zdecydowanie więcej pracy niż jego vis-a-vis Murray. Gospodarze grali zbyt nerwowo i ich akcje były szarpane. A przede wszystkim mało strzelali (zaledwie 3 razy w tej tercji), by mogli zdobyć gola. W 26:26min do boksu kar ponownie powędrował Komorski i goście wzięli się do solidnej pracy w tercji przeciwnika.
Ukoronowaniem tego był gol Juraja Simka, który krążek z bliskiej odległości skierował do siatki. Dobitkę Czecha poprzedziła uderzenie z daleka Aleksiegi Varttinena. GKS w pełni zasłużenie prowadził, ale zaledwie golem. Ostatnia tercja zapowiadała spore emocje. W 41 min po nieporozumieniu Teemu Pulkkinen przejął krążek i trafił w słupek. Część obserwatorów była przekonana, że „guma” znalazła się w siatce. Sędziowie jeszcze raz analizowali tę sytuację na wideo, podtrzymali tę decyzję. W 44 min karę otrzymał Marcin Kolusz i tyszanie mieli okazję na wyrównanie. Jednak gra z przewagą jednego zawodnika w ich wykonaniu była mizerna i nie mogła przynieść żadnych efektów. Potem mieli po raz drugi przewagę, bo w boksie kar znalazł się Patryk Wajda. Gra była niemal kopią poprzedniej przewagi. Tyszanie próbowali rozbić szczelną obronę gości, ale nic z tego nie wszyło. N 45 sek. przed końcem trener gospodarzy wziął czas. Tyszanie stworzyli sporo zamieszania i zdecydowali się na wycofanie bramkarza. Fraszko, na 2 sek. przed końcem ustalił wynik meczu strzałem do pustej. „GieKSa” pierwsze starcie finałowe wygrała w pełni zasłużenie. I czekamy na niedzielny rewanż.

GKS TYCHY – GKS KATOWICE 1:3 (1:1, 0:1, 0:1)

0:1 – Pasiut – Bepierszcz – Fraszko (9:57), 1:1 – Jeziorski – Galant (14:58), 1:2 – Simek – Varttinen (27:37, w przewadze), 1:3 – Frszko (59:58, do pustej).

Sędziowali: Paweł Breske i Tomasz Radzik – Wojciech Czech i Andrzej Nenko. Widzów 3000.

TYCHY: Fuczik; Pociecha (2) – Kaskinen, Younan – Nilsson, Bizacki- Ciura, Bagin; Szturc – Komorski (4) – Sedivy, Dupuy – Boivin – Mroczkowski, Jeziorski – Galant – Juhola, Marzec – Starzyński – Gościński, Ubowski. Trener Andrej SIDORENKO.

KATOWICE: Murray; Kriczek – Rompkowski, Kolusz (2) – Wajda (2), Wanacki – Varttinen, Musioł – Mrugała; Fraszko – Pasiut (2) – Bep[erszcz, Magge – Monto – Simek, Olsson – Pulkkinen – Lehtonen. Hitosato – Smal – Krężołek. Trener Jacek PŁACHTA.

Kary: Tychy – 6 min, Katowice – 6 min


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus