Pierwsza sensacja mundialu! Argentyna pod ścianą

Argentyna przegrała z Arabią Saudyjską 1:2, Leo Messi ostatni mundial może zakończyć na fazie grupowej. Ten wynik to sensacja. Saudyjczycy długo żyli na krawędzi, aż wreszcie oszaleli.


Korespondencja z Kataru

Tłum płynący na stadion Lusail niósł na ustach jedno hasło: „Leo Messi”. Nie brakowało fanów wystrojonych w koszulki Albicelestes, którzy listę nazwisk piłkarzy swojej drużyny kończyli na dwóch-trzech nazwiskach. Wielu tak naprawdę kupiło bilet tylko dla niego, skoro meczem z Saudyjczykami zaczął prawdopodobnie swoje ostatnie mundialowe przedstawienie. Może być przykre.

Koszulek z nazwiskiem Messiego od tygodnia jest na ulicach Dauhy najwięcej. Imigranci dzielą swoje sympatie między gospodarzy, Brazylijczyków oraz Argentyńczyków. Dwa mecze fazy grupowej Messi zagra na 80-tysięcznym, największym obiekcie turnieju. Lusail ugości także ćwierćfinał, półfinał i finał. Na razie Albicelestes mają tam jednak daleko.

Fasada stadionu przypomina plecioną miskę, ale sam obiekt powstał na terenie Lusail, czyli miasta przyszłości – naznaczonego imponującym deptakiem, luksusowymi sklepami, drapiącymi niebo wieżowcami. Miejsce, gdzie odbędzie się finał mundialu jest takie, jakim Katar chciałby być widziany: łączy tradycję z nowoczesnością.

Messi podczas meczu był nadobecny, realizator właściwie przykleił do niego kamerę. To on strzelił pierwszego gola – wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował, kiedy rywale powalili w polu karnym Leandro Paredesa. Rywale dyskusyjnym faulem nie dali sobie szans na czyste konto, choć kolejne minuty pokazały, że nie przeszkadza im piłka przy nodze.

Saudyjczycy grali futbol aktywny – postawili wysoko linię obrony, atakowali Argentyńczyków pressingiem, nie bali się dryblingów i akcji złożonych z szybkiej wymiany podań. Niósł ich także doping fanatycznych kibiców, którzy cieszyli się z małych rzeczy. Fetowali każdy udany odbiór, przechwyt, wybicie piłki na aut. Oszaleli tuż po przerwie.

Wystarczyły trzy sekundy – przechwyt w środku pola, szybkie podanie i Saleh Al Shehri, który posłał piłkę w długi róg. Kilka chwil później Argentyńczycy łapali się za głowy. Salem Al Dawsari przedryblował dwóch obrońców i huknął w długi róg, pod poprzeczkę. To był gol, który przedefiniował wyobrażenia o układzie sił w „polskiej” grupie.

Saudyjczycy prowadzili, choć w pierwszej połowie żyli na krawędzi. Wysoka obrona ułatwiła im pressing, ale zachęciła także rywali do prostopadłych podań. Piłka przed przerwą lądowała trzy razy w ich bramce, ale za każdym razem ze spalonego. Podopieczni Herve Renarda wytrzymali ataki rywali, a po przerwie wyprowadzili szokujące ciosy.

Argentyńczycy podawali piłkę wszerz boiska, szukali dziur w obronie Saudyjczyków, ale głową muru nie przebili. Rywale zawsze byli odrobinę szybsi, dokładniejsi, sprytniejsi. Momentami bronili się brawurowo, Abdulelah Al Amri jeszcze w doliczonym czasie wybijał piłkę z linii bramkowej. Nasi piłkarze jeszcze nie wyszli na boisko, a sytuacja w grupie już się skomplikowała.


Fot. Grzegorz Wajda