Pierwszy spokojny maj

– Rodzi się u nas coś fajnego. Wygrywamy mecze zarówno typowo piłkarskie, jak i taką „rąbankę”, co ostatnio w Siedlcach. Nie daliśmy się stłamsić twardo grającej Pogoni, odpowiedzieliśmy tym samym, zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i obroniliśmy prowadzenie. Zaraz nikt nie będzie pamiętał o stylu, a liczyć będzie się tylko to, że wróciliśmy do Tychów z punktami – mówi Daniel Tanżyna, środkowy obrońca GKS-u, autor „złotego” gola w sobotnim meczu na Mazowszu.

Drużyna Ryszarda Tarasiewicza znad strefy spadkowej przesunęła się już na 9. miejsce, tracąc do wicelidera, GKS-u Katowice, siedem punktów. Gdyby tak podczas kiepskiej jesieni tyszanie wygrali jeden mecz więcej, dziś biliby się o awans… – Teraz to można już tylko sobie gdybać. Tak jak powtarza nam trener, patrzmy na każdy kolejny mecz, chciejmy go wygrać, cieszmy się grą, dając też radość kibicom. A co zarezerwowało nam życie? Okaże się w czerwcu – przyznaje Tanżyna.

Tyszan czekają jeszcze w tym sezonie bardzo atrakcyjne mecze. Miedź, Raków, Katowice, Odra, Sosnowiec…
– Śmialiśmy się ostatnio z Łukaszem Grzeszczykiem, że odkąd gramy w Tychach, maj zawsze był nerwowy. A to walka o utrzymanie, a to o awans… Wszystko na „spinie”, na noże. Cieszymy się, że teraz ten miesiąc będzie spokojniejszy. Chcemy w każdym meczu zgarniać pełną pulę i budować pewność siebie na nowy sezon – podkreśla stoper GKS-u.

Piątkowy mecz z liderem I ligi będzie dla niego wyjątkowy, bo w Legnicy spędził swego czasu kilka lat. – Miedź przyjedzie nam ciężki teren. Mam nadzieję, że pokonamy lidera. Potem jednak… Niech już wygrywa wszystko i zrobi awans. To najmocniejsza ekipa w tej lidze – i zarazem najmocniejsza Miedź, odkąd pamiętam. Mają wszystko ku temu, by wywalczyć ekstraklasę. Właściciel, pan Dadełło, okazał się cierpliwy i wydaje się, że w tym roku wreszcie osiągnie cel – mówi Daniel Tanżyna.