Pierwszy transfer „Górali”. Węgier przyklepany

Gergoe Kocsis, 26-letni piłkarz rodem z Budapesztu, podpisał dwuletni kontrakt z Podbeskidziem.

„Górale” nie próżnują. Zaledwie kilka dni po tym, jak drużyna trenera Krzysztofa Bredego zapewniła sobie awans do ekstraklasy, władze klubu spod Klimczoka sfinalizowały pierwszy transfer. Wczoraj dwuletnią umowę z Podbeskidziem podpisał węgierski piłkarz, Gergoe Kocsis.

Nazwisko ma identyczne, jak absolutna legenda węgierskiego futbolu. Sandor Kocsis, głównie w latach 50. poprzedniego stulecia, był gwiazdą najwyższego światowego formatu. Zdobył złoty medal olimpijski i wicemistrzostwo świata. Na mundialu w 1954 roku został królem strzelców, zdobywając 10 goli.

Gergoe, czyli nowy piłkarz Podbeskidzia, na boisku odpowiada jednak za coś zupełnie innego. To zawodnik, którego „górale” sprowadzili na środek obrony, choć może też grać na pozycji defensywnego pomocnika. A nawet na prawej stronie defensywy.

Temat sprowadzenia Gergoe Kocsisa nie jest nowy i nikogo, kto śledzi poczynania klubu z Bielska-Białej, specjalnie nie zaskakuje. Otóż pod koniec lutego br. Podbeskidzie było bardzo bliskie pozyskania tego zawodnika. W Bielsku-Białej pojawili się wówczas jego menedżerowie, którzy doszli do porozumienia z władzami „górali”.

Kocsis miał przyjechać wówczas pod Klimczoka, aby dopełnić formalności. Jego ówczesny klub, przedstawiciel węgierskiej ekstraklasy, Zalaegerszegi TE, nie chciał robić zawodnikowi problemów. Klub ten bowiem, tak wynika z doniesień znad Dunaju, popadł w tarapaty finansowe i wstępnie zgodził się na to, aby rozwiązać kontrakt z zawodnikiem.

Następnie sprawy przybrały jednak dość nieoczekiwany obrót. 29 lutego br., kiedy Gergoe Kocsis był już spakowany i gotowy na podróż do Polski, w meczu ligowym przeciwko Mezokoevesd, jeden ze środkowych obrońców jego zespołu, Chorwat Matija Katanec, obejrzał czerwoną kartkę. Dlatego klub, w ostatniej chwili, zablokował transfer, bo potrzebował kolejnych usług Kocsisa.

W dwóch następnych meczach zawodnik pozostawał na ławce rezerwowych. Ale po wznowieniu rozgrywek – Węgrzy zrestartowali sezon pod koniec maja – piłkarz występował regularnie. Zagrał we wszystkich ośmiu meczach ligowych, choć w wyjściowej jedenastce wychodził na boisko trzy razy. Udało mu się jednak zanotować dwie asysty, a generalnie jego zespół radził sobie całkiem przyzwoicie. Przegrał tylko jeden mecz i utrzymał się w węgierskiej ekstraklasie.

Rozgrywki skończył na siódmej pozycji (na 12 zespołów), ale zdobył ledwie o dwa punkty mniej od Debreczyna, czyli drużyny, która z elitą się pożegnała.

Z dniem 1 lipca br. kontrakt Gergoe Kocsisa z Zalaegerszegi TE dobiegł końca i zawodnik stał się wolnym piłkarzem. Podbeskidzie, o ile nam wiadomo, cały czas monitorowało sytuację i skutek jest taki, że pod koniec zeszłego tygodnia węgierski piłkarz dotarł wreszcie pod Klimczok. A w poniedziałek złożył podpis pod dwuletnim kontraktem.

Oczywiście wszystko zweryfikuje boisko, ale wydaje się, że „górale” ubili ciekawy interes. Piłkarz urodzony w Budapeszcie jest bowiem uniwersalny i może występować na kilku pozycjach. Dodajmy jeszcze, że Gergoe Kocsis jest pierwszym Węgrem, który zagra w barwach bielskiego klubu. Stanie się zatem przedstawicielem już 26 kraju, który kiedykolwiek podpisał umowę z Podbeskidziem.

Na liście obcokrajowców prym wiodą, rzecz jasna, Słowacy. Ale w przeszłości nie brakowało w Podbeskidziu piłkarzy z Afryki, Japonii, Izraela czy Grecji.


Na zdjęciu: Gergoe Kocsis to pierwszy przedstawiciel Węgier, który podpisał kontrakt z Podbeskidziem.

Fot. Jakub Ziemianin/TSPodbeskidzie