Pietrowski ciągle w poczekalni

Obecnie ekstraklasowy bilans prawego obrońcy wygląda następująco. „Pietro” zagrał w 10 z 16 ligowych kolejek, 9 razy wychodząc w podstawowym składzie. W ostatnich pięciu meczach Pietrowski zaliczył jedynie trzy minuty w Płocku. Mecze w Kielcach i z Zagłębiem Sosnowiec 30-latek oglądał z wysokości ławki rezerwowych.

Mikrouraz, makroproblem

Rola Pietrowskiego diametralnie zmieniła się przez kłopoty zdrowotne. – Miałem delikatne problemy. Nie było to jednak nic poważnego, tylko mikrourazy. Mam nadzieję, że to już wszystko jest za mną. Od kilku dni jestem już w stu procentach zdrowy i gotowy do gry. Z formą myślę, że też jest dobrze. Czekam już tylko na to, aby dostać od trenera szansę w najbliższych meczach – mówi Marcin Pietrowski, który widzi też inną przyczynę tego, że ostatnio nie gra, pomimo powrotu do zdrowia.

– Drużyna dobrze wygląda, choć nie zawsze wygrywamy. W zasadzie to dopiero teraz w końcu roku przychodzą kartki, kontuzje, przemęczenia, więc w tym odwodzie trzeba mieć więcej zawodników – dodaje „Pietro”.

Konczi nie odpuszcza

Inna sprawa, że zmiennik i jednocześnie konkurent Pietrowskiego, czyli Martin Konczkowski kolejnymi występami w lidze doszedł do formy i z każdym kolejnym meczem jest trudniej go „wygryźć”. – To nie jest problem dla Piasta czy trenera, tylko dla mnie. To komfortowa sytuacja, że Martin jest w coraz lepszej formie, a ja także jestem gotowy do gry.

Rywalizacja jest na bardzo wysokim poziomie i to daje sztabowi szkoleniowemu komfort. Konkurencja tylko prowokuje do tego, aby jeszcze ciężej pracować. To jest dobre dla drużyny, gdy na każdą pozycję jest po dwóch równorzędnych zawodników. Dzięki temu każdy z nas podnosi swoje umiejętności, a ja będę na każdym treningu starać się udowodnić trenerowi, że zasługuję na miejsce w składzie. Jestem świadomy swojej sytuacji. Na każdym treningu chcę udowadniać, że należy mi się miejsce w składzie – uważa wychowanek Lechii Gdańsk, który w Gliwicach gra już od sezonu 2015/16.

Bez kalkulacji

Mający na koncie ponad 200 spotkań w ekstraklasie piłkarz przekonuje, że drużyna nie może kalkulować w najbliższym czasie, tylko po prostu zdobywać kolejne punkty, by do wiosny przystąpić z możliwie, jak najlepszej pozycji. – Nie patrzymy na końcówkę roku pod względem matematycznych analiz. Nie kalkulujemy, tylko myślimy o najbliższym spotkaniu. Nie zastanawiałem się ile musielibyśmy zdobyć punktów, żeby było milej i fajniej na wiosnę. Analizy nie mają sensu i to nie jest nasza rola, my jesteśmy od grania i od zdobywania punktów – uważa Pietrowski, który przyznaje, że zawodnicy muszą także przyzwyczaić się do gorszych warunków rozgrywania spotkań.

– Taka jest kolej rzeczy. Pogoda długo nas rozpieszczała i przyjemnie się grało. Teraz już przyszły przymrozki. Nie jest to komfortowa sytuacja. Wolimy grać przy dodatnich temperaturach, ale też nie należy robić z tego problemu, bo nie ma to dla nas aż takiego znaczenia. Jak się wyjdzie na murawę i trochę pobiega, to organizm się rozgrzewa. Przyjemność potem jest taka sama – kończy obrońca gliwiczan.

 

 

Na zdjęciu: Marcin Pietrowski zanotował ostatni występ od pierwszej minuty 5 października w Legnicy…