Piłka ręczna. Bardzo pieprzny trójmecz
To będzie bardzo pieprzny trójmecz, bo latem na linii Opole – Puławy wiele się działo. Przede wszystkim Azoty rozbiły 5-letni „związek trenerski” w Gwardii. Ofertę objęcia siódemki z Lubelszczyzny przyjął Michał Skórski, dotychczasowy asystent Rafała Kuptela. To duet, z którym nierozerwalnie wiążą się ostatnie sukcesy klubu z hali przy Oleskiej: od powrotu do krajowej elity aż po brązowy medal w ostatnim sezonie i miano jedynej drużyny, która pokonała w rozgrywkach krajowego hegemona, PGE Vive Kielce (w pierwszym półfinale).
Zanim do tego doszło, w ćwierćfinale Gwardia dwukrotnie pokonała Azoty, symbolicznie kończąc czteroletnią okupację trzeciego stopnia ligowego podium przez siódemkę z Puław.
Po tym niepowodzeniu człowiek decydujący w Azotach o wszystkim, czyli prezes Jerzy Witaszek, wymyślił sobie na ławce znanego z pracy w Płocku Manuela Cadenasa, ale Hiszpan ostatecznie odmówił. Zadanie totalnej przebudowy zespołu – który latem pożegnał się z większością obcokrajowców (zostali tylko Ukrainiec i Rosjanin w bramce) – i powrotu do gry o medale otrzymał Skórski, dla którego to pierwsza samodzielna praca w klubie.
Wciąż na linii
W Opolu po decyzji Skórskiego początkowo zapanowała konsternacja, a gorącokrwisty Kuptel irytował się nawet, gdy czytał teksty, z których miało wynikać, że praktycznie to nie on sam, lecz jego opanowany zwykle asystent decydował o obliczu Gwardii. Ale dziś obaj panowie na pewno przywitają się serdecznie.
– Michał nie ukrywał nigdy, że chce pracować na własną rękę i ma do tego święte prawo. Wciąż regularnie ze sobą rozmawiamy, teraz raz na dwa-trzy tygodnie. Kiedy ostatnio? Pomidor – w swoim stylu odpowiada Kuptel.
Na razie efekty nowej układanki Skórskiego w Puławach są jednak średnie – jego podopieczni przegrali już m.in. w Głogowie oraz w ostatnią niedzielę bardzo zdecydowanie w Zabrzu (25:32), a trener przekonuje się, że druga linia złożona z doświadczonego tria reprezentacji
– Przybylski, Szyba, Łangowski – nie gwarantuje zwycięstw. – Ja wciąż się uczę prowadzenia drużyny, tak samo jak mój zespół, w którym jest wielu nowych graczy, uczy się siebie – tłumaczył Skórski nieporozumienia i sporą liczbę błędów w grze Azotów w meczu z Górnikiem. – Najważniejsze, byśmy byli gotowi na najważniejszą część sezonu i rundę play off, czyli wiosną – podkreślał jednak nie bez racji.
Odbijanie piłeczki
Obaj szkoleniowcy przekornie licytują się, kto jest faworytem rywalizacji – oczywiście zrzucając tę rolę ze swoich podopiecznych. Żeby było ciekawiej – obie drużyny mają niemal identyczny dorobek: 21 pkt oraz po 7 zwycięstw i 3 porażki, Azoty mają minimalnie lepszy bilans bramkowy. – Gwardia to brązowi medaliści i dobrze wiem, że w Opolu marzą o fazie grupowej Pucharu EHF. To jest ich cel – przekonuje Skórski.
– A w Azotach gra niemal połowa reprezentacji Polski, naprawdę dobrzy gracze. Będą podrażnieni po Zabrzu, gdzie po prostu Górnik zagrał świetnie w obronie. Ale każdy mecz jest inny, a w środę atutem Puław będzie ich hala – odbija piłeczkę Kuptel.
Kolejny składnik smakowitej rywalizacji opolsko-puławskiej Antoni Łangowski. Czołowy przez cztery lata gracz Gwardii od września zdobywa już bramki dla Azotów. – Widać, że Tolek trzyma równą formę od początku sezonu. Będziemy musieli poświęcić mu więcej uwagi – przyznaje Kuptel.
Nie ma tajemnic
Po jego „gangu” nie widać specjalnego uszczerbku z powodu braku Łangowskiego, choć kontuzje nie omijają opolan – wciąż nie doszedł do siebie Wiktor Kawka, pauzował już Jędrzej Zieniewicz (odkrycie poprzedniego sezonu), niedawno na dłużej wypadł doświadczony leworęczny Przemysław Zadura, a z urazem zmaga się także kołowy Jan Klimków, na którego sidła zastawiało Vive (bez powodzenia). Bardzo udanie w schematy Kuptela wpisał się za to kolejny debiutant, 19-letni Szymon Działakiewicz, a na dobre zmężniał i wysoką formę od poprzedniego play offu trzyma środkowy rozgrywający Maciej Zarzycki. No i największy atut Gwardii: obaj bramkarze regularnie broniący na poziomie 40-50 procent!
– Nasz trzon zespołu gra ze sobą dłużej, podczas gdy w Puławach została przed sezonem wymieniona połowa składu, zespół potrzebuje czasu na zgranie. Niespodzianek przed sobą nie mamy, wygra ten, kto lepiej do meczu się przygotuje – przepowiada Rafał Kuptel.
***
Górnik daleko od Magdeburga
Po „niepodległościowej” wiktorii w niedzielę z Azotami Puławy (32:25) i awansie na 3. miejsce w tabeli dobre nastroje w Zabrzu, gdzie szykują się na wielkie święto.
Zanim w sobotę NMC Górnik podejmie w Pucharze EHF SC Magdeburg, dziś w ramach 11. kolejki superligi zagra w Piotrkowie. Na ławkach trenerskich po przeciwnych stronach zasiądą dwaj legendarni zawodnicy reprezentacji Bogdana Wenty – Marcin Lijewski i prowadzący od tego sezonu drużynę z Koziego Grodu Bartosz Jurecki. – Na razie nie myślimy o Magdeburgu, wszystkie siły na Piotrków, bo czeka nas tam trudna przeprawa. Rywal to ciekawa, bardzo dobra drużyna oraz specyficzna, gorąca hala – przestrzega szkoleniowiec zabrzan.
Na 13 wzajemnych potyczek w superlidze i Pucharze Polski Górnik wygrał 10, przegrywając tylko dwa razy (1 remis) – ostatnio wiosną w 2018 roku sensacyjnie we własnej hali 27:28.
Dwie ostatnie spotkania w hali Relax były bardzo zacięte, a zabrzanie wygrywali nieznacznie w takich samych rozmiarach – 28:26.
W poprzedniej kolejce piotrkowianie – zajmujący 10. miejsce w tabeli – przegrali w Szczecinie, ale we własnej hali są groźni; z czterech meczów w niej wygrali trzy – z MMTS-em Kwidzyn (32:20), Chrobrym (27:23) i Stalą (29:25), „planowo” ulegając jedynie Orlen Wiśle Płock (24:33).
Na zdjęciu: 43-letni Rafał Kuptel wciąż odpowiada za wyniki i grę Gwardii.