Piłka ręczna. Raczej mission impossible

 

Już w piątek meczem ze Słowenią o 18.15 w Goeteborgu reprezentacja piłkarzy ręcznych rozpocznie udział w mistrzostwach Europy, które w dniach 9-26 stycznia odbędą się w Szwecji, Austrii i Norwegii. W ostatnich tygodniach podopieczni Patryka Rombla wystąpili w dwóch turniejach towarzyskich, a z sześciu meczów wygrali tylko jeden – ze słabiutkimi Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Przegrali natomiast z Hiszpanią B (26:27), Białorusią (24:25), a także z Rosją (25:30), pierwszą drużyną Hiszpanii (31:35) oraz z Portugalią (27:34).

Oprócz spotkania ze Słowenią biało-czerwoni w pierwszej fazie Euro zagrają w grupie C jeszcze ze Szwajcarią (niedziela, 16.00) oraz z gospodarzami, Szwecją (wtorek, 20.30). Do rundy głównej awansują tylko dwa najlepsze zespoły.

Kibice chyba nie mogą być optymistami przed Euro, a pan takim jest? – zaczynamy rozmowę z Arturem Siódmiakiem.
Artur SIÓDMAK: – Jestem realistą, nie obiecuję sobie wiele i chciałbym także kibiców uczulić, żeby nie wieszali od razu psów na reprezentacji po ewentualnych porażkach. Jeżeli wrócimy do domu po trzech meczach, ale po ambitnej walce, to będzie tylko na plus, a doświadczenie dla zawodników bezcenne. Od dawna wiadomo, że zmiana generacji nie wyszła nam na dobre, zespół się dopiero buduje, ale widać w tej grupie pozytywne symptomy, potencjał. Mistrzostwa to także próba generalna, z kim z tego grona zawodników można wiązać przyszłość.

No tak, ale po trzech latach znów gramy w dużej imprezie, która na dodatek jest eliminacją do turniejów przedolimpijskich. Chciałoby się oglądać zwycięstwa, ale chyba nie mamy się co łudzić?
Artur SIÓDMAK: – Awans do dalszej fazy turnieju i czołowej dwunastki na Starym Kontynencie byłby dla mnie szokiem, czymś ponad nasz obecny stan, a miejsce gwarantujące udział w turnieju przedolimpijskim to na razie chyba mission impossible. Ale życzę oczywiście chłopakom jak najlepiej, zresztą sparingi to jedno, a oficjalny turniej zawsze wyzwala dodatkowe siły i motywację. Jeżeli mamy szukać swoich szans, to już w pierwszym meczu ze Słowenią, która zmieniła trenera tuż przed Euro, i ma swoje kłopoty, w tym kadrowe. Ten mecz da nam odpowiedź, czy możemy w tych mistrzostwach cokolwiek zwojować. Jeżeli naszych nie zje trema, jeżeli unikniemy dłuższych przestojów, jeżeli pomoże bramka, to kto wie. W drugim meczu powinniśmy powalczyć o wygraną ze Szwajcarią, bo na koniec mamy Szwecję, która – zwłaszcza na swoim terenie – moim zdaniem jest jeszcze dla nas nie do „ugryzienia”.

Ale w turnieju w hiszpańskiej Torrelavedze przegraliśmy wszystko, więc jak tu liczyć na wygrane zaledwie po kilku dniach…
Artur SIÓDMAK: – No tak, niektórzy zachwycają się nikłą porażką z Hiszpanią, ale mistrzowie Europy zagrali na 50 procent, to naprawdę było widoczne. Szkoda meczu z Portugalią, bo on mógłby dać zastrzyk pozytywnej motywacji przed inauguracją Euro, zwycięstwo podniosłoby morale w drużynie. Rozumiem jednak, że nasz zespół był na pewnym etapie przygotowań, nogi nie były jeszcze zbyt szybkie, a trener Rombel słusznie żonglował składem, nie rzucał wszystkiego na szalę. Przyjdzie świeżość i zobaczymy…

Dostrzegł pan jakieś pozytywy w grze naszej drużyny?
Artur SIÓDMAK: – Widzę dużo plusów: objawieniem był Dawid Dawydzik na kole, ciekawie wypadł młody Michał Olejniczak na środku rozegrania, powinien jechać na mistrzostwa. Ponadto fajnie pokazał się Szymon Sićko oraz dość skuteczne były skrzydła, Przemek Krajewski i Arek Moryto.

Ale więcej było chyba minusów…
Artur SIÓDMAK: – No tak, brakuje automatyzmów, nasi zawodnicy zachowują się na boisku jakby pierwszy raz się na nim widzieli; przestoje są bardzo duże – jest fajne, szybkie 15 minut, po czym 10 minut „piach”, tylko patrzymy. To oczywiście były tylko sparingi, ale wydawałoby się, że takie drużyny jak Rosja, Białoruś czy Portugalia powinny być w naszym zasięgu.

Więc na czym kibic mógłby oprzeć swój optymizm?
Artur SIÓDMAK: – Analizowałem nasz skład, jakby rozłożyć go na czynniki pierwsze, to wcale nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać: mamy trzech solidnych obrotowych, w bramce i na skrzydłach trzymamy poziom. Gorzej jest na rozegraniu. Na środku chyba Maciej Pilitowski, po prawej stronie Rafał Przybylski ma przebłyski, jest młody Maciej Majdziński. Po drugiej stronie dałbym więcej pograć w ataku Piotrowi Chrapkowskiemu. Owszem, w Magdeburgu on jest tylko do obrony, ale nie wiem, dlaczego w kadrze tak łatwo go „przeflancowaliśmy”? On był przecież dobrym „rzutkiem”, kiedyś niemal w pojedynkę wygrał dla Wisły Płock mistrzostwo Polski w finale z Vive.

Reasumując, czego możemy się po naszych spodziewać w najbliższym tygodniu?
Artur SIÓDMAK: – Chciałbym, żeby walczyli do ostatniej minuty, żeby zostawili całe serce na boisku. Umówmy się, my też w kadrze Wenty nie byliśmy artystami, ale nadrabialiśmy braki techniczne walecznością. Niech chłopcy nabiorą doświadczenia na dużej imprezie. Ta drużyna powinna być groźna za 2-3 lata, w mistrzostwach świata 2023, których będziemy współgospodarzami ze Szwecją, może w kolejnych igrzyskach. Ale jeżeli po drodze zdarzy się niespodzianka, to naprawdę super, życzę tego chłopakom.

 

Na zdjęciu: Dawid Dawydzik był objawieniem ostatnich sprawdzianów reprezentacji. Teraz jednak obrotowego Azotów Puławy czeka trudniejsze wyzwanie.