Piłka ręczna. Tylko trzy niewiadome

Na zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa Europy pojedzie 18 zawodników. Po turnieju w Gdańsku w grze o wyjazd do Bratysławy pozostało 21 kandydatów.


Selekcja jeszcze nie została zakończona – taki wniosek można wysnuć po turnieju, który między świętami a Nowym Rokiem był rozgrywany w gdańskiej Ergo Arenie. Przypomnijmy, że w 4Nations Cup Polacy uplasowali się na 2. miejscu, ustępując Tunezyjczykom – po porażce 26:30 – a wyprzedzili Japończyków i Holendrów, pokonując ich odpowiednio 28:27 i 33:27.

Szlifowanie mechanizmów

– Rozkręcaliśmy się z meczu na mecz, a wygrana z Holadnią, której zrewanżowaliśmy się za dwie porażki w eliminacjach mistrzostw Europy, doda nam dużo pewności siebie. Ten turniej traktowaliśmy jednak nie jako cel sam w sobie, tylko jako pewien etap przygotowań do mistrzostw Europy. W jego trakcie realizowaliśmy pracę motoryczną. Tak jak planowaliśmy, obciążenia rozłożone były bardzo szczegółowo, każdy dostał taką liczbę minut, jaką przewidzieliśmy przed imprezą. Wiedzieliśmy, że nasza gra może falować, ale nie spodziewaliśmy się, że przeciwko Tunezji aż 18 razy stracimy piłkę. To nas wybiło z rytmu – nie ukrywał selekcjoner reprezentacji, Patryk Rombel, dostrzegając sporo pozytywów.

– Ten turniej pokazał, że praca nad poprawą defensywy przyniosła efekt i na tym elemencie nadal będziemy budowali swoją grę. Zależy nam na mocnej obronie oraz na dalszym szlifowaniu pewnych schematów i mechanizmów, które już wypracowaliśmy. O pozostałych elementach również pamiętamy, bo zależy nam na tym, byśmy do pierwszego meczu na Euro z Austrią pod każdym względem byli optymalnie przygotowani – podkreślił 38-letni szkoleniowiec, twierdząc przy tym, że czas działa na korzyść jego zespołu, a ma na myśli kwestie motoryczne, techniczne i taktyczne. Czasu jednak nie ma zbyt wiele, bo wspomniane starcie z Austriakami już 14 stycznia.

Znacznie większa rola

Do imprezy w Gdańsku biało-czerwoni przygotowywali się w 23-osobowym składzie podczas zgrupowania we Władysławowie, ale nie uczestniczyli w nim Piotr Chrapkowski, Maciej Gębala i Melwin Beckman. Dwaj pierwsi to od lat filary kadry.

– Szkoda, że Maciek i Piotrek nie trenowali z nami w Cetniewie, ale były pewne sprawy, na które nie mieliśmy wpływu – powiedział Patryk Rombel, mając na myśli rozgrywki Bundesligi, toczone bez przerwy świątecznej. SC Magdeburg Chrapkowskiego przegrał we Flensburgu 27:30, ale nie stracił prowadzenia w tabeli oraz szans na obronę tytułu, z kolei SC DHfK Lipsk Gębali rozbił SC Erlangen 24:16, umacniając się na 8. miejscu. Obaj byli widziani w gdańskiej hali, bo obserwowali, jak radzą sobie koledzy (Gębalę uchwyciły nawet kamery i to w jednym z pierwszych rzędów), łapiąc oddech przed treningami z resztą zespołu.

– Zobaczymy, jak się do niego wkomponują i czy pozostaną na dalszym etapie selekcji – podkreślił trener Rombel, ale chyba z przymrużeniem oka, bo – jak już wspomnieliśmy – Piotr i Maciej to doświadczeni gracze, bardzo przydatni zwłaszcza w poczynaniach defensywnych, a wobec absencji Tomasza Gębali (nasz czołowy obrońca musiał się poddać operacji prawego stawu kolanowego, w którym dwukrotnie zerwał więzadła, aby był gotowy do gry na przyszłoroczne mistrzostwa świata) ich rola jeszcze bardziej wzrośnie.

Nie ma tego złego…

O wkomponowanie bardziej musi się martwić Beckman. Selekcjoner nieco zaryzykował, stawiając na urodzonego i występującego w Szwecji zawodnika. Dał mu szansę w listopadowych meczach ze Szwecją (24:31, 28:32) i ten – zastępując T. Gębalę – go przekonał, skoro powołał do szerokiej kadry na Euro. Nieobecność lewego rozgrywającego na pierwszym zgrupowaniu również była w pełni uzasadniona. 19 grudnia jego HK Aranas rozgrywał mecz z Hammarby (22:25), a w święta miał się zmierzyć ze Skovde, lecz w ostatniej chwili spotkanie to zostało odwołane. Malwin miał jednak za mało czasu, by przemieścić się do Gdańska i wystąpić w turnieju. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wszyło. Okazję do ponownego przetestowania zawodnika w „warunkach bojowych” sztab szkoleniowy będzie miał już od czwartku podczas turnieju w hiszpańskiej Cuence, gdzie – poza gospodarzami – rywalami biało-czerwonych będą Irańczycy i ponownie Japończycy.

Kwintet „odpalonych”

Od niedzieli 21 kadrowiczów trenuje w Płocku i właśnie tylu poleci w środę do Hiszpanii. Z tego grona będzie musiało odpaść 3 zawodników, bo na Euro reprezentacja ma zostać zawężona do 18 nazwisk, więc dla niektórych najbliższy turniej będzie miał bardzo duże znaczenie.

– Chcemy przećwiczyć pewne elementy, ale także stosować odpowiednią rotację, aby nie „zajechać” chłopaków – przedstawił plany na najbliższe dni Patryk Rombel, który wcześniej musiał pożegnać się z pięcioma kandydatami. W gronie „odpalonych” znaleźli się: bramkarz Miłosz Wałach (Wybrzeże Gdańsk), kołowy Bartłomiej Bis (Górnik Zabrze), lewoskrzydłowy Mikołaj Czapliński (Orlen Wisła Płock), prawoskrzydłowy Krzysztof Komarzewski (Orlen Wisła) oraz środkowy rozgrywający Wiktor Tomczak (Wybrzeże). Nie znaczy to jednak, że zawodnicy ci całkowicie stracili szansę na udział w mistrzostwach Europy. Podobnie jak 9 rezerwowych znaleźli się bowiem na 35-osobowej liście, którą władze ZPRP już w zeszłym roku przesłały do EHF, i w razie wypadku losowego (kontuzja, choroba) w każdej chwili muszą być w pełnej gotowości. A o uraz w tej dyscyplinie jest bardzo łatwo, o czym przekonał się Szymon Sićko. Lewy rozgrywający Łomży Vive Kielce skręcił staw skokowy, co wykluczyło go z turnieju w Gdańsku.

– Postęp w rehabilitacji jest znaczny. Wydaje się, że występ Szymka na Euro nie jest zagrożony. Jego obecność to wartość dodana do każdego zespołu – podkreślił trener Rombel, ale nie określił, czy sprawdzi tego zawodnika podczas turnieju w Hiszpanii.

(mha)


Na zdjęciu: Pozory mogą mylić, bo trener Patryk Rombel naprawdę ma w kim wybierać…

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus