[Piłkarz Roku 2018]. RL9 S.A. – marka nie tylko na boisku

Następny1 z 2
Użyj strzałek ← → do nawigacji

Robert Lewandowski był absolutnym dominatorem, nawet w sytuacji, gdy w reprezentacji Polski minione miesiące także on miał chude. A nawet mizerne. Ledwie cztery strzelone gole na dystansie minionego roku, wszystkie w spotkaniach towarzyskich, nieudany mundial, brak trafienia w kadrze po zmianie selekcjonera. Słowem – w drużynie narodowej miał rzeczywiście więcej powodów do frustracji niż do umiarkowanego choćby zadowolenia. Tyle, że przy wystawianiu oceny pod uwagę brane są także dokonania na niwie klubowej.

A na tej RL9 sprawił sobie – i fanom – wiele powodów do radości. Mimo dość marnej postawy Bayernu, wyśrubował wiele indywidualnych rekordów do poziomu światowego topu. W 48 rozegranych na wszystkich frontach spotkaniach w sezonie 2017/18 wbił dla Bawarczyków aż 41 goli. Jesienią w 24 występach w monachijskich barwach zdobył 22 bramki, w tym aż 8 w Lidze Mistrzów. I jest liderem klasyfikacji strzelców w obecnej edycji tych najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek na świecie.

240 tysięcy każdego dnia

To był czwarty z kolei sezon, w których – jako gracz Bayernu i reprezentant Polski – Robert Lewandowski przekroczył 40 trafień, co świadczy o stabilizacji formy na najwyższym możliwym poziomie. No i o spektakularnej powtarzalności. To bowiem rząd wielkości regularnie – oprócz naszego rodaka – dostępny jedynie dla Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Nikt nie powinien się zatem dziwić, że przy takich dokonaniach zarobki Roberta także są nieosiągalne dla nikogo innego. I to nie tylko pod naszą szerokością geograficzną, ale także w Niemczech. „Lewy” jest bowiem szczęśliwym posiadaczem najwyższego kontraktu w Bundeslidze.

Takiego, który po przeliczeniu daje dzienny zarobek w kwocie niemal 240 000 (słownie: dwieście czterdzieści tysięcy) złotych. Na godzinę wychodzi niespełna 10 tysięcy, zaś na minutę – sporo ponad 160 PLN. Z zastrzeżeniem, że to kwoty brutto, od których należy odprowadzić podatek. I drugim, iż przytoczone liczby dotyczą tylko wpływów z tytułu umowy z Bayernem, która – wedle informacji „Sportu” – w sezonie 2018-19 – opiewa na okrągłe 20 milionów euro.

 

Robert Lewandowski i Thomas Muller
Fot. PressFocus 

Robert zawodowiec

To znaczy taka jest pensja podstawowa naszego rodaka w Bayernie, ponieważ do regulaminu wynagradzania pracodawca naszego rodaka wpisał również bonusy. Za wygranie Ligi Mistrzów, poparte mistrzostwem i Pucharem Niemiec, za tytuł króla strzelców Bundesligi, a także – za miejsce w czołowej trójce plebiscytu „France Football”. A spełnienie wszystkich wspomnianych warunków wiązałoby się z wypłatą dodatkowych 2,5-3 milionów euro.

Wspomniane sumy przyprawiają o zawrót głowy, przy czym wyraźnie trzeba zaznaczyć, że na każde euro Robert sumiennie zapracował. Jest profesjonalistą, który nawet jeśli ma w głowie już innego pracodawcę, to temu, który mu aktualnie płaci daje maksimum – zaangażowania i umiejętności. Najlepiej przekonali się o tym w Borussii Dortmund, która mogła, ale nie chciała zarobić na karcie Lewandowskiego rok przed upływem kontraktu, bo agenci napastnika byli już wówczas po słowie z Bayernem. Obyło się wtedy bez strajku włoskiego – ani jakiegokolwiek innego – ze strony naszego reprezentanta, a skończyło tytułem króla strzelców Polaka na pożegnanie z BVB.

lewandowski
Fot. PAP/EPA.

Dlatego też nikt nie powinien być zdziwiony, że mimo krytycznych słów pod adresem polityki prowadzonej przez klub z Bawarii i pewnych dąsów przed mundialem w Rosji, w 2018 roku RL9 wykręcił swój drugi strzelecki wynik (w roku kalendarzowym) w Monachium, który poparł wywalczeniem armaty dla najlepszego snajpera Bundesligi poprzedniego sezonu. Bo tak pojmuje zawodowstwo: może mieć odrębne zdanie w kluczowych kwestiach – i nie waha się go publicznie zaprezentować – ale najlepiej jak potrafi wykonuje to, na co umówił się podczas podpisywania umowy.

Ile warta jest… twarz?

Prawda jest zresztą taka, że jeśli gdziekolwiek zimą pojawią się wzmianki o zainteresowaniu jakąkolwiek ofertą transferową ze strony Lewandowskiego, to trzeba będzie je potraktować wyłącznie jako podnoszenie klikalności portalu lub nabijanie nakładu przez gazetę. I to nie tylko dlatego, że Robert (znów) czuje się szczęśliwy w Monachium. Przede wszystkim z tego względu, że piłkarze formatu kapitana reprezentacji Polski nie zmieniają klubów w połowie sezonu. Agentem „Lewego” jest – oficjalnie – od lutego ubiegłego roku Izraelczyk Pini Zahavi, któremu z polskiej strony pomaga Jerzy Kopiec (prowadził karierę m.in. Dawida Janczyka), ale w tym momencie sekcja sportowa w fabryce o nazwie RL9 jest w zasadzie uśpiona.

Jeśli bowiem kapitan reprezentacji Polski miałby gdziekolwiek przejść przed wypełnieniem wygasającego 30 czerwca 2021 roku kontraktu z Bayernu, to tylko do Realu. Przede wszystkim dlatego, że o grze w Madrycie marzył jako dzieciak, ale też z uwagi na… globalną rozpoznawalność „Królewskich” na świecie. Co mogłoby znaleźć przełożenie na liczbę i wysokość kontraktów reklamowych zawieranych przez naszego rodaka.

Lewy
Fot. Pressfocus

A reklamy to ważny filar w przychodach Lewandowskiego. Wizerunek bramkostrzelnego napastnika użyczany był za nie mniej niż 250 tysięcy euro (w sytuacjach, kiedy nie wymagało to czasochłonnego zaangażowania w plany zdjęciowe), umowy za milion euro podobno także się jednak zdarzały. Tyle że w Niemczech Robert – wysoko ceniony w Polsce (patrz: Oshee i/lub Vistula), jest wykorzystywany na rynku reklamowym w znikomym stopniu.

 

Lewandowski niedoceniony w Niemczech

Mimo trzech tytułów króla strzelców i statusu największej gwiazdy Bundesligi, producenci zza naszej zachodniej granicy nie traktują „Lewego” jako najlepszego, czy nawet czołowego filara marketingowego. Wolą, i to zdecydowanie, rodzimych herosów. Co prawda można zobaczyć naszego rodaka również tam w różnorakich spotach, ale najczęściej – w kampaniach zlecanych przez Bayern, co jest obwarowane stosownym podpunktem w kontrakcie z klubem.

Natomiast globalne marki – „Lewy” związany jest z Huawei, Nike, czy Head&Shoulders, promował również Coca-Colę, czy Gilette – podejmując współpracę i ustalając gażę sugerują się medialnymi zasięgami kandydatów i ich rozpoznawalnością. A z uwagi na większe znaczenie i rezonans marki Real (niż Bayern) nie tylko w bliskiej Hiszpanom językowo oraz kulturowo Ameryce Południowej, ale też w Azji, nawet prawy obrońca „Królewskich” może „sprzedawać twarz” za znacznie większe stawki niż najlepszy snajper Bundesligi.

 

Boniek razy… cztery

O ile w perspektywie zimowego okienka nie ma tematu transferu Lewandowskiego, który jest w pełni skoncentrowany na osiągnięciu jak najlepszych wyników z Bayernem – a przy okazji wyśrubowaniu własnych statystyk – a temat Realu może (ewentualnie) odżyć dopiero latem, o tyle praca nad zasięgami profili Roberta trwa bez przerwy. Niemal 14 milionów obserwujących na Instagramie, ponad 9 mln na Facebooku i niemal 1,2 mln na Twitterze nie wzięło znikąd.

https://www.instagram.com/p/Brx25LmBEb4/?utm_source=ig_web_button_share_sheet

Najbliższy obecnie doradca Roberta, zajmujący się także obsługą kontraktów reklamowych – kolega ze szkolnej ławy, i także fan Realu – Tomasz Zawiślak wymyślił nawet komunikowanie się z kibicami w języku… chińskim. I to na długo przed podjęciem współpracy z Huaweiem. Efekt jest taki, że już w połowie poprzedniego roku specjaliści – na podstawie liczonych w setkach tysięcy interakcji – wyceniali, że aby osiągnąć takie wyniki jak post „Lewego” na Facebooku informujący, że został ojcem, trzeba by na reklamę wydać… pół miliona złotych. Zaś miesięczną wartość mediową jego fanpage’u oszacowano już wtedy na 2 miliony złotych.

W tegorocznym grudniowym wydaniu magazynu „Forbes” można natomiast znaleźć informację, że Lewandowski był bezdyskusyjnie najbardziej medialnym człowiekiem w polskim sporcie w 2018 roku. Liczba publikacji na jego temat przełożyła się na ekwiwalent reklamowy w wysokości 184,1 miliona PLN. I był to wynik niemal czterokrotnie wyższy niż w przypadku Zbigniewa Bońka!

FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

 

Zaufani ludzie RL9

A skoro komunikacja jest tak ważna, to logiczne, że Robert zatrudnia sztab ludzi do pomocy w tym zakresie. To znaczy sam również dokonuje wpisów w social mediach, ale ma też pełne zaufanie do najbliższych współpracowników, których zestaw zamyka się – obok wspomnianego Zawiślaka – na osobach Jakuba Zajdela, którego podstawową specjalizacją są działania marketingowe i Moniki Rebizant. Ta ostatnia przez lata była przede wszystkim medialną asystentką Lewandowskiego, lecz już dość dawno temu jej rola uległa przemodelowaniu. Obecnie jest odpowiedzialna głównie za obsługę publicznej aktywności żony piłkarza, Anny.

Przewartościowanie w grupie wsparcia RL9 było możliwe także dzięki temu, że gracz Bayernu założył własną agencję, specjalizującą się w komunikacji marketingowej – Stor9. A ta z założenia ma stanowić dodatkowe wsparcie dla współpracowników obojga małżonków. Przede wszystkim – być dla Lewandowskich centralą ułatwiającą działania o charakterze biznesowym i usprawniającą kontakt z zewnętrznymi partnerami, jak Robert tłumaczył na łamach cytowanego wcześniej „Forbesa” tuż po otworzeniu tego biznesu. Warto w tym miejscu dodać, że Lewandowski zainwestował również w – należący do Group One – dom mediowy o nieprzypadkowej nazwie RL Media. I przy pomocy posiadanych w portfolio instrumentów z tego segmentu jest w stanie realizować kampanie medialne nie tylko dla siebie i żony, ale także innych gwiazd sportu i show-biznesu.

Na liście najbogatszych Polaków

Rok 2018 był pierwszym w życiu Roberta, w którym został sklasyfikowany na liście najbogatszych Polaków przygotowywanej przez tygodnik „Wprost”. Dziennikarze wspomnianego magazynu osobisty majątek zawodnika oszacowali w czerwcu na 353 miliony złotych, co dało debiutantowi 94. pozycję wśród krajowych krezusów. Dla porównania – kilka tygodni wcześniej specjalistyczny portal transfermarkt.de rynkową wartość najlepszego polskiego piłkarza wyceniał na 90 milionów euro, co przy ówczesnym przeliczniku dawało… 378 milionów złotych.

Tyle że tuż przed Bożym Narodzeniem – po uwzględnieniu nieudanego dla naszej reprezentacji i jej kapitana mundialu oraz… peselu RL9 –  wspomniana niemiecka witryna znacznie zredukowała szacunki dotyczące Lewego – do 70 milionów euro, co po zamianie na PLN po obecnym kursie daje 301 milionów złotych. I wskazuje, że 30-letniemu sportowcowi już na tym etapie kariery udało się zgromadzić majątek wyższy niż ten, który stanowią jego… nogi. Stało się tak oczywiście głównie dzięki wspomnianemu na początku tego tekstu rekordowemu w skali Bundesligi kontraktowi z Bayernem, ale zarobkowe aktywności Roberta nie ograniczają się do boiska, rynku reklamowego i szeroko pojętego segmentu mediowego. Gwiazda Bundesligi stawia bowiem na zróżnicowany – jak to się fachowo określa – portfel inwestycyjny.

 

Deweloper z zaufaniem do partnerów

Wiadomo, że Robert ma udziały w spółce RL Management, która zajmuje się wynajmem i zarządzaniem nieruchomościami. Kiedy jego agentem był jeszcze Cezary Kucharski, na spółkę nabyli grunty nieopodal stołecznego lotniska Okęcie. Po ustaniu współpracy, która została – jak się wydaje bezpowrotnie – zawieszona we wszystkich aspektach, losy gruntów też zostały przesądzone. Logika podpowiadała, że jedna ze stron umowy spłaci drugą i zapewne tak się już właśnie stało. Jedna nieruchomość w tę, czy tamtą stronę z perspektywy tak majętnego człowieka jak Lewandowski – przynajmniej teoretycznie – nie powinna stanowić żadnego zagadnienia, ale na tym przykładzie najlepiej widać, jaka jest idea, która przyświeca w inwestycjach ośmiokrotnemu zdobywcy Złotych Butów.

fot. Piotr Kucza / źródło: 400mm

Otóż, wbrew obawom sympatyków – i krytyków – wynikającego z zaangażowania w biznes piłkarza Bayernu, Robert najczęściej wkracza w branże, w których może liczyć na zaufanych partnerów. Co daje mu ten komfort, że później to udziałowcy mogą pilotować inwestycje i pilnować konkretnych robót. – Fakt, że „Lewy” wszedł w deweloperkę nie oznacza przecież, że strasznie kręci go struktura używanego do budowy drewna. Albo że będzie analizował skład materiałów, z jakich powstają budynki. Z jednej strony nie ma na to czasu, a z drugiej – to nie jest powinność inwestora. Zatem biznesowa działalność nie absorbuje czasu, który poświęca na obowiązki profesjonalnego piłkarza – jak zauważyła osoba dobrze zorientowana w zwyczajach i działaniach podejmowanych przez Roberta.

 

Kupiec… Wenecji

Inna sprawa, że właśnie deweloperka to istotny punkt biznesowej aktywności Lewandowskiego. Poprzez spółkę LS Investments nasz najbogatszy sportowiec realizował inwestycję – znajdującą się już na ostatnim etapie sprzedaży – w osiedle apartamentowców na warszawskich Szczęśliwicach. Położone nieopodal obiekty WKT Mera były natomiast placem budowy kliniki specjalizującej się w medycynie sportowej. Z kolei współwykonawcą mariny wraz z portem (i pływającym serwisem) dla sprowadzanych z Włoch gondoli i restauracją na jeziorze Niegocin ma być spółka pod szyldem „Nowe Mazury 8”, w której jednym z trzech udziałowców jest właśnie Lewandowski.

Projekt wcielany w życie w Giżycku nosi wdzięczną nazwę Wenecja Mazur. A jako inwestycję w sektor deweloperski należy traktować również nabycie przez reprezentanta Polski lokalu na 8 piętrze w prestiżowym apartamentowcu przy ulicy Złotej 44 w Warszawie, w którym oprócz mieszkań, znajduje się pełnowymiarowy basen, siłownie, sauny, i gabinety odnowy. Wartość każdego mieszkania jest tam wielomilionowa (cena za metr to ok. 28 tysięcy złotych), tyle że słynny piłkarz mógł skorzystać – korzystając z roli magnesu dla innych nabywców – ze znacznej zniżki. Sięgającej – podobno – nawet 50 procent.

 

Samurai pomoże dzieciom

Robert jest młodym człowiekiem, zadbał więc także, aby w jego portfelu znalazły się innowacyjne, czyli mocno przyszłościowe aktywa. Choćby takie, jak oferuje fundusz Protos Venture Capital. Tę firmę założyli przedsiębiorcy, którzy postanowili inwestować w internetowe start-upy we wczesnym etapie rozwoju, kiedy ryzyko inwestycji jest podwyższone. W jej portfolio znajdują się bardzo różnorodne firmy – od internetowej platformy handlowej ze zdrową żywnością „Lokalny Rolnik”, przez sportowy serwis informacyjny „Sporticos.com”, po platformę sukni i akcesoriów ślubnych „Twojasuknia.pl.”, czy narzędzie do tworzenia sklepów internetowych „Shoplo.com”.

Credit: Lukasz Laskowski / Press Focus

Najwyraźniej dotąd Lewandowski nie zraził się do innowatorów i przedsiębiorców stawiających pierwsze kroki w biznesie, skoro – wraz z Dawidem Urbanem – zainwestował w spółkę Samurai Labs. To przedsięwzięcie, którego autorzy – dzięki sztucznej inteligencji wykrywającej przemoc w sieci – chcą zwiększyć bezpieczeństwo dzieci w Internecie. I połączyć, jak deklarują, tę walkę o dobrą sprawę z komercyjnym aspektem, czyli redukcją odpływu użytkowników z serwisów społecznościowych, gier online i platform e-sportowych.

Kapitan reprezentacji Polski nie ucieka także od inwestycji w sektor, z którym – z racji wykonywania zawodu – ma najczęstszy kontakt. Podjęta tuż przed mundialem aktywność Lewego na rynku inwestycyjnym dotyczyła zakupu udziałów w sklepie piłkarskim Zgoda FC, którego siedziba znajduje się przy ulicy – jakżeby inaczej – Zgoda w Warszawie. W ofercie utworzonej w kwietniu spółki można znaleźć asortyment piłkarski, stroje klubowe, piłki, odzież sportową czy ochraniacze. Natomiast jesienią, czyli już po mundialu Robert ogłosił, że w polskiej stolicy postanowił wybudować także własną akademię piłkarską. – Chciałbym w ten sposób umożliwić młodym piłkarzom lepszy start i przekazać im swoją wiedzę – zapowiedział RL9 w polskim Radiu Dla Ciebie. Co prawda nie podał jeszcze szczegółowej lokalizacji tego projektu, a tym bardziej założeń programowych, które będą jego szkółkę wyróżniać na tle bardzo dużej konkurencji, ale w ciemno można zakładać jeśli już przyłoży się do tej inwestycji, to będzie działał z rzadko oglądanym rozmachem.

 

Akademia pod szczególnym patronatem

Zresztą kto inny – i to nie tylko pod naszą szerokością – miał okazję podpatrywać metody szkoleniowe takich tuzów, jak Pep Guardiola, Juergen Klopp, Carlo Ancelotti, Jupp Heynckes czy Adam Nawałka? I kto może pochwalić się równie bajeczną techniką, a także niełatwą drogą na światowy top, wiodącą przez ślepą uliczkę w okolicach ulicy Łazienkowskiej w Warszawie? Powyższe pytania mają oczywiście charakter retoryczny…

 

Nasze ubiegłoroczne trofeum RL9 wręczył prezes wydającej „Sport” spółki Whizz, Jarosław Matusiak.
FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

 

Następny1 z 2
Użyj strzałek ← → do nawigacji