Piłkarze GKS-u Tychy trzymają kciuki za hokeistów

W Wielką Sobotę może dojść do kuriozalnej sytuacji, czyli nałożenia się terminów dwóch niezwykle ważnych dla kibiców GKS-u Tychy wydarzeń. O godz. 17.45 rozpocznie się piłkarski mecz wiosny, czyli domowe derby z Ruchem Chorzów. Wcześniej, bo o 16.30, może z kolei odbyć się w Katowicach szóste spotkanie finału Polskiej Hokej Ligi między tyszanami a Tauronem KH GKS-em. Może – ale nie musi, jeśli dziś w Tychach gospodarze postawią kropkę nad „i”, wygrają z Katowicami i sięgną po złoto. Czego z całego serca klubowym kolegom życzą piłkarze, by oszczędzić kibicom sobotniego dylematu i wyboru między wycieczką na trybuny stadionu przy Edukacji a transmisją telewizyjną z Katowic.

„Kiki” też się cieszył

– Mam nadzieję, że chłopaki załatwią sprawę jak najszybciej i już w czwartek będą świętować – mówi Daniel Tanżyna, środkowy obrońca GKS-u. – Trening mamy dziś co prawda o 15.00, ale postaram się zrobić wszystko, by zawitać na lodowisko. Bardzo mocno kibicuję. Może jakoś mocno się z hokeistami nie znamy, ale czasami spotykamy się w klubie w kriokomorze, bo też chodzą tam na odnowę, regenerację. Zawsze pogadamy w miłej atmosferze i jest wesoło.

Chłopaki wygrali z dużą przewagą sezon zasadniczy, więc mistrz powinien wrócić do Tychów. Wszystko jest na jak najlepszej drodze, by tak się stało. Swoją drogą, na poprzednich domowych meczach finału PHL byliśmy większą piłkarską ekipą. O Mateuszu Grzybku nie ma co wspominać, bo jest rodowitym tyszaninem i od zawsze interesuje się hokejem. Zabraliśmy też Konrada Jałochę i Keona Daniela (pochodzącego z Trynidadu i Tobago – dop. red.), który był bardzo zadowolony. Mimo że „Kiki” w Stanach Zjednoczonych chadzał na NHL, na mecze przy 25-tysięcznej publiczności, to i tak bardzo mu się podobało.

Na lodowisku panuje świetna atmosfera, kibice dopisują, jest bardzo głośno, fajnie się to przy takiej otoczce ogląda. Na hokeistów też to działa, bo zasuwają aż miło – dodaje „Dixon”, który – mimo że pochodzi z południa województwa śląskiego, gdzie wielkich tradycji hokejowych nie ma – lubi tę dyscyplinę od małego.

– Gdy byłem trochę mniejszy, w rodzinnym Rogowie nawet jeździliśmy na nartach! W hokeja też się grało. Nie krążkiem jednak, a kortówką tenisową, żeby tak po nogach nie bolało… Graliśmy na zamarzniętym stawie, jeździliśmy też na lodowisko do Pszowa. Naprawdę fajny sport. Do dziś gdzieś na strychu mam dwa kije i łyżwy, a odkąd jestem w Tychach, gdy tylko czas pozwala, zaglądam na mecze GKS-u z dużą przyjemnością – opowiada Tanżyna.

Zastrzyk optymizmu

Tyscy kibice żyją dziś dwutorowo. Jedno to walka hokeistów o złoto, drugie – pierwsze po ponad 40 latach derby z Ruchem.

– Nikogo w szatni nie trzeba mobilizować na ten mecz – zaznacza stoper GKS-u. – Wyczuwa się wyjątkowy klimat. Wiemy, jak wiele osób przyjdzie na mecz z tak prestiżowym rywalem o wielkiej marce. Nasi kibice ostrzą sobie zęby na derby, a my podobnie. Wierzę w to, że w Wielką Sobotę dojdzie do wielkiego meczu, który zakończy się korzystnie dla nas. W tym roku wygraliśmy oba dotychczasowe spotkania, które dały nam zastrzyk optymizmu, nadziei, pozytywnej energii. Cieszymy się, że oddźwięk naszych występów był pozytywny. Podkreślam, że to naprawdę nie były łatwe mecze. Chrobry w tabeli jest wysoko, a i Stomil nie był łatwym przeciwnikiem, bo to nasz bezpośredni rywal w walce o utrzymanie, niewygodny, w każdym meczu grający jak o życie. Wierzę, że teraz wygramy jeszcze 2-3 mecze, zyskamy spokój i nie będziemy musieli oglądać się na dół tabeli – podkreśla Tanżyna.