Piłkarze Lecha ponownie nabrali lekkości

Piłkarze Lecha Poznań na zwycięstwo w rozgrywkach ligowych czekali 44 dni.


Czterdzieści cztery dni czekali piłkarze „Kolejorza” na kolejną wygraną w PKO Ekstraklasie. Siódmego marca br. pokonali na wyjeździe Pogoń Szczecin i od tamtej pory daremnie czekali na kolejny komplet punktów. Doczekali się we wtorek, aplikując Lechii Gdańsk trzy gole. To już ich piąta tak duża zdobycz bramkowa w bieżących rozgrywkach, wcześniej pokonali 4:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała, 4:1 Piasta Gliwice oraz zremisowali 3:3 z Rakowem Częstochowa i Śląskiem Wrocław.

Szczególne powody do zadowolenia mieli dwaj młodzieżowcy grający w ekipie trenera Macieja Skorży – Michał Skóraś i Jakub Kamiński. Pierwszy z nich otworzył konto bramkowe „Kolejorza”, drugi popisał się kapitalnym rajdem i asystą przy trafieniu Daniego Ramireza.

– Musieliśmy w tym meczu pokazać, że umiemy przełożyć to, co ćwiczymy na treningach także na mecze i myślę, że nam się to udało – powiedział wychowanek Szkółki Piłkarskiej MOSiR Jastrzębie. – Pokazaliśmy charakter, grę do końca, nie straciliśmy bramki, a strzeliliśmy trzy, co od dłuższego czasu nam się nie zdarzało. Przede wszystkim podobało mi się jednak to, jak wszyscy walczyli na boisku. Każdy dawał z siebie maksimum i wspierał kolegę z zespołu, gdy była taka potrzeba. Razem sprawiliśmy, że Lechia właściwie ani razu nam nie zagroziła.

Powody do satysfakcji miał także Jakub Kamiński. – Byliśmy dobrze zorganizowani, a Lechia nam praktycznie nie zagroziła – stwierdził „Kamyk”. – Myślę, że rywale opadli po przerwie z sił, a my w większym stopniu dążyliśmy od nich do tego, żeby mecz wygrać. Przeciwnicy na początku próbowali nas wysoko naciskać, ale gdy udało nam się parę razy spod ich pressingu wyjść, stworzyły się dla nas cenne przestrzenie, które wykorzystaliśmy. Druga bramka zamknęła to spotkanie, dołożyliśmy trzecią i mieliśmy już wszystko pod kontrolą.

Mecz z gdańszczanami był drugim pojedynkiem, w którym poczynaniami „Kolejorza” dyrygował z ławki rezerwowych trener Maciej Skorża. Pierwsze podejście 49-letni szkoleniowiec „spalił”, bo jego drużyna przegrała 1:3 z Rakowem Częstochowa. Teraz jego zespół zgarnął komplet punktów, ale Skorża nie piał z zachwytu nad postawą swoich podopiecznych, dostrzegając w ich grze mnóstwo mankamentów. – Spotkanie miało różne fazy, różne momenty naszej lepszej i gorszej gry, szczególnie w I połowie – podsumował szkoleniowiec drużyny z Bułgarskiej.


Czytaj jeszcze: Koncert Lecha po przerwie

– Biorąc pod uwagę organizację gry, było to na niezłym poziomie, jednak jeśli chodzi o momenty, kiedy Lechia przeważała i grała piłką, za dużo pozwalaliśmy zmieniać ciężar gry, nie odcinaliśmy dobrze i generalnie byliśmy zbyt spłaszczeni, przez co rywale dyktowali nam warunki. Był to trudny moment dla nas. Na szczęście utrzymywaliśmy wtedy dyscyplinę taktyczną, to było dla mnie bardzo ważne – dużo pracy w środkowej strefie i na skrzydłach. Cała drużyna naprawdę fajnie i bardzo ciężko pracowała.

Takie momenty będą, ale bardzo się cieszę, że potrafiliśmy z tego wyjść. W II połowie gra się otworzyła, wyszliśmy wyżej, udało się kreować sytuacje. Bramki spowodowały, że drużyna nabrała lekkości, momentami mieli radość z gry. Bardzo mnie to cieszy, widać, że zawodnicy tego potrzebują. Byliśmy skuteczni, wygraliśmy z bardzo dobrze zorganizowaną drużyną i trochę optymizmu w nas się pojawiło.

Kolejnym „egzaminatorem” Lecha będzie Podbeskidzie Bielsko-Biała, z którym zmierzą się już w piątek.


Na zdjęciu: Michał Skóraś (z lewej) otworzył konto bramkowe Lecha w pojedynku z Lechią Gdańsk.

Fot. Damian Kościesza/PressFocus