Piłkarze Śląska sami zafundowali sobie kłopoty

Piłkarze Śląska Wrocław nie mogą przeboleć ostatniej porażki.


Porażka Śląska Wrocław w Niecieczy była – mimo wszystko – niespodzianką. Po wcześniejszej, efektownej wiktorii w Krakowie z Wisłą, spodziewano się, że zespół trenera Jacka Magiery będzie kontynuował zwycięski marsz. Zaczął zgodnie z planem, ale potem sprawy wymknęły się wrocławianom spod kontroli. W końcówce wejście smoka miał 22-letni Adrian Łyszczarz, który w ciągu kilku minut strzelił dwa gole, doprowadzając do remisu. Ale w doliczonym czasie gry nadzieje Śląska na remis rozwiał Mateusz Grzybek…

Dobrze weszliśmy w mecz, szybko zdobyliśmy bramkę, później dołożyliśmy jeszcze jedną, ale po interwencji VAR nie została uznana – powiedział Adrian Łyszczarz. – Naprawdę duży rollercoaster, bo przegrywaliśmy 1:3, ale zdołaliśmy doprowadzić do remisu 3:3 i w ostatniej akcji meczu straciliśmy czwartego gola. Złość jest bardzo wielka i ciężko cokolwiek powiedzieć po takim spotkaniu.

Wolałbym cieszyć się z tego, że wygraliśmy mecz niż z tego, że zdobyłem dwie bramki. Tak naprawdę mieliśmy dużą przewagę nad rywalem, powinniśmy grać spokojniej, więcej ziemią i strzelić czwartego gola, a jak nie, to przynajmniej zremisować. Myślę, że sportowa złość działa pozytywnie na piłkarzy, więc zrobimy wszystko, żeby po takim meczu wyjść w piątek na Jagiellonię i wygrać.

Rozczarowany wynikiem był także Dino Sztiglec. – Bardzo dobrze zaczęliśmy mecz w Niecieczy i na boisku czuliśmy, że możemy osiągnąć bardzo dobry wynik – stwierdził Chorwat.

– Jasne, trudno jest wygrać 5:0, jak z Wisłą Kraków, ale mieliśmy wrażenie, że jesteśmy wyraźnie lepszym zespołem. Kierunek gry zmienił się po naszej bramce, która nie została uznana ze względu na spalonego, o czym zdecydował VAR. Przyjechaliśmy wygrać z Bruk-Betem i nie ma żadnej wymówki, że tego nie zrobiliśmy. Na boisku nie było czuć, żeby przeciwnik kontrolował przebieg gry, nawet na początku II połowy, gdy strzelili dwa gole. Straciliśmy bramki po swoich stratach. Ciągle czułem, że prowadzimy grę, a oni czekali na szybkie przejścia, kontry i głównie to chcieli robić.



Oczywiście to, że podnieśliśmy się z wyniku 1:3 jest pozytywne, wróciliśmy do gry, wyrównaliśmy. W piłce nie gra się do 90 minuty, tylko do końca doliczonego czasu, a my najwidoczniej nie byliśmy odpowiednio skoncentrowani w ostatnich sekundach.

Jasne jest, że w sporcie czasami przegrasz, czasami stracisz gola w ostatniej akcji, to się zdarza. Jednak jeśli chcemy być drużyną w samym czubie tabeli, to takie mecze musimy zamknąć wcześniej i nie dopuścić do nerwowej końcówki.


Na zdjęciu: Dwa gole Adriana Łyszczarza nie wystarczyły, by Śląsk wyjechał z Niecieczy bogatszy o punkt(y).

Fot. Marta Badowska/PressFocus