Piłkarze z Afryki w Górniku Zabrze. Shingi, „Prezes” i inni

Richmond Boakye jest jedenastym zawodnikiem z Czarnego Lądu, który gra w klubie z Zabrza. Z tych, którzy występowali tam wcześniej, kilku prezentowało wysoki międzynarodowy poziom.


W marcu minie dokładnie 30 lat od momentu, kiedy pierwszy piłkarz z Afryki pojawił się na polskich boiskach. Był to Noel Sikhosana z Zambii w Wiśle Kraków. Stosunkowo wcześnie pierwszy gracz z Czarnego Kontynentu pojawił się też w Górniku.

1.Cornelius Udebuluzor, Nigeria

Pierwszy czarnoskóry piłkarz w historii Górnika. Przyjechał do Polski w 1996 roku i w swoim debiucie w ekstraklasie zaliczył prawdziwe wejście smoka. W meczu z Legią w drugiej kolejce sezonu 1996/97 pod koniec lipca wszedł na boisko w 60 minucie za Leszka Kraczkiewicza i w końcówce spotkania dwa razy zaskoczył Grzegorza Szamotulskiego. Nie dało to jednak wiele, bo „górnicy” przegrali tamten klasyk 2:3.

Nigeryjczyk Cornelius Udebuluzor był pierwszym graczem z Afryki w Górniku. Fot. Album Górnika Zabrze – Dzieje Legendy

W klubie z Zabrza zaliczył 17 gier i strzelił 4 gole. Większość swojej kariery spędził w Hongkongu, gdzie grał pod nazwiskiem… Collins Udeh. W lutym 1996 roku rozegrał dwa mecze w reprezentacji Ligi Hongkongu przeciwko reprezentacji Polski.

2. Shingi Kaondera, Zimbabwe

Pojawił się w Polsce latem 1999 roku. Pamiętam jego debiut na ekstraklasowych boiskach. Praktycznie co dopiero co wysiadł z samolotu, a już zagrał w lidze. W dniu swoich 17 urodzin, 31 lipca zagrał w meczu Odra Wodzisław – Górnik Zabrze, który skończył się wynikiem 3:3. Popularny „Shingi” pojawił się na boisku w drugiej połowie, zastępując na murawie Michała Probierza. Uzbierało mu się w ekstraklasie 52 spotkania, strzelił cztery gole.

Kilka z nich ważnych, jak w derbach z Ruchem w lipcu 2000 r., a także w wygranych w tamtym sezonie po 1:0 ligowych grach z Orlenem Płock czy Legią. W tym ostatnim meczu zaskoczył Zbigniewa Robakiewicza. Potem przez lata grał na Cyprze. Spotkałem go podczas Pucharu Narodów Afryki w Egipcie w styczniu 2006 roku. Stanął i zapozował mi z szalikiem Górnika. Z rozrzewnieniem wspominał swój czas w Zabrzu i pana Stasia Sętkowskiego, kibica numer 1 górniczego klubu.

Shingi Kaondera z rozrzewnieniem wspomina grę w zabrzańskim klubie. Fot. Michał Zichlarz

Czy zrobił karierę na miarę swojego potencjału? Pochodzący z Zabrza, a przez lata związany z piłką w Zimbabwe Wiesław Grabowski, który wysłał go z Harare w świat uważał, że mógł grać w samym Manchesterze United! Na przeszkodzie stanęła mentalność. Nie dość silna, żeby bardziej zaistnieć w zawodowej piłce.

3. Jean Black Ngody, Kamerun

W kadrze Górnika był jesienią 2000 i zagrał tylko w 4 ligowych meczach. W debiucie w spotkaniu przeciwko Legii przy Łazienkowskiej na boisku pojawił się w 73 minucie zastępując Kaonderę. Wiosną występował w innym ekstraklasowym klubie Stomilu Olsztyn, ale skończyło się raptem na jednej grze. Grał w wielu innych klubach.

Był na przykład pierwszym czarnoskórym graczem w historii Narwii Ostrołęka, gdzie występował w sezonie 2004/05. Miał tam grać dalej, ale odwlekał swój przyjazd. Na pytanie gdzie jest odpowiadał, że w Warszawie, po czym odnalazł się w… Malezji. Przez kilka lat biegał też po angielskich boiskach w klubach z niższych klas rozgrywkowych.

4. Dickson Choto, Zimbabwe

Do Polski przyjechał zimą 2001 roku. Nie miał jeszcze skończonych 20 lat. Zakotwiczył, jak Kaondera w Górniku, gdzie występował przez cały rok. Od początku było widać, że jest to nietuzinkowy zawodnik i w przeżywającym wtedy problemy finansowe Górniku nie będzie go można długo zatrzymać. Tak też się stało. Ostatecznie w barwach klubu z Zabrza wystąpił w 12 ligowych grach w 2001 roku, po czym przeniósł się do Pogoni.

Potem szybko znalazł się w Legii, gdzie był ostoją defensywy i jednym z najlepszych obrońców na polskich boiskach przez 10 lat. Z warszawskim klubem wywalczył i mistrzostwo Polski i kilka pucharów. Z ekstraklasy trafił też do reprezentacji Zimbabwe.

Był na Pucharze Narodów w 2004 roku. Rozmawiałem tam wtedy o nim z kapitanem „Wojowników”, jak w Afryce woła się na reprezentację z tego kraju z Peterem Ndlovu, który przez lata grał w angielskich klubach. Doradzał młodszemu koledze wyjazd na Wyspy. Choto jednak, mimo propozycji, nie posłuchał. Został w Polsce. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał u nas 167 gier. Pod tym względem nikt z piłkarzy z Afryki, którzy biegali u nas po boiskach w najwyższej klasie rozgrywkowych nie przebija go.

5. Ugochukwu Michael Enyinnaya, Nigeria

Nigeryjski napastnik trafił do Zabrza jesienią 2004 roku, kiedy trenerem był [Werner Liczka], a klubem władał Marek Koźmiński. Stał się pierwszym zawodnikiem, który trafił na nasze boiska z Serie A. Wcześniej występował w Bari i Foggii. Co ciekawe do Europy „porwał” go Churchill Oliseh, piłkarski menedżer i prawnik, starszy brat byłego kapitana reprezentacji Nigerii – Sundaya Oliseha.

Zniknął w swoim kraju w końcówce sezonu i nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, w końcu „odnalazł” się na Starym Kontynencie, a konkretnie w Belgii, gdzie grał w RWD Molenbeek, a potem w Italii, skąd przybył na Górny Śląsk.

Z jego transferem wiązano wielkie nadzieje, niestety, niewiele z tego wyszło, a wszystko przez kontuzje. Zanim trafił do Górnika miał za sobą trzy operacje! Z tego powodu nie pojechał na igrzyska w Sydney w 2000 roku. W Zabrzu na jednym z treningów mocniej kopnął piłkę i od razu naderwał sobie mięsień czworogłowy… – Enyinnaya to typ siłowego piłkarza. Dopóki na 100 procent nie będzie zdrowy, to nie będzie grał. To piłkarz na którego patrzymy przyszłościowo – tłumaczył trener Liczka. Niewiele z tego wyszło, bo skończyło się na ledwie czterech grach w górniczej jedenastce. Lepiej poszło mu potem w drugoligowej wtedy Odrze Opole, gdzie w sezonie 2006/07 w 26 meczach zdobył 9 bramek. W kolejnym sezonie strzelił ich osiem i wrócił do Włoch.

6. Prejuce Nakoulma, Burkina Faso

W Polsce pojawił się w 2006 roku, ale nie w którymś z ligowych klubów, ale w ekipie Granica Lubycz Królewska, malutkim klubie z Lubelszczyzny. Jego droga do Polski wiodła przez Niemcy, gdzie trafił z kolegami. Lepsi zostawali za zachodnią granicą, inni rozjeżdżali się po innych krajach. Tak [Prejuce Nakoulma] trafił na wschód Polski. Wyróżniał się na boisku i inteligencją. Mówił po francusku, angielsku, w języku Mossi, a potem także po polsku. Kto nie pamięta słynnej sentencji, co zrobi z kogutem podarowanym od pana Stasia Sętkowskiego za strzeloną bramkę w Górniku i słynne: „Będę go zjadł”.

Powoli przebijał się po futbolowej drabinie. Był Hetman Zamość, Stal Stalowa Wola, aż wreszcie Górnik Łęczna. Tam koledzy nazwali go „Prezes” i tak już zostało. W ekstraklasie zadebiutował w barwach Widzewa w sezonie 2010/11. W kwietniu 2011 łodzianie grali u siebie z Polonią Bytom (3:1), a Nakoulma zdobył w tym meczu bramkę z karnego w 31 minucie, pokonując Marcina Juszczyka. Podbiegł wtedy do trybuny głównej i pokazał słynny gest Kozakiewicza. Nie chciał potem powiedzieć, komu tego wała pokazał i dodał że zrobi to, jak na koncie będzie miał… 10 bramek. To był cały „Prezes”.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Kontuzja i perypetie z dojściem do siebie sprawiły, że wrócił do Łęcznej, po czym na początku września 2011 roku znalazł się w szukającym wzmocnień Górniku. Okres gry w górniczym klubie, to jeden z najlepszych jego okresów w karierze. Strzelał bramki, był lubiany przez kibiców. Dla klubu z Zabrza zdobył w sumie w ekstraklasie 24 bramki i do czasów Igora Angulo był przez kilka lat najskuteczniejszym zagranicznym strzelcem 14-krotnego mistrza Polski.

Zaistniał też w reprezentacji swojego kraju. Jako piłkarz Górnika z narodowym zespołem Burkina Faso wywalczył wicemistrzostwo Afryki. Żaden piłkarz z Afryki grający w ekstraklasie nie doszedł w Pucharze Narodów tak daleko. Co ciekawe, choć jego kraj jest muzułmański, to sam „Prezes” był czy jest katolikiem. Żegnał się po zdobywanych przez siebie bramkach. Ciężko było go namówić na rozmowę i zwierzenia. Pytałem go o to kiedyś dlaczego tak jest.

– Bo często przekręcają słowa, a ja nie chcę, żeby potem wynikły z tego jakieś problemy – odpowiedział. Nie było jednak problemu jeśli się go o coś poprosiło. W 2012 roku razem ze strzelającą wtedy gole w ekstralidze kobiet Chiasą Okoro Gloria, która grała wtedy w Unii Racibórz, spotkał się z dzieciakami w jednej ze szkół w Bielsku-Białej. Jeden z najlepszych piłkarzy z Afryki, jacy biegali po naszych boiskach. W plebiscycie na afrykańskiego „Piłkarza Afryki w Polsce 25-lecia” blogu Afrykagola.pl, został sklasyfikowany na 4 miejscu za Kalu Uche, Emmanuelem Olisadebe i Dicksonem Choto.

7. Dzikamai Gwaze, Zimbabwe

W zabrzańskim klubie, także dzięki staraniom Ireneusza Strychacza, prezesa LZS Piotrówka, klubu z Opolszczyzny, który słynie z zatrudniania graczy z Afryki, pojawił się zimą 2014 roku. Strzelał wtedy sporo goli w III lidze. W Górniku wiele nie pograł, bo w sumie uzbierało się niewiele ponad 20 gier, ale dał się zapamiętać z jednego występu, a mianowicie z derbów z Ruchem przy Roosevalta w maju 2014. Uderzeniem z dystansu zaskoczył wtedy w bramce młodego Michała Buchalika, po czym wykonał efektowne salto. To było jego apogeum.

Górnik wygrał tamto spotkanie 2:0, a oba gole zdobyli czarnoskórzy gracze, bo na listę strzelców wpisał się też „Prezes” Nakoulma. Obecnie Gwaze gra i pracuje w Piotrówce, gdzie w firmie transportowej prezesa Strychacza jest jednym z… mechaników.

8. Jose Kante, Gwinea

Miał ratować dla Zabrza ekstraklasę wiosną 2016 roku. Z jego transferem wiązano wielkie nadzieje. Kolejka za kolejkę czekano na jego trafienie, ale… nie doczekano się. W 16 ligowych spotkaniach ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Nie grał ani on, ani górniczy zespół. Po pół roku odszedł więc do Płocka, gdzie… „zapalił”.

W Wiśle pokazał, że potrafi strzelać. Z naszej ekstraklasy trafił nawet do reprezentacji Gwinei (choć urodził się w Hiszpanii), w której zagrał w Pucharze Narodów w 2019 r. Trafił też do Legii. Z 31 bramkami na koncie w ekstraklasie jest drugim najskuteczniejszym graczem z Czarnego Kontynentu na polskich boiskach. Więcej goli na koncie ma tylko Takesure Chinyama, bo 37.

9. Ishmael Baidoo, Ghana

W Zabrzu pojawił się zimą 2019 r. „Górnicy” kupili go za kilkaset tysięcy złotych z bułgarskiego Septemwrii Sofia. Nie przekonał do siebie szkoleniowców i szybko został wypożyczony, najpierw do słowackiej Podbrezovej, a teraz gra w drugoligowej Pogoni Siedlce. Póki co w ekstraklasie ledwie 11 gier, ale wszystko jeszcze przed nim. Ma bowiem 22 lata.

10. Alasana Manneh, Gambia

Pojawił się w Polsce latem 2019 roku. Szybko przekonał do siebie sztab szkoleniowy i Marcina Brosza. Ten wychowanek katarskiej Aspire Academy, jak Baidoo, ma świetny przegląd pola. Sam Hubert Kostka wypowiada się o nim w superlatywach mówiąc, że w Górniku długo nie było tego formatu rozgrywającego co Manneh.

11. Richmond Boakye, Ghana

Piłkarz z dużym nazwiskiem, który był nawet w kadrze Juventusu, a strzelał gole hurtowo na boiskach we Włoszech, Hiszpanii, Chin, a ostatnio w słynnej i utytułowanej Crvenej Zveździe Belgrad. Transfer tej zimy w ekstraklasie. Z jego osobą wiąże się w górniczym klubie wielkie nadzieje. Reprezentant Ghany.


Na zdjęciu: „Prezes” Nakoulma przez kilka lat stanowił o ofensywnej sile górniczej jedenastki.

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus


BILANS PIŁKARZY Z AFRYKI W GÓRNIKU (mecze, bramki)
  • Cornelius Udebuluzor, Nigeria (1996) 17 4
  • Shingi Kaondera, Zimbabwe (1999) 52 4
  • Jean Black Ngody, Kamerun (2000) 4 0
  • Dickson Choto, Zimbabwe (2001) 12 0
  • Hugo Enyinnaya, Nigeria (2005) 4 0
  • Prejuce Nakoulma, Burkina Faso (2011) 87 24
  • Dzikamai Gwaze, Zimbabwe (2014) 23 1
  • Jose Kante, Gwinea (2016) 16 0
  • Ishmael Baidoo, Ghana (2019) 11 0
  • Alasana Manneh, Gambia (2019) 41 2
  • Richmond Boakye, Ghana (2021) 2 0