Piłkarze Zagłębia apelują – jeszcze nas nie skreślajcie!

Porażka 2:4 i pozycja w dolnych rejonach tabeli sprawiła, że fani Zagłębia coraz bardziej boją się, że sosnowiecki klub podąży drogą innych spadkowiczów z ekstraklasy, którzy w kolejnym sezonie opuszczali także zaplecze ekstraklasy, m.in.: Ruchu Chorzów czy GKS-u Bełchatów.

Po przegranym meczu z Radomiakiem piłkarze Zagłębia zapowiadali, że w pojedynku z GKS-em Jastrzębie do zwycięstwa poprowadzi ich sportowa złość. Patrząc na poczynania sosnowiczan w meczu z lokalnym rywalem można było odnieść wrażenie, że złość została w szatni, bo zespół nie wyglądał na aż tak „nabuzowany” jak można było wnioskować po przedmeczowych zapowiedziach. – Dość niespodziewanie dostaliśmy kubeł zimnej wody na głowy. Tak nie powinno być, bo mieliśmy na boisku zawodników – przynajmniej w teorii – z jakością. Jednak umiejętności to nie wszystko. Po golu na 2:4 byłem przekonany, że pójdziemy za ciosem, ale tak się nie stało. Bardzo ważny jest też charakter drużyny. Bez woli walki niczego nie osiągniemy – przyznał szkoleniowiec sosnowiczan, Radosław Mroczkowski.

Goście nadspodziewanie łatwo i szybko wypunktowali Zagłębie i już do przerwy było praktycznie po meczu. Rafał Grzelak, obrońca sosnowiczan, który jako jeden z niewielu nie bał się zabrać głosu po kiepskim występie zespołu zaapelował aby przedwcześnie nie skreślać zespołu. – Trudno cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Przegraliśmy zasłużenie, a o naszym niepowodzeniu zadecydowały błędy indywidualne, które nie mają prawa nam się przytrafiać. Mieliśmy swoje szanse, ale to rywale pokazali nam jak skutecznie wykorzystać bramkowe okazje. Najłatwiej byłoby w takim momencie zwiesić głowę, siąść z założonymi rękami i czekać. To jednak nie jest metoda. Musimy wyciągnąć wnioski z naszych dotychczasowych spotkań. Wiem, że wielu już nas już nas skreśliło. Apeluję, aby tego nie robić. Jestem przekonany, że odpalimy i udowodnimy, że za wcześnie postawiono na nas krzyżyk – zapewnia doświadczony defensor, który po raz pierwszy w nowych barwach wpisał się na listę strzelców.

Jednym z zarzutów kierowanych w stronę sztabu szkoleniowego były kolejne rotacje w linii obrony. Piotr Polczak, który grywał w tym sezonie na środku obrony z Płamenem Kraczunowem, Kacprem Radkowskim, Tomaszem Hołotą, a nawet Quentinem Seedorfem tym razem stworzył duet z Rafałem Grzelakiem. Ponownie z drugiej linii na bok obrony przesunięto także Tomasza Nawotkę. – Po meczu wszyscy jesteśmy mądrzejsi. Grzelak grywał na tej pozycji, to nie jest tak, że wstawiliśmy tam kogoś z przypadku. Szukaliśmy odpowiednich rozwiązań. Nie możemy tracić takich bramek, tutaj kłania się ekstraklasa z ubiegłego sezonu. Na tym poziomie rozgrywek takie błędy i takie bramki nie mają prawa się przytrafiać – tłumaczył trener Radosław Mroczkowski.

https://sportdziennik.com/zaglebie-sosnowiec-powinno-przyjrzec-sie-historii-gornika-leczna-ku-przestrodze/

Wszystko wskazuje na to, że w kolejnym meczu środek defensywy Zagłębia znów będzie wyglądał inaczej bo do składu sosnowiczan powraca Kraczunow. Bułgar doszedł już do siebie po złamaniu dwóch żeber i znalazł się nawet w kadrze na ostatni mecz z Jastrzębiem, ale ostatecznie przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych. Być może jego powrót sprawi, że obrona ekipy z Sosnowca będzie bardziej szczelna. Kraczunow zapewne wystąpi w czwartkowym pojedynku Pucharu Polski z ŁKS-em Łódź, który dla sosnowiczan będzie nie tylko początkiem pucharowej przygody w tym sezonie, ale również przetarciem przed niedzielnym meczem ligowym z Odrą Opole.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ