Piorun by to strzelił

Nad Bukową grzmiało, błyskało i lało. GieKSa kolejny rok spędzi na trzecim poziomie rozgrywkowym. Została pogrążona przez dwóch byłych zawodników. Derby Rzeszowa w finale baraży.

Kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem półfinałowego barażu ze Stalą nad Bukową nadciągać zaczęły ciemne burzowe chmury. Na rozgrzewce zaczęło padać, a w trakcie I połowy stadion nawiedziła nieprawdopodobna ulewa, jakiej nie pamiętają chyba najstarsi bywalcy tego miejsca. Kibice uciekali wgłąb trybuny krytej, a nawet osobom zasiadającym w najwyższych rzędach deszcz lejący się z rozświetlanego błyskawicami nieba walił prosto w oczy.

Wiatr przewrócił stojące za bramką reklamowe balony, zrywało telewizyjną transmisję. Mimowolnie nasuwały się porównania sprzed roku, gdy w piękny majowy dzień GieKSa w nieprawdopodobnych okolicznościach spadła z I ligi, a czekających pod klubem wściekłych kibiców rozgoniło oberwanie chmury. Teraz niebo zaczęło płakać wcześniej…

Nierówna walka

W takim deszczowym anturażu rzeszowianie wyszli na prowadzenie. Jakże by inaczej – po golu byłego zawodnika… GKS-u. Piotr Głowacki obsłużył Damiana Michalika, ten przymierzył zza pola karnego, a piłka odbiła się jeszcze od nogi Michała Gałeckiego i wpadła pod poprzeczkę. Była 31 minuta, warunki pogodowe – anormalne, zawodnicy raz za razem przegrywali nierówną walkę o równowagę ze śliską murawą. Najboleśniejszą przed przerwą porażkę z nawierzchnią poniósł Piotr Kurbiel. Napastnik GieKSy mógł skorzystać z babola popełnionego przez defensywę Stali, miał przed sobą de facto pustą bramkę, ale wyrównania nie było. Poślizgnął się…

Był jeszcze słupek

Sygnał do ataku dał Adrian Błąd, który w 7 minucie uderzył zza „szesnastki”, a rzeszowian uratował efektowną paradą Wiktor Kaczorowski. Atmosfera na Bukowej była wzniosła. Jeszcze wczoraj klub uzyskał zgodę na zorganizowanie meczu z 50-procentową pojemnością trybun (3520) i rzucił do sprzedaży kolejne bilety. GieKSa próbowała w swoim stylu ze stałych fragmentów gry. Gałecki uderzył głową minimalnie obok po aucie Arkadiusza Woźniaka, a Arkadiusz Jędrych do spółki z Maciejem Stefanowiczem nie dali rady wpakować piłki do siatki po rożnym Adriana Błąda.

Swoje zrobiła pogoda. To niebywałe, że losy całego sezonu zostały sprowadzone do kilkudziesięciu minut rozgrywanych częściowo w anormalnych warunkach. Stal objęła prowadzenie, a tak naprawdę po I połowie mogła nawet prowadzić wyżej. Jeszcze przy stanie 0:0 słupek ostemplował aktywny Michalik, a w 44 minucie do gola mógł dorzucić asystę. Po jego centrze głową nieznacznie chybił Artur Pląskowski. Maciej Biskupski, zasiadający na trybunie przewodniczący katowickiej rady miasta, z niedowierzaniem aż łapał się za głowę.

Sylwestrzak bez euforii

W przerwie pogoda się uspokoiła, a z chwilą rozpoczęcia II połowy znowu na kilka minut zaczęła szaleć. GKS nie szalał, ale atakował. Bramkę zdobyła jednak Stal. Wojciech Reiman dograł z wolnego, a do siatki trafił Radosław Sylwestrzak. Kolejny z byłych zawodników GieKSy w barwach rzeszowian nawet nie celebrował specjalnie tego trafienia. Obawiano się głównie Grzegorza Goncerza (gdy w 71 minucie opuszczał boisko, pożegnały go gromkie brawa), a sprawą załatwili dwaj inni. To było tak typowe… „K… mać, GieKSa grać” – popłynęło z Blaszoka. Przestało padać… Gospodarze próbowali kruszyć mur. W 82 minucie Arkadiusz Woźniak uderzył po rożnym mocno, ale piłkę kapitalnie złapał Kaczorowski. Gerard Rother zaczął kierować się do wyjścia. To by było na tyle…


GKS Katowice – Stal Rzeszów 0:2 (0:1)

0:1 – Michalik, 31 min, 0:2 – Sylwestrzak, 61 min

GKS: Mrozek – Woźniak, Jędrych, Dejmek, Rogala – Gałecki, Stefanowicz (57. Urynowicz) – Kiebzak, Błąd, Pavlas (65. Szwedzik) – Kurbiel (65. Wroński). Trener Rafał GÓRAK.

STAL: Kaczorowski – Sylwestrzak (66. Trznadel), Kostkowski, Szeliga, Głowacki – Michalik (71. Jarecki), Reiman, Kotwica, Plewka – Goncerz (71. Pieczara), Pląskowski. Trenerzy Marcin WOŁOWIEC i Krzysztof ŁĘTOCHA.
Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 1660. Żółta kartka Reiman.
Piłkarz meczu – Damian MICHALIK.




8 minut opóźnienia
Mecz GKS – Stal rozpoczął się z 8-minutowym opóźnieniem. Wszystko z uwagi na telewizyjną transmisję i fakt, że dopiero w rzutach karnych rozstrzygnął się mecz w Bytowie. Swoją drogą – czy naprawdę nie można było tego przewidzieć wcześniej?

44 MINUTY i 30 sekund trwała I połowa. Z niezrozumiałych względów po takim czasie zakończył ją sędzia Jacek Małyszek, ku konsternacji wszystkich przybyłych.

2 SEZONY w swej historii spędził GKS na poziomie rozgrywkowym nr 3. Teraz pora na sezon trzeci.

13 LAT kibice GKS-u czekają na awans. I jeszcze poczekają…

Na zdjęciu: Przy Bukowej walczono niemal o każdą piłkę, ale dwie wpadły do bramki gospodarzy…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus