Piotr Jawny: Nie chcemy awansu za darmo

Rozmowa z Piotrem Jawnym, trenerem rezerw Śląska Wrocław, lidera III grupy III ligi.

W momencie zawieszenia rozgrywek III grupy III ligi znajdowaliście się na czele tabeli, z 4 punktami przewagi nad Polonią Bytom, a 6 – nad Ruchem Chorzów. Jak odebrał pan przerwanie sezonu?
Piotr JAWNY:
– Raczej byłem niezadowolony. Wydawało nam się, że fajnie przepracowaliśmy zimowy okres przygotowawczy, graliśmy z wymagającymi sparingpartnerami i wychodziło nam to nieźle. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na wznowienie rozgrywek, bo walka z grupą pościgową zapowiadała się pasjonująco. Teraz żałujemy zmarnowanej pracy, ale to była siła wyższa.

Przed dwoma tygodniami wasz stoper, Łukasz Wiech, powiedział na naszych łamach: „Wolałbym pokazać swoją wartość na boisku, udowodnić wszystkim, że zasłużyliśmy na ten awans. W rundzie jesiennej pokazaliśmy odpowiedni poziom, który predestynował nas do gry w II lidze”. Czy podziela pan pogląd swojego podopiecznego?
Piotr JAWNY:
– Na forach internetowych padają różne propozycje zakończenia rozgrywek. My nie chcemy awansu „za darmo”, ale pragniemy wywalczyć go na boisku. Nie mamy jednak wpływu na to, co zadecyduje „góra”. Na razie żaden z kolegów-trenerów nie złożył mi gratulacji z powodu awansu. Zrobił to tylko jeden z lokalnych dziennikarzy, kiedy rozgrywki zostały zawieszone. Jeszcze nie wiemy, czy się pośpieszył, czy miał „nosa”.

Jeśli rozgrywki zostałyby wznowione, nieodzowne będzie wtedy granie w systemie sobota-środa-sobota. Czy taki maraton młodzi piłkarze Śląska by wytrzymali? I czy moglibyście wtedy liczyć na posiłki z kadry ekstraklasowego zespołu?
Piotr JAWNY:
– Na razie są to luźne dywagacje i wróżenie z fusów. Rozważane są różne warianty. Mecze co trzy dni wchodzą w rachubę, ale możliwe jest też kontynuowanie rozgrywek wyłącznie w weekendy, a wtedy zmuszeni bylibyśmy grać również w lipcu, a może nawet dłużej. Wiele zależy od tego, jakie decyzje podejmie UEFA, która Ligę Mistrzów planuje wznowić dopiero w sierpniu. Teraz wspólnie zastanawiamy się, jak przygotować zawodników do rozgrywania meczów co trzy dni. Przypominam sobie 2000 rok, gdy łączyły się dwie II ligi. W trakcie sezonu rozegraliśmy 40 meczów i praktycznie nie trenowaliśmy, bo co trzy dni wybiegaliśmy na boisko, by walczyć o punkty. Jeżeli każą nam grać w takim systemie, to będziemy musieli się temu podporządkować i dopiero wtedy będziemy się martwić, jak to wszystko zorganizować. Mam jednak wrażenie, że futbolowa centrala nie będzie na siłę forsowała wariantu z dokończeniem rozgrywek. O rotacje w składzie się nie martwię, bo na liście uprawnionych do gry w III lidze widnieje 80 nazwisk, a wśród nich chyba wszyscy piłkarze pierwszego zespołu, z Michałem Chrapkiem na czele. W pierwszym zespole mogą przydarzyć się kontuzje lub pauzy za kartki, więc żeby zawodnik zachował rytm meczowy, przyda mu się „przetarcie” w rezerwach.

Przeczytaj jeszcze: Łukasz Wiech: Nie wykluczam żadnej opcji

Treningi indywidualne nie zastąpią zajęć grupowych. Czy utrzymanie formy fizycznej przez tak długą przerwę jest w ogóle wykonalne?
Piotr JAWNY:
– Moi podopieczni nie zdołają utrzymać dyspozycji, jaką prezentowali na początku marca. Interesuję się ligą NBA i od tamtejszych ekspertów dowiedziałem się, że grający w niej koszykarze będą potrzebowali trzech tygodni, by się odbudować i wrócić do poprzedniej formy fizycznej. Oczywiście można „zmęczyć się” w domu, ale jest to zupełnie inny wysiłek niż ten podczas treningów z całą drużyną. Trenerzy od motoryki dbają, by nasi piłkarze się nie zapuścili, ale pewnych rzeczy po prostu nie da się uniknąć. Oceniam, że będziemy potrzebowali dwóch-trzech tygodni, by wrócić do pozycji wyjściowej.

Czy zawodnicy, którzy w chwili zawieszenia rundy leczyli kontuzje, wrócili już do zdrowia?
Piotr JAWNY:
– Na szczęście były to drobne problemy. Napastnik Mathieu Scalet w meczu kontrolnym złamał kość nadgarstka, natomiast obrońcy Grzegorz Kotowicz i Szymon Krocz w zasadzie byli już zdrowi. Jedynie Mateusz Młynarczyk był poza kadrą z powodu poważnej kontuzji, jakiej nabawił się w ubiegłym roku. Teraz ćwiczy już sam i zapewnia, że nie odczuwa żadnych dolegliwości. Śmialiśmy się z drugim trenerem Marcinem Dymkowskim, że tylko zawodnicy, którzy jeździli na sprawdziany do innych drużyn, wracali z poważnymi kontuzjami; na przykład Łukasz Sztylka doznał przeciążeniowego złamania kości piszczelowej. Na szczęście wszyscy podstawowi zawodnicy w momencie rozpoczęcia rundy wiosennej byli do naszej dyspozycji.

Na zdjęciu: Piotr Jawny nie chciałby rozstrzygnięcia przy „zielonym stoliku”.

Fot. Śląsk Wrocław