Piotr Mandrysz: Spodziewam się dobrego spotkania

Rozmowa z byłym zawodnikiem Rakowa i Pogoni Szczecin.


Skąd pomysł, by z Austrii przenieść się do Rakowa?

Piotr MANDRYSZ: Nie planowałem powrotu z Austrii. Niestety nasz klub, w którym występowałem między innymi z Markiem Koniarkiem, zbankrutował. Mimo, że kontrakt podpisałem na dwa lata, to po roku musiałem opuścić klub, choć nie takie były moje plany.

Jakie były powody bankructwa austriackiego klubu?

Piotr MANDRYSZ: Niestety z tego co wiem, to powodem były malwersacje finansowe menadżera. Klub musiał rozwiązywać kontrakty z piłkarzami, którzy byli największym obciążeniem dla jego budżetu. Mimo, że plany pobytu w Austrii były inne, sytuacja po roku stała się taka, że musiałem wracać do kraju. Akurat dostałem propozycję z Rakowa.

Były jeszcze inne propozycje?

Piotr MANDRYSZ: Były, jednak nie z najwyższej ligi. Raków był jedyny. Ludzie wiedzieli, że jadę grać za granicę, jednak nikt nie spodziewał się, że ta przygoda potrwa tak krótko. W związku z powyższym oferta z Częstochowy była dobra, także z racji odległości od moich rodzinnych stron, ponieważ to tylko 120 kilometrów w jedną stronę. Nie było więc problemów z przenosinami i aklimatyzacją.

Czyli był to rzut beretem w rodzinne strony?

Piotr MANDRYSZ: Dokładnie tak, jednak muszę zaznaczyć, że byłem pierwszą osobą, która nie zdecydowała się na codzienne dojazdy do siedziby klubu. Spore grono piłkarzy dojeżdżało do niego samochodami. Nie wyraziłem na to zgody, ponieważ byłoby to zbyt męczące dziennie pokonywać 240 kilometrów. Byłem pierwszą osobą, której klub wynajął mieszkanie (osiedle Trzech Wieszczów, niedaleko Jasnej Góry przyp. red.). Była z tym nawet związana zabawna sytuacja. Część zawodników myślała, ze ja dostałem z klubu mieszkanie na własność, a klub je tylko dla mnie wynajmował.

Pana spotkanie z Pogonią było prawie okraszone golem.

Piotr MANDRYSZ: Zgadza się. Przegrywaliśmy 0:2 w Szczecinie. Wróciłem na bliski mi stadion, chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. W drugiej połowie uderzyłem piłkę głową po dośrodkowaniu, ekwilibrystyczna parada Radka Majdana zapobiegła utracie gola. Piłkę do pustej bramki dobił Piotr Bański. Można więc powiedzieć, że zaliczyłem asystę, choć mógł to być gol. Majdan był jednak bramkarzem wysokiej klasy i zdołał tę piłkę sparować.

Kibice w Szczecinie nie mieli do pana pretensji za tego gola?

Piotr MANDRYSZ: Nie, ponieważ ostatecznie ten mecz zakończył się ich zwycięstwem. Byłem tam jednak serdecznie przyjęty, pamiętano mnie z dobrej strony. Zresztą na stadionie Pogoni za każdym razem jestem mile witany.

W Częstochowie jest podobnie? Po przenosinach do Pogoni w 1998 roku wystąpił pan na Limanowskiego, gdzie zdobył pan jedną z bramek która przypieczętowała porażkę i spadek klubu z ligi.

Piotr MANDRYSZ: Tak, to był mecz przedostatniej kolejki, pamiętam go jak dziś. Na początku spotkania był rzut wolny z odległości dla mnie idealnej. Jednym z moich atutów były stałe fragmenty gry. Uderzyłem nad murem tak, że Marek Matuszek nawet nie drgnął. To był początek spotkania, piąta minuta i ważny mecz dla nas, ponieważ zwycięstwo zapewniało nam pewne utrzymanie w ekstraklasie. W drugiej połowie bramkę „dobijającą” zdobył Darek Lewandowski. Wygraliśmy 2:0 i w dobrych humorach wróciliśmy pociągiem do Szczecina.

Spodziewał się pan, że wbije ostatni gwóźdź do trumny Rakowa w postaci spadku?

Piotr MANDRYSZ: Nie, jednak muszę tu powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, że Raków był już zdegradowany z ligi przed tym meczem. Więc nie można powiedzieć, że to ja wbiłem mu ten ostateczny gwóźdź. Niemniej rzeczywiście było to ostatnie spotkanie Rakowa grane w ekstraklasie na własnym stadionie i zespół musiał czekać wiele lat na powrót w jej szeregi. Jednak jak wrócił to z przytupem.

W niedzielę Raków podejmie u siebie Pogoń. Czego spodziewa się pan po tym meczu?

Piotr MANDRYSZ: Dobrego spotkania, bo Raków nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Aczkolwiek jego ostatni mecz w Łęcznej był wypadkiem przy pracy. Widziałem wiele spotkań Rakowa odkąd wrócił do ekstraklasy. Są to spotkania dobre lub nawet bardzo dobre. Pogoń wygrywając na Legii pokazała z kolei, że jest w dobrej dyspozycji, więc spodziewam się bardzo dobrego spotkania okraszonego bramkami.


Na zdjęciu: Piotr Mandrysz zapisał się w historii Rakowa – najpierw był jego zawodnikiem, później strzelił jedną z ostatnich bramek na Limanowskiego w ekstraklasie na ponad 20 lat.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus