Piotr Parzyszek: Chciałbym prześcignąć Niezgodę

Rozmowa z Piotrem Parzyszkiem, napastnikiem Piasta.


Powinniśmy rozmawiać po pana hat-tricku…
Piotr PARZYSZEK:
– Powinniśmy, ale niewiele zabrakło. Początkowo myślałem, że to moja wina, ale oglądałem powtórki i tam widać wyraźnie, że Hebert dotknął wcześniej piłki, a że ja już miałem ułożoną stopę, to piłka inaczej się odbiła. Gdyby nie to, pewnie byłby trzeci gol. Dwie bramki jednak cieszą, bo to bardzo dobry powrót do gry.

W internecie i w social mediach już piszą, że broni pan honoru polskich napastników.
Piotr PARZYSZEK:
– Też to widziałem. Jestem najbliżej Jarosława Niezgody, który już nie gra w Polsce. No cóż, mam 9 goli, mówiłem o tym, że chciałbym zaliczyć dwucyfrową liczbę bramkę, a teraz takim indywidualnym celem na pewno będzie prześcignięcie Niezgody. Jeśli będzie forma i koncentracja, to jest to możliwe. Priorytet to jednak nie jest, bo na pierwszym miejscu jest zawsze drużyna i jej wyniki.

Pierwszy mecz miał być wielką niewiadomą, co pana bardziej zaskoczyło, niemal stuprocentowa pana forma strzelecka czy gra Wisły Kraków?
Piotr PARZYSZEK:
– Muszę przyznać, że te ostatnie miesiące dużo mi dały. Naprawdę. W sensie, że mogłem inaczej spojrzeć na piłkę, na swoją grę, przeanalizować ją. Wiedziałem, co robiłem źle, jak powinienem np. przyjmować piłkę i jak wykańczać sytuacje. To w meczu z Wisłą się udało zrealizować. Co do rywala, to nastawialiśmy się na trudny mecz i postanowiliśmy od początku ruszyć na nich. W pierwszej minucie oddaliśmy chyba trzy strzały. Byliśmy głodni gry, głodni goli. To było widać. Uważam, że to my dobrze zagraliśmy, a nie Wisła zagrała słabo.

Trudno było się przyzwyczaić do sparingowej atmosfery meczu w ekstraklasie?
Piotr PARZYSZEK:
– Myślę, że to nam się udało, bo jesteśmy ze sobą już długo, dobrze się znamy na boisku. To zgranie mocno pomaga oraz fakt, że wiele już przeżyliśmy. Rozegraliśmy w marcu mecz pucharowy przy pustych trybunach. Tydzień przed ligą zamiast sparingu rozegraliśmy także wewnętrzny mecz na głównej płycie i mogliśmy poczuć, jak to będzie z Wisłą. Cieszymy się, że atut własnego boiska został zachowany.

Macie za sobą mecz macie testy, ale wciąż musicie funkcjonować w innych warunkach, przestrzegać zasad.
Piotr PARZYSZEK:
– Zgadza się. Wytyczne są jasne. Mimo że normalnie na zewnątrz nie trzeba używać masek, to PZPN zaleca, byśmy ich używali, gdy idziemy w miejsce, gdzie jest więcej osób. No i oczywiście w sklepach itd. Trzeba się do tego przyzwyczaić i normalnie żyć. Najważniejsze, że znów możemy robić to, co kochamy i co jest naszym zawodem. Tak długo w domu z dziećmi jeszcze nie byłem.


Przeczytaj jeszcze: Imponujący restart mistrzów. Wisła rozbita!


Mecz z Koroną Kielce i to z kilku powodów wydaje się trudniejszy niż ten z Wisłą…
Piotr PARZYSZEK:
– Każdy kolejny mecze jest ważny. Przed meczem z Wisłą wszyscy mówili, że po tak długiej przerwie będzie bardzo trudno i że Wisła najlepiej punktowała w tym roku… Powiem tak, my nie chcemy patrzeć za siebie. Chcemy patrzeć na siebie i skończyć na najwyższej możliwej pozycji. Bartek Rymaniak dużo nam opowiadał o Koronie i o trenerze Macieju Bartoszku. Wiemy czego się spodziewać po drużynie walczącej o utrzymanie.

Wygraliście 4:0, przebiegając tylko 106 kilometrów. Dla porównania Górnik zaliczył ponad 123 km. Za niedługo śląskie derby, dlatego zapytam prowokacyjnie, czy mogą was zabiegać?
Piotr PARZYSZEK:
– Spokojnie z tymi wszystkimi liczbami i statystykami. Pamiętam jedną z odpraw w poprzednim sezonie. Pokazano nam najwięcej biegające drużyny w ekstraklasie. Wie pan, kto to był? Zagłębie Sosnowiec i Górnik. Czy któraś z tych drużyn walczyła o czołowe lokaty? My jesteśmy dobrze przygotowani do grania, a przed nami jeszcze wiele spotkań. Ważna jest skuteczność. W meczu z Wisłą oddaliśmy 5 celnych strzałów, a 4 z nich to były gole. I o to chodzi.

Uda się po raz drugi dogonić Legię?
Piotr PARZYSZEK:
– (śmiech) Klasyczne pytanie. Powiem tak, zrobimy wszystko, żeby skończyć sezon na jak najwyższej pozycji. Oczywiście, że chcemy gonić Legię, ale nie jesteśmy ślepi. Legia w tym sezonie jest mocne, jest mądrzejsza o doświadczenia z poprzedniego sezonu i dobrze poukładana, co trzeba oddać ich trenerowi.

Ekstraklasa przyspiesza i tego grania będzie naprawdę sporo. Dacie radę?
Piotr PARZYSZEK:
– Czujemy się dobrze przygotowani. Naprawdę mamy szeroką i wyrównaną kadrę. Proszę spojrzeć na jesień, gdy wypadł Kuba Czerwiński. Straciliśmy bardzo dobrego obrońcę na kilka miesięcy, ale daliśmy radę. Nie było tego aż tak mocno widać, bo byli gotowi zastępcy – Piotrek Malarczyk i Tomas Huk.

Ekstraklasa wróciła dość szybko, ale we Francji, Belgii i Holandii rozgrywki nie zostaną wznowione. Przez długi czas żył pan w Holandii. Jak skomentuje pan taką decyzję?
Piotr PARZYSZEK:
– Tamtejsze kluby zostały postawione przed faktem dokonanym, bo decyzja była z góry. To władza zadecydowała. Ja tego nie rozumiem. Mówiłem, żonie, która jest Holenderką, że całe szczęście, iż tam nie gram, bo nie wiem, jak wytrzymałbym bez grania do września. Ile może trenować? To jest naprawdę dziwne, że Włochy, Hiszpania, Anglia – oni wszyscy robią wszystko, żeby wrócić, a w tych trzech krajach szybko podjęto takie decyzje i jeszcze namawiano innych do tego samego.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus