Piszczek: Wierzę w biało czerwonych!

W czwartek i niedzielę zasiądzie pan przed telewizorem w biało-czerwonym szaliku?
Łukasz PISZCZEK: – Oczywiście, jak każdy Polak!

Trudniej się panu z takiej perspektywy ogląda mecze reprezentacji Polski? Wolałby pan biegać na prawej stronie obrony w meczu z Austrią?
Łukasz PISZCZEK: – Gram w klubie i… tyle. Decyzja o zakończeniu kariery z reprezentacją była bardzo świadoma, dlatego pogodziłem się z tym faktem. To już dla mnie zamknięty rozdział.

Jak pan widzi inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy. Jest pan optymistą przed meczem we Wiedniu?
Łukasz PISZCZEK: – Zawsze byłem i jestem optymistą. Wierzę w naszą drużynę i w zwycięstwo w meczu z Austrią.

Kibiców Borussii, nie tylko z Polski, na pewno najbardziej interesuje aktualny stan pana zdrowia, bo ostatni raz zagrał pan w barwach klubu z Dortmundu na początku lutego z Hoffenheim?
Łukasz PISZCZEK: – Wracam powoli do treningów, pierwsze sesje biegowe mam za sobą. Na szczęście noga nie boli i mam nadzieję, że w kolejnych dniach i tygodniach odbuduję swoją formę. Chcę pomóc drużynie w najważniejszych meczach sezonu ligowego.

Za panem trudny czas, bo leczył pan kontuzję, a Borussię dopadła lekka zadyszka…
Łukasz PISZCZEK: – Gdy jest się kontuzjowanym nigdy nie jest łatwo, bo nie można pomóc chłopakom na boisku. Trzymałem kciuki za drużynę i dobrze, że ostatnie dwa ligowe meczu udało się wygrać i cały czas jesteśmy w grze o tytuł.

Mistrzostwo Niemiec rozstrzygnie się w bezpośrednim waszym starciu z Bayernem Monachium?
Łukasz PISZCZEK: – Po meczu z Bayernem jest jeszcze chyba z pięć kolejek, także spokojnie z takim ferowaniem wyroków. Myślę, że ten mecz o wszystkim nie rozstrzygnie.

Spotykamy się z okazji bliskiego otwarcia Akademii BVB im. Łukasza Piszczka. Kiedy doczekamy się aż będzie pan trenował dzieci?
Łukasz PISZCZEK: – Moje plany trenerskie? To wciąż daleka przyszłość…

A sam pan podpatruje prace trenerów, zarówno tych seniorskich, jak i pracujących z dziećmi czy młodzieżą?
Łukasz PISZCZEK: – Oczywiście! Uważam, że od każdego trenera można wyciągnąć coś dobrego, coś przydatnego. W Borussii zdarzyło mi się kilka razy pójść na trening dzieciaków i obserwować pracę trenerów z młodymi adeptami futbolu. Podoba mi się pasja i radość, która bije zarówno od trenerów, jak i od tych dzieciaków.

Jest szansa, że oprócz pana, od czasu do czasu, będą w zajęciach uczestniczyli byli lub obecni piłkarze Borussii Dortmund?
Łukasz PISZCZEK: – Nie chciałbym teraz składać żadnych deklaracji, bo potem ktoś jednak nie przyjedzie i nie wyjdę na wiarygodną osobę. Na to na razie nie mamy wpływu, ale wiadomo, że jeśli uda mi się namówić któregoś z chłopaków z BVB i będzie on miał ochotę przyjechać ze mną do Goczałkowic, to będzie fajna sprawa.

Jakub Błaszczykowski ma najbliżej…
Łukasz PISZCZEK: – Na pewno (śmiech). Ja u Kuby biorę często udział w różnych akcjach i myślę, że jeśli z nim porozmawiam, to zaszczyci nas swoją obecnością.

Dla dzieciaków pana kariera może być pewnym wzorem, bo wielu klubów na rozkładzie pan nie ma. Jest pan wierny barwom, co w dzisiejszych czasach nie jest takie oczywiste i częste. Poza tym jest pan przykładem wytrwałości i cierpliwości, bo trochę czasu musiało upłynąć zanim wyrobił pan sobie pozycję w Bundeslidze i w BVB. W Dortmundzie zakończy pan karierę?
Łukasz PISZCZEK: – Kontrakt mam do 2020 roku i… mam nadzieję, że go wypełnię i plany są takie, że w BVB zakończę przygodę z piłką. A potem? Jakiś pomysł, żeby w LKS-ie Goczałkowice trochę pograć są, ale zobaczymy na ile zdrowie pozwoli.

Na pewno każde miejsce w którym byłem ukształtowało mój charakter. Niektórzy mogą uważać, że moja kariera była i jest trochę nudna, ja tak nie uważam. Wszyscy znają moją historię ze zmianą pozycji, napastnik jest bardziej na piedestale niż obrońca, ale mnie wyszło to na dobre i pozwoliło odnaleźć się w zawodowej piłce. Zawsze będę miło wracał do czasów Borussii, gdy w klubie grało trzech Polaków. Teraz zostałem tylko ja i może dzięki temu mogę być w Goczałkowicach i mogę otwierać akademię Borussii.

Czy po zakończeniu piłkarskiej kariery wróci pan na stałe do Goczałkowic?
Łukasz PISZCZEK: – Zdecydowanie tak. Będę tutaj częstym gościem i swoją osobą będę chęcią przekazywać wiedzę i doświadczenie, które zdobyłem przez lata gry w Bundeslidze i reprezentacji Polski.

Gdy widzi pan powstające boiska i całe to zaplecze, to czuje się pan trochę, jak po wygraniu ważnych rozgrywek?
Łukasz PISZCZEK: – Akademia była i jest jednym z moich marzeń. Nie było innej opcji, jak stworzenie jej w Goczałkowicach. Tutaj się wychowałem, tutaj wszystko się zaczęło. Tak jak kiedyś wspominałem, przed trzema laty ten pomysł urodził się w głowie i cieszę się, że go realizujemy i jesteśmy bliscy zakończenia budowy boisk i otwarcia akademii.

Gdybym nie wierzył w realizację planów tej akademii to bym się na pewno nie podjął tego zadania. Wiemy, że łatwo nie jest i nie będzie, ale mamy głęboką wiarę i przekonanie, że wspólnymi siłami sobie poradzimy. Mam ogromną nadzieję, że dzieciaki, które będą u nas wyrosną – przede wszystkim – na porządnych ludzi, a jeśli któremuś z nich uda się odnaleźć w zawodowej piłce, to tym bardziej będzie to powód od satysfakcji i dumy. Chcemy zarazić ich pasją do piłki, do treningów, do aktywnego spędzania czasu. Sam talent jednak nie wystarczy.

Ale to był w stu procentach pana pomysł?
Łukasz PISZCZEK: – Nie tylko. Jak pan wie, jakiś czas temu założyliśmy fundację w której skład wchodzą mój tata, Michał Zioło i kilka innych osób. My w trójkę rozmawialiśmy dużo o szkoleniu w regionie i pomyśleliśmy, że fajnie byłoby mieć taki ośrodek tutaj w Goczałkowicach.

Mówi pan, że nie tylko chcecie trenować, ale i wychowywać. To równie ważne czy nawet ważniejsze?
Łukasz PISZCZEK: – Tak, bo chcemy, żeby dzieciaki, które u nas będą wyrosły na dobrych ludzi, ale też żeby poradziły sobie w dorosłym życiu. Sport jest dobrym sposobem na to, żeby się rozwijać pod każdym względem. Dużo zależeć będzie od trenerów. Trzeba sporo czasu, wielkiego poświęcenia i sporo wyrzeczeń, żeby zajść bardzo daleko w dzisiejszym świecie piłki. Na pewno ja musiałem wykazać się wytrwałością i właśnie poświęceniem, żeby dojść do miejsca w którym jestem. Jeżeli ktoś ma swoje pasje to robi wszystko z przyjemnością.

Jak będzie wyglądała taka konkretna współpraca pana akademii z Borussią?
Łukasz PISZCZEK: – Na pewno będzie wymiana trenerów, nasi szkoleniowcy będą jeździli na staże do Dortmundu. I stanie się to jeszcze przed startem akademii. Dzieci od nas także będę miały szanse zobaczyć klub i treningi w Zagłębiu Ruhry.

W goczałkowickiej akademii będziecie stawiali na ilość czy na jakość? Selekcja wśród dzieci będzie duża?
Łukasz PISZCZEK: – W każdej grupie, w każdym roczniku będzie do czternastu dzieciaków, które będą miały swojego trenera-opiekuna i jego asystenta. Wiadomo, że chcemy, aby jakość była jak najwyższa, ale w tak młodym wieku naprawdę trudno ocenić i określić, które z tych dzieci zrobi dużą karierę w piłce. Chodzi też o dobrą zabawę i o wychowanie.

W przyszłości powstanie też internat, dzięki czemu moglibyście ściągać dzieci nie tylko z regionu, ale i z innych zakątków Polski?
Łukasz PISZCZEK: – Na razie chcemy skupić się an dzieciach z regionu. Na tym się koncentrujemy, co przyniesie przyszłość, zobaczymy… Chciałem podkreślić, że dziewczyny także będą miały szanse ćwiczyć w akademii. Taki wariant też bierzemy pod uwagę i nie zapominamy o tej płci.

 

Na zdjęciu: Łukasz Piszczek nie ukrywa, że serce mu rośnie, gdy widzi powstającą w jego Goczałkowicach akademię piłkarską.