Zmiany w ekstraklasie. PJS, czyli prezes jest sprinterem

Zniesiony ma zostać limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, a także wprowadzona konieczność wystawiania – wzorem w I ligi – młodzieżowca.

W zasadzie bez konsultacji

Pomysł modyfikacji przepisów, które mają zacząć obowiązywać od następnego sezonu, nie jest nowy. Był już dyskutowany przed startem obecnych rozgrywek, ale kluby zrzeszone w Ekstraklasie SA – niechętne limitowi obcokrajowców – skutecznie zawetowały wówczas przymus związany z grą młodzieżowca. Dlatego projekt przepadł, a teraz prezes PZPN Zbigniew Boniek zmienił… strategię wprowadzenia innowacji.

Obyło się w zasadzie bez konsultacji z uczestnikami rozgrywek, którzy projekt zmian dostali – uwaga – w tę środę (5 grudnia). Nieco wcześniej, ale tylko o dobę (równo 24 godziny), dokumenty drogą elektroniczną otrzymali regionalni baronowie zasiadający w zarządzie związku. Nie wszystkim pomysł przypadł do gustu – zwłaszcza jeśli chodzi o sposób procedowania – co zrodziło konieczność zorganizowania we wczorajszy wieczór unifikującej zapatrywania… kolacji przez szefa PZPN. Po to, aby podczas obrad panowała już wśród członków decyzyjnego gremium jednomyślność.

Pospieszny i zmienny jak Boniek

Opisany styl działania jest charakterystyczny dla Bońka, który – zwłaszcza projekty, których autorstwo przypisuje sobie – zwykł wdrażać błyskawicznie. A skoro uparł się na młodzieżowca, to zmienił nawet, i to diametralnie, zapatrywanie na obcokrajowców. Dotąd bronił limitu, który określał obecność na boisku maksymalnie dwóch graczy spoza UE, niczym niepodległości; nie chcąc zgodzić się nawet na trzeciego. Nagle postanowił jednak zupełnie znieść ograniczenie.

Należy zatem zakładać, że sprinterskie tempo procedowania, które w środowisku – nie tylko w klubach, ale i wśród baronów – wywołało opory, nie wzięło się z ewolucji poglądów prezesa. Tylko na przykład z podszeptu kogoś, komu Zibi ufa (szefowie zespołów z ESA podejrzewają wysoko postawionego przedstawiciela UEFA). Nikt jednak nie powinien być zdziwiony takim obrotem spraw, bowiem w kwestii wprowadzenia VAR szef PZPN praktycznie z dnia na dzień wykonał identyczną woltę. To znaczy z zatwardziałego oponenta, stał się największym orędownikiem nowej idei.

Trend został już zarysowany

Abstrahując od zaskakujących metod narzucania rozwiązań przez Bońka, warto oczywiście zastanowić się, czy zaproponowane modyfikacje mogą pomóc w rozwoju naszego klubowego – rekordowo nisko notowanego w Europie – futbolu. Bo to, że nie zaszkodzą – należy przyjąć jako (niemal) pewnik. Pierwszym pożądanym efektem powinno być ograniczenie zatrudnienia przeciętnych i słabych piłkarzy z krajów UE, spośród których niewielu przyczynia się do podnoszenia jakości w Lotto Ekstraklasie. Świeży powiew zza wschodniej granicy, krajów bałkańskich, afrykańskich, czy południowoamerykańskich – o ile tam zaczną szukać skauci polskich klubów – może wpłynąć na wzrost poziomu rozgrywek. Konieczność wystawiania, czyli w pierwszej kolejności szkolenia, młodych polskich piłkarzy – również. Zwłaszcza w dłuższej perspektywie.

Pytanie tylko, czy potrzeba w tym momencie aż tak radykalnego rozwiązania, aby wymusić na klubach obowiązek kształcenia nastolatków? Już przecież Pro Junior System zachęcił do stawiania na wychowanków. Zaś główny sponsor ESA, PKO PB, pokazuje się przy klasyfikacji obejmującej młodzieżowców. Czyli de facto – tak naprawdę chodzi jedynie o rozwinięcie pozytywnego trendu, który już zarysował się w najwyższej klasie.

Kluby wolą własny projekt

Przeciwnicy obowiązkowego wystawiania młodzieżowców upierają się, że w sposób niezdrowy wzrośnie na nich popyt. I menedżerowie będą żądać zarobków w niespotykanej dotąd wysokości w tym przedziale wiekowym.

Znacznie bardziej klubom podoba się projekt, który same wypracowały, polegający na połączeniu PJS (w puli jest obecnie 4 miliony złotych) ze zwiększeniem dotowania klubowych akademii ze wspólnych środków ESA (z 12 do 20 milionów PLN, z bonusami dla najlepszych). I powiększenie meczowych kadr w rywalizacji krajowej z 18 do 21 (lub nawet 22) zawodników. Z jednoczesnym wprowadzeniem wymogu, że 7 (lub nawet 8) miejsc zostanie zarezerwowanych dla zawodników spełniających kryteria młodzieżowca (poniżej 21 lub 23 lat).

Głównie oczywiście Polaków, ale jeśli zagraniczny wychowanek spędziłby wcześniej odpowiednio długi okres w naszym kraju, mógłby być liczony do ogólnej puli.

Nadchodzi pogoda dla bramkarzy?

Zatem – pomysł najbardziej zainteresowanych zmianami regulaminowymi w Lotto Ekstraklasie także szedł w kierunku otwarcia się na polską młodzież. I również miał być wdrożony od przyszłego sezonu. A nie powodował konieczności – co teraz podnoszą przeciwnicy zagwarantowania miejsca młodzieżowcowi przez 90 minut na boisku (z wyjątkiem bramkarza) – specjalizowania się w produkcji piłkarzy na konkretną pozycję przez każdy klub.

W kuluarowej dyskusji pojawił się bowiem argument, że aby zabezpieczyć się na ewentualność kontuzji i kartek, trzeba by zatrudniać aż trzech młodych graczy specjalizujących się w grze w tym samym sektorze boiska. W przeciwnym razie, zmiana młodzieżowca może skutkować koniecznością przeprowadzania aż dwóch roszad, aby – bez szwanku dla realizowanej taktyki – zawodnika z limitem wiekowym wpuścić na inną pozycję. Tylko za golkipera można wprowadzić zmiennika nieobjętego wiekową reglamentacją. Czy jednak kluby po zapowiedzianej reformie Bońka będą specjalizować się przede wszystkim w produkcji młodocianych bramkarzy, dopiero się przekonany…

Na zdjęciu: Wygląda na to, że po reformie forsowanej przez Zbigniewa Bońka w Lotto Ekstraklasie nastanie pogoda dla tak młodych zawodników jak Radosław Majecki i Sandro Kulenović. A szczególnie dla bramkarzy…

Uwaga, Czytelnicy!

Z powodu trudności organizacyjnych jednego z dystrybutorów prasy dziennik „Sport” nie we wszystkich dotychczasowych punktach sprzedaży będzie dostępny. Za kłopoty – mamy nadzieję, że przejściowe – naszych Czytelników przepraszamy.

Gdzie można kupić „Sport”?

„Sport” w niezmienionym nakładzie będzie dostępny w dobrze rozwiniętej sieci sprzedaży Kolportera i Garmondu, w salonikach prasowych, między innymi na dworcach i stacjach benzynowych, w dużych centrach handlowych i sklepach.