Płacheta miał szczęście, że została tylko blizna

Po kontuzji pozostał jedynie ślad w postaci blizny na czole, ale poza tym wszystko jest w porządku.

– Już w treningu czułem się dobrze. Próbowałem nawet uderzać głową, więc w meczu nie musiałem się przełamywać. Przy tego typu urazach czasami pojawia się pewnego rodzaju blokada psychiczna, ale ja jej nie odczuwałem. Wiedziałem, że wszystko jest ok. Próbowałem nawet zdobyć bramkę głową. Szkoda, że nie wpadło. Ale ta sytuacja pokazuje, że jestem w pełni gotowy do gry – powiedział Przemysław Płacheta, który ze względu na wspomniany uraz opuścił dwa ostatnie mecze ligowe.

– Nie było mi łatwo oglądać mecze z trybun, ale cały czas starałem się być blisko zespołu. Z drużyną jest się również poza boiskiem. Wracam do zdrowia i jestem do dyspozycji trenera. Mam nadzieję, że w trzech ostatnich meczach w tym roku uda mi się pomóc dzięki dobrej grze – podkreślił skrzydłowy Podbeskidzia.

Wczoraj „górale” rozpoczęli bezpośredni mikrocykl treningowy przed pierwszym dla nich wyjazdowym spotkaniem rundy rewanżowej. W najbliższą sobotę drużyna trenera Krzysztofa Bredego zmierzy się w Olsztynie z tamtejszym Stomilem i będzie chciała zrewanżować się za przykrą porażkę z początku rozgrywek. Przypomnijmy, że zespół ze stolicy Warmii wygrał pod Klimczokiem 3:1.

 

Na zdjęciu: Przemysław Płacheta po kontuzji mecze oglądał z trybun. Na szczęście już gra i celnie strzela.