Płacheta show

Kapitalny mecz skrzydłowego Śląska, który w ciągu niespełna 20 minut strzelił dwa gole i zaliczył asystę.

Spotkanie we Wrocławiu rozkręcało się bardzo powoli, a jego stawka była poważna, bo zwycięzca przybliżał się do tego, aby sezon zakończyć na miejscu gwarantującym udział w europejskich pucharach. Trudno powiedzieć, który z zespołów lepiej spisywał się przed przerwą.

Było sporo szachów i walki w środku pola, ale ani jedna z drużyn nie potrafiła narzucić rywalowi własnego stylu gry. Stąd też sytuacji podbramkowych było, jak na lekarstwo. Tak na dobrą sprawę można – pod tym kątem – rozpatrywać tylko jedną akcję Cracovii.

Wobec nieco zaskakującej bierności graczy Śląska na strzał zdecydował się Ołeksij Dytiatjew. Rosły obrońca nawet przyłożył się do uderzenia i włożył w nie sporo siły, ale trafił wprost w dobrze ustawionego Matusza Putnocky’ego.

Zdecydowanie ciekawiej zrobiło się tuż po przerwie. „Pasy” wykonywały rzut rożny i – już nie po raz pierwszy w tym spotkaniu – zaspali defensorzy Śląska. Piłka, po dośrodkowaniu dobrym dośrodkowaniu Ivana Fiolicia, spadła wprost na głowę Rafy Lopesa, który idealnie na nią nabiegł i nie dał szans golkiperowi Śląska.

Przez moment wydawało się, że goście pójdą za ciosem, ale defensywa Śląska postanowiła być nieco bardziej czujna. A w dodatku – w szeregach wrocławskich – nie po raz pierwszy w tym sezonie błysnął Przemysław Płacheta.

Nie byłoby jednak wyrównującego gola byłego gracza Podbeskidzia Bielsko-Biała, gdyby nie świetne dośrodkowanie Roberta Picha. Słowak wrzucił piłkę z lewej flanki, za plecy krakowskiej defensywy, a Płachecie nie pozostało nic innego, aniżeli zamknąć akcję i z bliska pokonać Michala Peszkovicia.

Gospodarze byli tak zaskoczeni, że minęło kilkadziesiąt sekund, a drużyna z Wrocławia… objęła prowadzenie. W tej akcji nie było większej filozofii. Piłkę w środku pola stracił Sylwester Lusiusz. Płacheta przejął futbolówkę i sprytnie zagrał ją do Erika Exsposito, który w nagle ospałą defensywę „Pasów” wjechał niczym w masło, a po chwili strzelił drugiego gola dla Śląska.

Trudno powiedzieć, co – w tak krótkim czasie – stało się z Cracovią, ale było to coś bardzo niepokojącego. Michał Probierz, opiekun zespołu z Krakowa, stał przy linii bocznej i sprawiał wrażenie człowieka, który nie do końca wie, co się dzieje. A Śląskowi? W to im graj. Gospodarze, w 79. minucie meczu, przeprowadzili modelową kontrę, a odpowiedzialni za nią byli gracze, którzy – wespół – zasłużyli na miano bohaterów wrocławskiej drużyny.

Exposito rzucił kilkudziesięciometrowe podanie w kierunku Płachety. Ten, już w polu karnym, wkręcił w murawę Diego Ferraresso i nie dał szans Peszkoviciowi. Cracovia, w trzeciej doliczonej minucie, za sprawą Rafy Lopesa zdołała zniwelować nieco straty, ale w ostatecznym rozrachunku nic to „Pasom” nie dało.


Śląsk Wrocław – Cracovia 3:2 (0:0)

0:1 – Rafa Lopes, 47 min (głową, asysta Fiolić), 1:1 – Pacheta, 60 min (asysta Pich), 2:1 – Exposito, 62 min (asysta Płacheta), 3:1 – Płacheta, 79 min (asysta Exposito), 3:2 – Rafa Lopes, 90+3 min (głową, bez asysty).

ŚLĄSK: Putnocky – Musonda, Puerto, Tamas, Sztiglec – Łabojko, Mączyński – Pich (87. Gąska), Chrapek (76. Raiczević), Płacheta (82. Bergier) – Exposito. Trener Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Kajzer, Celeban, Pawelec, Dankowski, Łyszczarz, Marković.

CRACOVIA: Peszković – Pestka, Dytiatjew, Helik, Hanca – Lusiusz (68. Thiago), Dimun (82. Loshaj) – Wdowiak, van Amersfoort, Fiolić (64. Ferraresso) – Rafa Lopes. Trener Michał PROBIERZ. [Rezerwowi:] Hroszszo, Jablonsky, Sziplak, Rakoczy, Vestenicky, Strózik.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Żółte kartki: Chrapek (54. faul), Musonda (58. faul), Tamas (75. niesp. zach.) – Lusiusz (67. faul), Dytiatjew (75. niesp. zach.).
Piłkarz meczu – Przemysław PŁACHETA.

Na zdjęciu: Trzy razy piłkarze Śląska ucieszyli się wczoraj z bramek strzelanych Cracovii.

Fot. Paweł Andrachiewicz/Pressfocus