Play off PHL. Zbójnickie prawo…

Obaj bramkarze odegrali ważne role, ale tylko Ondrej Raszka zachował czyste konto.


Kto bogatemu zabroni – to stare porzekadło znajduje potwierdzenie u obrońców tytułu mistrzowskiego z Tychów, bo inauguracyjny mecz play offu z Ciarko kilku do niedawna pewniaków obserwowało z wysokości boksu. Kłopoty bogactwa sprawiły, że nie zmieścili się w kadrze meczowej, ale to wcale nie oznacza rezygnacji z ich umiejętności. Nieco przemodelowane formacje miały początkowo kłopoty ze sforsowaniem obrony przyjezdnych. Wszystko jednak skończyło się planowo i tyszanie rozpoczęli marsz do obrony tytułu.

Ondrej Raszka pojawił się w Tychach w styczniu, bo kontuzji doznał Kamil Lewartowski i początkowo nikt nie potrafił określić daty jego powrotu do treningu. „Ondra” przyjął tyską propozycję i podjął rywalizacje z Johnem Murrayema, a że „Jasiek Murarz” w tym sezonie prezentował formę poniżej reprezentacyjnej, w rezultacie wylądował jako rezerwowy.

– Nie ma tu żadnych podtekstów, bo liczy się forma dnia – stwierdził trener Arkadiusz Sobecki, odpowiedzialny za formę golkiperów w GKS-ie.

Przewaga umiejętności i doświadczenia była po stronie gospodarzy, ale sanockie „młode wilki” nie miały nic do stracenia. Goście bronili się dzielnie, zaś ostatnią instancją był Patrik Speszny. Czeski golkiper jest instytucją w swoim zespole, jednak nie mógł zapobiec utracie goli, bo padły po technicznym strzale (Paul Szczechura), po piekielnie silnym uderzeniu (Peter Novajovsky) czy też z bliskiej odległości (Szymon Marzec).

W II tercji goście zostali zepchnięci do obrony. Speszny czuł się jak na strzelnicy, a były nawet takie momenty, gdy trzech tyszan grało mu przed nosem i nie potrafili skierować krążka do siatki. W tej odsłonie, wedle oficjalnych statystyk, było 18-4 w strzałach i tylko Riku Shivonen miał dobrą sytuację, ale „Ondra” wykazał się refleksem. Po 3. golu trener Marek Ziętara domagał do wideoweryfikacji, bo uważał, że Marzec trafił po stracie kasku przez Spesznego. Sędziowie nie zamierzali tego zrobić i sanocki boks otrzymał karę techniczną.

Tyszanie po 40 minutach powinni prowadzić wysoko, a tymczasem skończyło się na 3 bramkach. Gospodarze mieli wszystko pod kontrolą, ale w 41 min Filip Komorski nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Kolega z drużyny Christian Mroczkowski pokazał jak powinno się sprytnym uderzeniem pokonać bramkarza gości, a końcowym akordem było ponowne trafienie starszego z braci Szczechurów.


GKS TYCHY – CIARKO STS SANOK 5:0 (1:0, 1:0, 2:0, 2:0)

1:0 – P. Szczechura – Dupuy (6:53), 2:0 – Novajovsky – Wronka – Rzeszutko (22:24, w przewadze), 3:0 – Marzec – Bizacki – Galant (36:23), 4:0 – Mroczkowski – Cichy (45:40), 5:0 – P. Szczechura – Dupuy – Novajovsky (53:58).

Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Patryk Kasprzyk – Mateusz Bucki i Michał Gerne.

TYCHY: Raszka; Novajovsky – Ciura, Biro – Seed, Pociecha – Kotlorz, Mesikammen – Bizacki; Wronka (2) – P. Szczechura – Dupuy, A. Szczechura – Cichy – Mroczkowski, Jeziorski – Komorski – Gościński, Marzec – Rzeszutko – Galant. Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

SANOK: Speszny; Rąpała (2) – Olearczyk, Pippo – Kamieniew (2), Florczak – Demkowicz, Bar – Ginda; Biały (2) – Wilusz – Strzyżowski, Sihvonen – Viikila – Elo, Dobosz – Witan – Bukowski, Bielec – Skokan – Łyko. Trener Marek ZIĘTARA.

Kary: Tychy – 2 min., Sanok – 8 (2 tech.) min.

Liczba

10

STRZAŁÓW obronił Ondrej Raszka i zachował „czyste konto” w inauguracyjnym meczu. Patrik Speszny zaliczył 34 skuteczne interwencje.


Na zdjęciu: Paul Szczechura (z lewej) odbiera gratulacje od swoich partnerów z ataku Patryka Wronki i Jeana Dupuya.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfcous


Drugi mecz dnia

Batalia spraw zagranicznych

Spośród 44 graczy wpisanych w meczowy protokół aż 35 to obcokrajowcy. Dwaj polscy zawodnicy to rezerwowi bramkarze, a kolejni czterej wystąpili w czwartych piątkach. Udział krajowych zawodników jest i będzie zatem w tej rywalizacji marginalny. A, że będzie to batalia bardzo zacięta, można było przekonać się już przy pierwszej okazji.

W premierowej odsłonie Oksanen trafił w słupek, a po drugiej stronie Serguszkin nie wykorzystał karnego. Wynik na początku II tercji otworzył Nemec, który wykorzystał dobre podanie Ferrary. Wyrównanie to był gol „z muzyką”. Z dystansu huknął Elomaa i Pieriewozczikow nawet nie mrugnął.

Od początku III odsłony nieco lepsze wrażenie sprawiały „Pasy”, ale w końcówce przycisnęli gospodarze i to im zależało bardziej, by skończyć bez dogrywki. Szkodienko obsłużył Szabanowa, a ten dał pierwsze zwycięstwo drużynie Energi.
(JK)

ENERGA TORUŃ – COMARCH CRACOVIA 2:1 (0:0, 1:1, 1:0)

Stan rywalizacji 1-0

0:1 – Nemec – Ferrara (20:56), 1:1 – Elomaa – Serguszkin (33:01), 2:1 – Szabanow – Szkodienko (58:22).

Sędziowali: Michał Baca i Patryk Pyrskała oraz Mateusz Bucki i Jacek Szutta.
ENERGA: Svensson; Orłow – Kozłow, Jaworski – Szkodienko (2), Kuzniecow – Smirnow, Olszewski – Gusevas; Serguszkin – Fieofanow (2) – Nowożyłow, Szabanow – Czwanczikow – Bondaruk, Saloranta – K. Kalinowski – Elomaa (2), Osipow – Rożkow – M. Kalinowski. Trener Jurij CZUCH.
CRACOVIA: Pieriewozczikow; Ignatowicz – Dudasz (2), Gutwald – Doherty, Kostromitin – Saukko, Gula – Gosztyła (2); Kapica – Goodwin, Nemec – Welsh – Ferrara, Oksanen – Sołowjow (2) – Tiala, Csamango (2+10) – Jeżek – Brynkus. Trener Rudolf ROHACZEK.
Kary: Energa – 6 min, Cracovia – 18 min