PlusLiga. Bój o brąz

Patrząc jak wygląda nasza rywalizacja z PGE Skrą Bełchatów, nastawiam się na pięciosetowy bój – stwierdził Patryk Niemiec, środkowy „Jurajskich rycerzy”.


Przed nami, tym razem w Bełchatowie (we wtorek początek godz. 17.30), trzeci bój o trzecie miejsce. Dwa poprzednie starcia były bardzo wyrównane i kończyły się po pięciu setach. Jak na razie górą byli goście. W pierwszym spotkaniu w Bełchatowie triumfował Aluron CMC Warta, w Zawierciu lepsi byli bełchatowianie.

– Wyniki pokazują, że to nie jest łatwa rywalizacja. Kolejne starcia będą na jeszcze wyższym poziomie i z jeszcze większą motywacją. Tak samo trudne, a może nawet trudniejsze – przekonywał Patryk Niemiec, środkowy zespołu z Zawiercia.

„Jurajscy rycerze” mają czego żałować, bo zagrali zdecydowanie lepiej niż w Bełchatowie, a mimo to schodzili z parkietu pokonani.

– Na pewno było to lepsze spotkanie niż poprzednie. Obfitowało w mniejszą liczbę błędów, a i sama siatkówka była lepsza do oglądania. Szczęście uśmiechnęło się do drużyny z Bełchatowa, więc będziemy grać jeszcze kolejne dwa mecze (rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw – przyp. red.) – ocenił Mateusz Malinowski, atakujący Aluronu CMC Warty.

– Mieliśmy troszeczkę pecha w tie-breaku. Pomyliliśmy się trzy bądź cztery razy w ataku. Na pewno oba zespoły są bardzo zmęczone, dlatego pojawiają się błędy. Mam nadzieję, że zregenerujemy się i będziemy potrafili dalej grać dobrze w Bełchatowie, choć łatwo nie będzie przyznał.

W dwóch dotychczasowych spotkaniach największa różnica jest w punktach zdobywanych przez środkowych. Zdecydowaną przewagę mają bełchatowianie. Karol Kłos i Mateusz Bieniek wywalczyli w sumie aż 59 punktów, środkowi z Zawiercia, Patryk Niemiec i Miłosz Zniszczoł – 24. Aż tak wielka dysproporcja wynika nie tylko z problemów z przyjęciem zagrywki, przez co rozgrywający nie może grać przez środek, ale też z taktyki. Zawiercianie preferują grę skrzydłami, na których mają swoich asów: Urosa Kovacevicia, Dawida Konarskiego i Facundo Conte. Grzegorz Łomacz, rozgrywający PGE Skry natomiast bardzo chętnie wystawia na środek siatki i to nawet z bardzo trudnych piłek.

– Z tego, co pamiętam, dostałem chyba tylko jedną piłkę, ale też nie ma się co dziwić, bo bełchatowianie bardzo mocno zagrywali. Robili nam problemy w przyjęciu, podejmowali duże ryzyko, więc tutaj nie liczę, że będziemy perfekcyjnie przyjmować i grać dużo środkiem. Gramy tak, jak się da, żeby wygrać i liczę, że to przyniesie skutek – podsumował Niemiec.

– Nie mamy zbyt wielu bloków punktowych w każdym ze spotkań. Bardziej stawiamy na to, żeby wyblokować piłkę, dobrze ustawić się w obronie i na tym bazować. To nam nieźle wychodzi, więc powinniśmy się na tym skupić, a nie liczyć na bloki punktowe – dodał.

Po wygranej w Zawierciu morale bełchatowian mocno wzrosło. Wierzą, że to był przełomowy moment rywalizacji.

– Wygraliśmy 3:2, a w całej rywalizacji jest 1:1, czyli zaczynamy wszystko od nowa. Teraz musimy naciskać i dalej pracować, jak do tej pory. Jeśli będziemy tak walczyć, to na pewno wygramy kolejne mecze i zdobędziemy medal. Walka o brązowy medal jest ważna dla nas z wielu powodów. Gramy dla siebie, dla klubu, ale chcemy też zakończyć ten sezon dobrze, zawsze wygrać ten ostatni mecz i taki jest nasz cel. Walczymy też przecież o Ligę Mistrzów dla PGE Skry w przyszłym sezonie – podkreślił Dick Kooy, holenderski przyjmujący PGE Skry.


Na zdjęciu: Zawiercianie w walce o brąz przede wszystkim liczą na skrzydłowych, m.in. Facundo Conte.
Fot. Adrian Mielczarski/Pressfocus