PlusLiga. Dać z siebie więcej

Zespół Jastrzębskiego Węgla był bardzo sfrustrowany po pierwszym starciu finałowym. Zawodnicy mistrza Polski są żądni rewanżu.


Drużyna Jastrzębskiego Wegla nie zamierza złożyć broni w finale Plus Ligi. W środowym meczu w Kędzierzynie-Koźlu, szczególnie w drugiej i trzeciej partii, niewiele brakowało mistrzom Polski do tego, by przełamać ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Wygrać seta, w takich okolicznościach sprawy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej. Nie udało się jednak jastrzębianom wywrzeć na przeciwniku takiej presji, by wygrać chociażby jednego seta. To już kolejny mecz, konkretnie szósty z rzędu, w którym „pomarańczowi” musieli uznać wyższość ZAKSY. Zdaniem zawodników Jastrzębskiego Wegla niewiele dzieli ich jednak od tego, by w końcu złapać przeciwnika i go pokonać.

Najlepiej nastroje w obozie mistrza Polski oddają słowa Jakuba Popiwczaka, libero Jastrzębskiego Węgla.

– Frustracja jest ogromna, bo czuć, że jest się tak blisko, szczególnie w tym drugim czy trzecim secie – powiedział zawodnik mistrza Polski.

– Było bardzo blisko, a zostajemy z niczym. Tylko z takim poczuciem, że dalej to oni są z przodu i to oni nas biją. Nie możemy wygrać nawet seta. Ale z drugiej strony myślę, że to jest znowu w jakiś sposób budujące, bo jest w nas takie uczucie, że jesteśmy po prostu bardzo blisko rywali. Jedno przyjęcie lepsze, jedna zagrywka lepsza, jeden lepszy atak i wygramy seta. Także wszystko jeszcze przed nami. Przegraliśmy jeden mecz, ale ten jeden mecz o niczym nie świadczy. Teraz gramy u siebie w Jastrzębiu. Myślę, że nasi kibice, własna hala, to też może być w jakiś sposób pomocne dla nas. Mam nadzieję, że w sobotę zrobi się 1:1 w tej rywalizacji, a później wrócimy do Kędzierzyna i będziemy dalej ich kąsać – dodał reprezentant Polski.

Zdanie Popiwczaka potwierdził inny z zawodników JW, Łukasz Wiśniewski, który podkreślił, że ważne jest, że jastrzębianie nawiązali tym razem wyrównaną walkę z rywalem. Przypomnijny, że kilkanaście dni temu, w Lidze Mistrzów i Plus Lidze, mecze były jednostronne na korzyść ZAKSY. Teraz było inaczej, co zresztą zauważył Popiwczak.

– Brakowało małych rzeczy. Zawsze jak z nimi gramy, to oni mają tego szczęścia trochę więcej. 25:25 w drugim secie i Łukasz Kaczmarek atakuje w aut, ale zahacza w jakiś sposób Rafała Szymurę. Przychodzi trzeci set, Kaczmarek zagrywa asa po siatce i z jednego punktu różnicy robią się trzy. Ostatnia piłka wraca do asekuracji tak, że nikt tam nie stoi. Zawsze to my mamy więcej pecha, a oni więcej szczęścia. Ale wszystko jest otwarte, wszystko jest przed nami. Myślę, że my możemy zagrać lepiej, każdy z nas może dołożyć od siebie więcej i jestem pewien, że to przyniesie dobry rezultat – powiedział libero Jastrzębskiego Węgla.

W sobotę w Jastrzębiu-Zdroju oba zespoły staną naprzeciw siebie po raz kolejny. I, jak zapowiada Łukasz Wiśniewski, tanio jastrzębianie skóry nie sprzedadzą.

– Nie składamy broni. Cały sezon ciężko pracowaliśmy, żeby w tym finale się znaleźć i nie mamy zamiaru teraz oddać tej rywalizacji bardzo łatwo, więc przenosimy ją do nas i zobaczymy, co będzie dalej – powiedział doświadczony środkowy bloku. Co na to kędzierzynianie?

– Najważniejsze, że wygraliśmy pierwszy mecz. Że w końcówkach setów to my byliśmy górą. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w kolejnych meczach będzie bardzo ciężko. Ale jesteśmy bardzo zdeterminowani, by odzyskać tytuł mistrza Polski. Na razie nie jesteśmy nawet w połowie drogi. Cały czas musimy być bardzo zdeterminowani. Chcemy być spokojni, musimy zachować chłodną głowę – powiedział MVP pierwszego spotkania finałowego, Aleksander Śliwka. Kapitan kędzierzyńskiej drużyny dodał, że przed jego zespołem jeszcze sporo pracy.

– W sporcie różnie bywa. W kolejnym meczu takie końcówki mogą paść łupem rywali. Musimy być cały czas bardzo skoncentrowani, by krok po kroku dążyć do naszego celu – podkreślił reprezentant Polski.

– Przed nami kolejne bardzo trudne mecze, ale zrobimy wszystko, by rozstrzygnąć je na swoją korzyść – zaznaczył Śliwka.


Na zdjęciu: Celem Jastrzębskiego Węgla przed drugim meczem finałowym z ZAKSĄ jest wyrównanie stanu rywalizacji.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus