PlusLiga. Derby… niezadowolonych

 

Wystarczy popatrzeć w tabelę i już wiadomo, że dzisiejsze spotkanie GKS-u Katowice z Aluronem Virtu CMC Zawiercie w „Spodku” będzie derbami… niezadowolonych, a dopiero w drugiej kolejności derbami regionu. Najważniejsza jednak, że wynik tego przedświątecznego grania będzie miał niebagatelne znaczenie dla obu tych drużyn.

O katowiczanach powinno się mówić, że urodzili się do tie-breaka. W tym sezonie aż 9 spotkań z ich udziałem kończyło się po pięciu setach, acz tylko dwa razy wygrali. Stąd tylko 13 pkt i odległa lokata w tabeli, w której dolnych rejonach zrobiło się ciasno. Ale i ekipa z Zawiercia, czwarta w poprzednim sezonie, nie tak sobie wyobrażała dotychczasowe dokonania w PlusLidze. 18 pkt i „tylko” 6 wygranych w 13 meczach – to jej dorobek, niezbyt bogaty…

Wartość artystyczna

GKS Katowice zbiera wiele komplementów za swoją grę, ale… – To nie łyżwiarstwo figurowe, by otrzymywać dodatkowe punkty za wartość artystyczną – z nutką ironii w głosie mówi trener GKS-u, [Dariusz Daszkiewicz]. – Tych punktów po przegranych tie-breakach bardzo więc brakuje. Wolałbym wygrać po kiepskiej grze niż ładnie przegrywać po takich ciężkich bojach. Ale staram się nie patrzeć na to, co było, bo od tego punktów nam nie przybędzie. Faktem jest, że robi się gorąco.

Ponadto sytuacja kadrowa GKS-u jest mało komfortowa, bo przyjmujący Jakub Szymański i Kamil Drzazga mają kontuzje. Utrudnia to nie tylko grę, ale i zajęcia treningowe, w trakcie których jeden ze środkowych musi się wcielać w przyjmującego. A ponadto kilku zawodników skarży się na mniejsze lub większe urazy.

Kluczem zagrywka…

– Musimy szukać szansy w każdym spotkaniu i takie próby podejmujemy – dodaje szkoleniowiec GKS-u, który w „Spodku” już wygrał prowadząc zespół z Kielc.

– Kluczową rolę będzie odgrywać zagrywka, bo jeżeli ona funkcjonuje, wówczas można uruchomić blok oraz dobrze popracować w elemencie blok – obrona, a ponadto wyprowadzić kontry. Ale podkreślam, że doceniamy klasę rywali, podbudowanych awansem do kolejnej rundy w europejskich pucharach. Nie ma co liczyć na ich zmęczenie, bo mają wyrównaną kadrę i trener może odpowiednio rotować składem.

Jakub Jarosz, kapitan GKS-u, chyba najlepiej zna „Spodek”, wszak w 2013 roku, po meczu Ligi Światowej Polska – USA, odbierał nagrodę dla najlepszego zawodnika. Ma za sobą w tym obiekcie występy reprezentacyjne oraz z Asseco Resovią, której barw bronił w poprzednich dwóch sezonach. To dlatego dobrze zna atmosferę panującą w tej hali i oczywiście liczy na wsparcie kibiców.

Podróże zamiast treningów

Zespół z Zawiercia zaliczył historyczny awans do 1/8 finału Pucharu Challenge i pewnie liczy na kolejne. Ale siatkarze chcieliby poważniej zaistnieć również w lidze. Ostatnie 10 dni dla „Jurajskich rycerzy” były szalone.

Wygrana u siebie z Hebarem Parazdżik, w kolejnych dniach treningi i przygotowania do meczu z Resovią (1:3) w minioną niedzielę, po powrocie do domu zajęcia w poniedziałek, by we wtorek ruszyć do Bułgarii. Tam odnieśli zwycięstwo nad Hebarem (3:2) i w czwartek – po 13-godzinach (!) – wrócili do Zawiercia. Trwało to tak długo, ponieważ lot z Sofii się opóźnił o 1,5 godziny i ekipa nie zdążyła na samolot do Katowic. Ze stolicy wracała więc autokarem, tracąc w ten sposób dzień.

Wczoraj podopieczni trenera Marka Lebedewa trenowali w „Spodku” i wszyscy się zastanawiają, jak po takich wędrówkach zareagują organizmy zawodników.

A punkty są potrzebne jednym oraz drugim…

 

Liczby

13
MECZÓW do tej pory rozegrali siatkarze GKS-u w „Spodku”, odnosząc 3 zwycięstwa.

3
PORAŻKI zanotowali katowiczanie w dotychczasowych 4 spotkaniach z Aluronem Virtu CMC. Bilans setów: 4-9.

1503
MINUTY siatkarze GKS-u przebywali na parkiecie w dotychczasowych 11 potyczkach.

Na zdjęciu: Tak cieszyli się siatkarze GKS-u Katowice 16 stycznia w „Spodku” po zwycięstwie nad zespołem z Zawiercia. Teraz jednak to zupełnie inna drużyna.