PlusLiga. Mecz ostatniej szansy

Jesteśmy coraz bliżej, by pokonać zespół z Kędzierzyna-Koźla. Na pewno się nie poddamy – zapewnił przed starciem numer 3 Łukasz Wiśniewski, środkowy Jastrzębskiego Węgla.


Grupa Azoty ZAKSA jest bliska odzyskania tytułu mistrza Polski. Dokona tego, jeśli dziś (17.30) we własnej hali po raz trzeci ogra Jastrzębski Węgiel i przy okazji zrewanżuje mu się za porażkę z poprzedniego roku. W Kędzierzynie-Koźlu wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że złoto jest jednocześnie i blisko, i daleko…

– Wiemy, jaką jakość ma drużyna z Jastrzębia-Zdroju, jaką jest niesamowitą ekipą. Myśmy wygrali dopiero dwa mecze. Teraz wszystko kasujemy i myślimy o spotkaniu w Kędzierzynie-Koźlu. Znów musimy zagrać na najwyższym poziomie, by móc odzyskać tytuł – przyznaje Łukasz Kaczmarek, atakujący ZAKSY.

– Jastrzębskiego Węgla nigdy nie można lekceważyć i nigdy nie można powiedzieć, że jest już po sprawie. W sobotę postawił trudne warunki. Jesteśmy jednak na dobrej drodze, by wygrać tę rywalizację, ale zdajemy sobie sprawę, że jeszcze nic nie mamy – dodaje rozgrywający Marcin Janusz.

Stracony tie-break

Jastrzębianie z meczu na mecz grają coraz lepiej. Pierwszy przegrali 0:3, drugi tylko 2:3 i mieli czego żałować. Przy odrobinie szczęścia mogli być bowiem górą. Decydujący set rywale rozstrzygnęli dopiero na przewagi.

– Nasza frustracja jest naprawdę duża. Szkoda tego tie-breaka. Mieliśmy w nim kilka okazji, ale ich nie wykorzystaliśmy – żałował Jan Hadrava.
Czeski atakujący tego spotkania do udanych nie mógł akurat zaliczy. Wcześniej był mocnym ogniwem drużyny, jednym z najlepiej punktujących, a w sobotę zdobył „zaledwie” 11 punktów. Jego skuteczność w ataku wynosiła tylko 31%. Jak na niego to marne statystyki. W drugim secie zastąpił go Stephen Boyer, ale spisywał się równie kiepsko.

– Było blisko. Trudno przełknąć taką porażkę. W dwóch przegranych setach rywale odrzucili nas od siatki, przez co mieliśmy spore problemy w ataku, ale w tie-breaku wynik był na styku. Niestety, rywale w najważniejszym momencie okazali się lepsi – ocenił Benjamin Toniutti, kapitan Jastrzębskiego Węgla, który ostatnio nie ma szczęścia do finałowych rozgrywek. Przed rokiem „dowodził” ZAKSĄ i przegrał z… Jastrzębskim Węglem.

– Musimy walczyć do końca i tak zrobiliśmy w tym spotkaniu. To było jednak za mało. Dajemy z siebie wszystko, ale czasem to nie wystarcza – dodał.

Wiara wciąż jest

Jastrzębianie w dzisiejszym meczu nie mają już marginesu błędu. Muszą wygrać. Porażka oznacza srebro. Mobilizacja jest zatem ogromna.

– Musimy uwierzyć, że jesteśmy w stanie odwrócić losy rywalizacji. Jeśli zwątpimy, to nie ma po co do Kędzierzyna-Koźla jechać – powiedział Hadrava.

– Chcemy powalczyć. Musimy grać dobrze zespołowo. Musimy grać tak, jak się walczy o złoto w PlusLidze. Musimy wierzyć, że się to uda.

ZAKSA zamierza jednak dzisiaj świętować złoto. Ma w ręku wszystkie atuty: kibiców i wyniki ostatnich starć. Licząc wszystkie rozgrywki, pokonali jastrzębian w siedmiu ostatnich spotkaniach. Po raz ostatni ulegli im w Superpucharze Polski – 0:3 w październiku ubiegłego roku.

– Chcemy wygrać, będzie u nas widać pełną koncentrację i wolę walki. Jesteśmy świadomi, co przed nami i będziemy przygotowani – zapowiada Aleksander Śliwka, przyjmujący ZAKSY.


Francuz na dłużej

Trevor Clevenot pozostaje na kolejny sezon w Jastrzębskim Węglu.

– Po pierwsze, jestem tu po prostu szczęśliwy. Walczymy o mistrzostwo i to dlatego chcę zostać – powiedział francuski przyjmujący.

Clevenot jest reprezentantem swojego kraju. Z kadrą „trójkolorowych” dwukrotnie (2015, 2017) triumfował w Lidze Światowej i raz stanął na najniższym stopniu podium (2016). W 2021 roku zdobył brąz Ligi Narodów we włoskim Rimini, a cztery lata temu srebro w Lille. W minionym roku w Tokio został złotym medalistą olimpijskim.

Wraz z dwoma innymi mistrzami olimpijskimi, rozgrywającym Benjaminem Toniuttim oraz atakującym Stephenem Boyerem, tworzą w Jastrzębskim Węglu francuską „kolonię”.

– Trevor Clevenot to zawodnik, którego pozyskaliśmy w „trybie awaryjnym” – po rejteradzie Tine Urnauta – i dziś, z perspektywy kończącego się sezonu, możemy stwierdzić, że był to strzał w dziesiątkę. Lepsza opcja chyba nie mogła nam się trafić. PlusLiga jest niezwykle wymagająca, a Trevor w swoim debiutanckim sezonie sprostał oczekiwaniom i udowodnił, że jest klasowym zawodnikiem – stwierdził Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.


Na zdjęciu: W dwóch pierwszych meczach jastrzębianie nie zdołali zatrzymać Kamila Semeniuka i jego kolegów.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus