PlusLiga. Nie można żądać gry z marszu!

Władze PLS powinny pozwolić drużynom przygotować się do powrotu po izolacji. A potem jestem skłonny grać nawet co kilka dni – przekonuje trener mocno doświadczonego przez koronawirusa GKS-u Katowice.


Jak na debiutanta w PlusLidze przyszło mi zmierzyć się z rzeczywistością, jakiej jeszcze nie mieliśmy – mówi na powitanie trener GKS-u Katowice, Grzegorz Słaby.

– Niemniej mimo skomplikowanej sytuacji nadal jestem zdania, że rozgrywki powinny być kontynuowane i gdy fala zachorowań opadnie, możemy grać nawet co kilka dni, ale pod warunkiem, że będziemy mieli możliwość przygotować zawodników do wysiłku, by nie robić tego z marszu.

Te słowa są znamienne i świadczą o determinacji środowiska sportowego.

Dwie kwarantanny

Ligowy terminarz PlusLigi został zburzony i trzeba śledzić doniesienia niemal z godziny na godzinę, czy przypadkiem zaplanowany mecz nie został odwołane. Mimo zamieszania wszyscy skupieni wokół rozgrywek są optymistami i wierzą w ich dokończenie.

Zespół GKS-u już po raz drugi znalazł się w izolacji, bowiem aż sześciu zawodników miało pozytywny test, ale pozostali też muszą pozostać w domu. Sztab szkoleniowy miał wyniki negatywne, ale – wedle przepisów sanitarnych – nie może prowadzić zajęć z pozostałymi siatkarzami.

– Mam takie same problemy jak inni trenerzy, ale nic z tym fantem nie zrobimy – dodaje Słaby.

– Nikomu nie życzę choroby, ale najlepiej byłoby ją przejść całą drużyną. A tak choruje dwóch, trzech, a reszta i tak w izolacji. Potem powrót do treningu, znów kolejne zakażenia i powrót do domów. Gdy doliczę obecne wolne, w sumie będą trzy tygodnie bez normalnych zajęć. Po powrocie potrzebujemy trochę czasu oraz kilku treningów, by przygotować zawodników do gry. Nikt nie może sobie pozwolić na mecz z „marszu”, a my już takowy zaliczyliśmy – przypomina szkoleniowiec.

Na razie mecze z Jastrzębskim Węglem oraz Treflem Gdańsk zostały odwołane, a kto wie, co będzie z kolejnym, w Olsztynie.

Kadrowe perturbacje

Jan Firlej, rozgrywający numer jeden, podczas meczu z Asseco Resovią źle się poczuł i zastąpił go Jakub Nowosielski. Ten pierwszy przechodził serię badań i nie trenował, zaś drugi po meczu w Zawierciu musiał udać się na kwarantannę. Zespół był pozbawiony dwóch rozgrywających i w tej sytuacji zajęcia nie miały odpowiedniej jakości.

Działacze GKS-u przekonywali władze PLS oraz stołecznej Vervy, by mecz przenieść, ale „siły wyższe” (czytaj… PLS i Verva) zadecydowały, by jednak go rozegrać. W efekcie po kilku dniach pojawiło się kolejne ognisko zakażenia.

– Nowosielski powrócił do składu i mecz w stolicy był naszą pierwszą grą „szóstkową” po długiej przerwie – wyjawia trener Słaby.

– Wprawdzie przegraliśmy 1:3, ale i tak całkiem przyzwoicie się zaprezentowaliśmy jak na okoliczności. Potem powrót do Katowic i jeden trening w Sosnowcu z już dwoma rozgrywającymi oraz mecz z MKS-em Będzin. Presja była ogromna, ale ostatecznie wygraliśmy 3:0. A teraz znów przerwa. Jeżeli wszystko potoczy się zgodnie z procedurami, wówczas po jednym treningu trzeba będzie szykować się do dalekiej podróży do Olsztyna. W takiej sytuacji władze PLS powinny pozwolić drużynom odpowiednio się przygotować. A potem nawet jestem skłonny grać co kilka dni, by powrócić do obowiązującego kalendarza – podkreśla szkoleniowiec GKS-u.


Czytaj jeszcze:  Zwycięstwo z przestojem

W środowisku sportowym nikt nie dopuszcza myśli, by rozgrywki znów były niedokończone. Grono optymistów jest znacznie większe niż pesymistów i tego na razie trzeba się trzymać!


Trefl zamiast GieKSy

Jastrzębski Węgiel 1 listopada miał grać u siebie z GKS Katowice. Mecz odwołano, bo w ekipie z Katowic wykryto przypadki zakażenia koronawirusem. Nie oznacza to, że jastrzębianie będą mieli wolne. Polska Liga Siatkówki w porozumieniu z klubami zdecydowała, że w niedzielę JW zmierzy się na wyjeździe z Treflem Gdańsk. Będzie to rozgrywane awansem spotkanie 21. kolejki, które pierwotnie miało się odbyć 16 stycznia.

Bezpośrednio z Gdańska jastrzębianie udadzą się do Suwałk na mecz 11. kolejki ze Ślepskiem Malow (4 listopada).


Na zdjęciu: Trener Grzegorz Słaby wraz z podopiecznymi już nie może doczekać się powrotu do normalnych zajęć.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus