PlusLiga. Nikt nie lubi przegrywać

Jedni zastanawiają się jak zaatakować pozycję lidera, zaś drudzy marzą o grze w play offach – taka jest różnica między dwoma śląskim zespołami.


Derby Śląska pomiędzy Jastrzębskim Węglem oraz GKS-em Katowice miały jednego faworyta i zakończyły się zgodnie z przewidywaniami wygraną gospodarzy 3:0. Zespół kierowany przez Luke Reynoldsa jest wiceliderem tabeli i pewnie odegrałby niepoślednią rolę w pierwszym turnieju Ligi Mistrzów.

Jednak na przeszkodzie stanął koronawirus i ostatecznie ekipa JW z wyjazdu do Berlina zrezygnowała. Teraz działacze, sztab szkoleniowy oraz siatkarze mają nadzieję, że będą mieli okazję zaprezentować podczas drugiej imprezy eliminacyjnej w Kazaniu (9 – 11.02.). Nim to jednak zespoły JW, jak również GKS Katowice muszą rozegrać kilka meczów w PlusLidze. Jednych i drugich czeka w tym miesiącu gra na okrągło.

Efekty? O postawę siatkarzy z Jastrzębia jesteśmy spokojni, bo dysponują odpowiednim atutami. Natomiast GKS, swoją postawą mile zaskoczył i jest kandydatem do gry w play offach. Sęk w tym, że teraz drużynie przychodzi grać z topowymi ekipami i o punkty jest znacznie trudniej.

Niepisana tradycja

Zespoły nieco niżej notowane w ligowej hierarchii przyjeżdżają do Jastrzębia z mocnym postanowieniem podjęcia walki i szukanie swojej szansy. W planie meczowym szkoleniowców widniała istotna uwaga: „będą walczyć od początku”!

– I tak też było i trzeba przyznać, że dzielnie spisywali się w obronie, podbijając sporo piłek – tłumaczył po meczu libero JW, Jakub Popiwczak. – Dla nikogo z nas to nie było żadnym zaskoczeniem, ale niezwykle trudno nam było wbić się w parkiet. W I secie rywale byli niezwykle energetyczni i stąd też set zakończył się naszą wygraną na przewagi.

Mieliśmy gorące momenty w tej partii, ale na zakończenie wyraźnie schłodziliśmy przeciwników, którzy – mam takie wrażenie – stracili zapał. Potem już było znacznie łatwiej, ale panowaliśmy nad sytuacją na parkiecie i w rezultacie zdobyliśmy kolejny komplet punktów.

Podobny scenariusz

Działacze JW zbudowali zespół odpowiednio zbilansowany i nie ma w nim wyraźnego podziału podziału na graczy podstawowych i zaplecza. Rafał Szymura, niewątpliwie gwiazda GKS-u w poprzednim sezonie, od kilku meczów pełni rolę zmianowego, choć trzeba przyznać nie zawodzi.

Z kolei Tomasz Fornal, zdolny przyjmujący, leczył kontuzję i w środowej potyczce po raz pierwszy od października wystąpił w pełnym wymiarze czasowym. Otrzymał statuetkę MVP, bo był nie tylko najskuteczniejszym zawodnikiem (16 pkt.), ale również znakomicie przyjmował (70% skuteczności). Jeżeli aż 15 razy zablokowało rywali, którzy zrewanżowali tylko 2 – to trudno nie wygrać meczu.

Stali bywalcy meczów JW przekonywali, że jeszcze do meczu z GKS-u ten element funkcjonował przeciętnie. To był przede wszystkim efekt dobrego „czytania” gry przez gospodarzy.

Teraz jastrzębian czeka mecz w Nysie i beniaminek nie powinien być teoretycznie trudno przeszkodą dla jednego z ligowych mocarzy.

– Jestem znacznie ostrożniejszy w swoich prognozach – podkreśla z uśmiechem libero JW. – Siatkarze z Nysy pozbyli się już tremy i z każdym przeciwnikiem podejmują walkę. Kilka meczów przegrali po tie-breaku i ostatnio w takich okolicznościach stracili punkty w stolicy. Oni potrafią „strzelać” zagrywką i nie zwalniają ręki w ataku.

My w tym sezonie, w porównaniu z poprzednim, nie mamy turbulencji w grze. Wówczas graliśmy świetne mecze z silnymi rywalami, zaś słabsze , a nawet zdarzały nam się wpadki z nieco niżej notowanymi drużynami. Nas interesuje komplet punktów i tego się trzymajmy.

13 zwycięstw JW na pewno robi wrażenie, ale ten dorobek zapewne zostanie powiększony, bo siatkarze nie zamierzają schodzi z wyznaczonego szlaku.

Bez dyskusji

Siatkarze GKS-u w Jastrzębiu na własne nie wykorzystali swojej szansy w I secie i potem tylko pogrążali się w niemocy.

– Nasze złe wybory sprawiły, że przegraliśmy pierwszą odsłonę i teraz możemy tylko żałować, że tak właśnie się stało – stwierdził nieco markotny środkowy GKS-u, Miłosz Zniszczoł.

– Terminarz pozostałych meczów styczniowych mamy trudny (ZAKSA, Verva, Trefl, Skra, Jastrzębski – przyp.red.), ale trzeba szukać swoich szans. Wyjdziemy na parkiet z myślą o punktach, a potem wszystko okaże się na parkiecie. Każdy punkt będzie dla nas poważnym bonusem.

– Nie ma żadnych dyskusji i w derbach ustępowaliśmy rywalom i teraz trudno gdybać co było gdyby było – dodaje trener GKS-u, Grzegorz Słaby. – Trudno marzyć o wygranej gdy przyjmujący nie istnieją w ataku z lewej strony. Ale to już było i przed nami wyjazd do Kędzierzyna-Koźla. ZAKSA to zdecydowanie najlepszy zespół i nie ma sobie równych. Tylko może żałować, że w styczniu skumulowały się mecze z tymi najsilniejszymi drużynami.


Czytaj jeszcze: Jastrzębianie na wysokiej fali

Nikt nie lubi przegrywać i obojętnie przychodzi grać. I my jesteśmy w takiej sytuacji. Trzeba się z tym pogodzić i ZAKSĄ chcemy się pokazać z dobrej strony. W lidze już mamy pewne utrzymanie, ale teraz chcielibyśmy zdobyć coś więcej, bo przecież nikt na nas nie stawiał.

GKS liczy się w rywalizacji o miejsce w play offie i osiągnięcie tego byłoby sukcesem tej drużyny przez wielu skazywanej na walkę o utrzymanie się PlusLidze.


Na zdjęciu: Siatkarze Jastrzębskiego Węgla w derbach Śląska z GKS-em Katowice zdobyli aż 15 punktów blokiem.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus