PlusLiga. Perfekcyjny rezerwowy

Jastrzębianie zdobyli Kędzierzyn-Koźle i wracają do walki o złoto. Do pierwszej wygranej z ZAKSĄ pociągnął ich rezerwowy Rafał Szymura.


Przed finałowym starciem numer trzy wszystkie atuty były po stronie kędzierzynian. Wydawali się być bardzo silni mentalnie. Z Jastrzębskim Węglem wygrali przecież siedem poprzednich spotkań. Mogli też liczyć na swoich kibiców, którzy szczelnie wypełnili halę w Kędzierzynie-Koźlu i mocno wspierali swoich zawodników. Ostatni krok czasami jest jednak najtrudniej zrobić…

Kulejąca zagrywka

Rozgrywający obu drużyn, Marcin Janusz (ZAKSA) i Benjamin Toniutti (Jastrzębski Węgiel) mieli podobny pomysł na prowadzenie gry. Gdy tylko mieli możliwość wystawiali do środkowych. A okazji mieli sporo, bo przyjmujący ze swojego zadania wywiązywali się więcej niż poprawnie. Zresztą nie musieli się zbytnio wysilać. Zagrywka nie była mocną stroną zarówno gospodarzy, jak i przyjezdnych. Większość prób mocniejszego lub kierunkowego serwisu kończyła się błędem. Piłka albo lądowała w siatce, albo poza polem gry. Z kolei łatwe zagrywki pozwalały rozgrywającym pokazać pełnię swoich umiejętności. Zwłaszcza zagranie w drugim secie Toniuttiego było najwyższej klasy. Miał przechodzącą piłkę i sam mógł zakończyć akcję. Tego spodziewali się przyjmujący ZAKSY. Francuz jednak efektownie odegrał do Clevenota, który z łatwością zdobył punkt.

Problemy atakujących

Jastrzębianie, nie mając nic do stracenia, rzucili do gry wszystko co mają najlepszego. Na przyjęciu zamiast Rafała Szymury wystąpił Trevor Clevenot. Trener Nicola Giolito bardzo bowiem liczył na jego doświadczenie w starciach o najwyższą stawkę. To przecież gracz, który z powodzeniem rywalizował w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Francuz początkowo miał problemy. Kilka razy nadział się na blok. Gdy się rozgrzał, pokazał, że jest jednym z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy w naszej lidze. W obronie był tam gdzie powinien, świetnie czytał grę, a do tego dołożył też w ataku. Jego koledzy grali równie twardo. Z ogromnym poświęceniem walczyli o każdą piłkę. Nie zrażali się popełnianymi błędami, ani udanymi akcjami rywali. Za każdym razem odpowiadali na ataki miejscowych. Gdy Norbert Huber, Kamil Semeniuk czy Łukasz Kaczmarek zdobywali punkty, równie skutecznie zbijali Jurij Gładyr, Łukasz Wiśniewski i Tomasz Fornal. Słabiej spisywał się jedynie Jan Hadrava. Czeski atakujący w trakcie sezonu wiele razy zapewniał wygraną jastrzębianom, tym razem brakowało mu pewności siebie. Wstrzymywał rękę, próbował „kiwek”. Nie było to najlepszym pomysłem. W drugim secie, po kolejnym nieudanym ataku, został zastąpiony przez Stephane’a Boyera. Francuz też jednak nie zachwycał. Grał bardzo nierówno. Jego dynamika, siła i wyskok robiły ogromne wrażenie, nie potrafił jednak tych atutów wykorzystać. Zbyt często nie trafiał w boisko lub był blokowany.

Szymura show

Ambicja, wiara w sukces i nieustępliwość przyniosły jednak korzyści gościom. W pierwszym secie wprawdzie stracili prowadzenie (23:20), ale w grze na przewagi byli górą. Z kolei w trzeciej partii mieli już trzy „oczka” straty (9:12) i odmienili jego losy. Do walki poderwał ich wtedy Szymura. Zastąpił Tomasza Fornala, który reagował zbyt nerwowo na swoje zagrania, co przeszkadzało mu pokazać pełnię umiejętności. Rezerwowy przyjmujący spisywał się wybornie. Był pewny w każdym elemencie. Dokładnie przyjmował, mocno serwował i przede wszystkim nie mylił się w ataku. Gracze ZAKSY nie mieli pomysłu na jego zatrzymanie.

– To było dobre moje wejście, ale najważniejsze, że przedłużyliśmy serię. Mam nadzieję, że będzie pięć meczów. Czy lepiej gram wchodząc z ławki? Po prostu chcę pomóc drużynie i jak najlepiej wykonać swoją robotę – podsumował bohater dnia.

Dwie piłki Hadravy

Gospodarze też mieli atuty. Semeniuk, Aleksander Śliwka czy Kaczmarek to gracze z najwyższej światowej półki, którzy w siatkarskiej karierze sporo przeżyli. W czwartym secie kędzierzynianie zaliczyli jednak ogromną stratę. Przy stanie 19:19 podczas nabiegu do ataku poślizgnął się i upadł Huber. Został zniesiony z boiska przez fizjoterapeutów i kolegów z zespołu. To ogromna strata, bo w play offie osiągnął bardzo wysoką formę. Ale i bez niego kędzierzynianie mogli doprowadzić do tie-breaka. O ich niepowodzeniu zdecydowały niuanse, niedokładne dogranie piłki, brak precyzji w ataku… I jastrzębianie mieli Hadravę. Czech w końcówce przypomniał o sobie. Przy stanie 23:23 pojawił się w polu serwisowym. „Odpalił”. Najpierw popisał się asem serwisowym, po chwili zaserwował tak, że gospodarze musieli za darmo przebić piłkę, którą zakończył Szymura.

Mecz numer 4 w sobotę w Jastrzębiu-Zdroju (17.30).

Finał (do 3 zwycięstw)
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 1:3 (24:26, 25:20, 23:25, 22:25). Stan rywalizacji 2-1.

KĘDZIERZYN-KOŹLE: Janusz (3), Śliwka (9), Huber (12), Kaczmarek (16), Semeniuk (19), Smith (5), Shoji (libero) oraz Rejno, Kluth, Żaliński. Trener Gheorghe CRETU.

JASTRZĘBIE: Toniutti (1), Clevenot (14), Wiśniewski (9), Hadrava (8), Fornal (7), Gładyr (10), Popiwczak (libero) oraz Boyer (8), Tervaportti, R. Szymura (9), Macyra. Trener Nicola GIOLITO.

Sędziowali: Maciej Twardowski (Radom) i Szymon Pindral (Kielce). Widzów 2950.

Przebieg meczu

I: 9:10, 14:15, 17:20, 24:26.
II: 10:7, 15:12, 20:17, 25:20.
III: 10:7, 15:13, 18:20, 23:25.
IV: 10:8, 15:14, 20;19, 22:25.

Bohater – Rafał SZYMURA.


Na zdjęciu: Blok jastrzębian okazał się niezwykle trudną przeszkodą dla Łukasza Kaczmarka.
Fot. Łukasz Laskowski / PressFocus