PlusLiga. Powrót z dalekiej podróży

Nagłe zwroty akcji, wspaniałe wymiany i walka o pierwszej do ostatniej piłki – hit pierwszej kolejki w Zawierciu nie zawiódł. Po ponad dwugodzinnej grze ze zwycięstwa cieszył się Jastrzębski Węgiel.


Mateusz Malinowski, atakujący Aluronu CMC Warty, przewidywał, że starcie z drużyną z Jastrzębia Zdroju trwać będzie pięć setów i zakończy się wygraną jego drużyny. Co do jego długości się nie pomylił, ale zwycięzcy nie wytypował poprawnie. – Jesteśmy uśmiechnięci, bo obawialiśmy się tego meczu. To była inauguracja, a do tego w okresie przygotowawczym nie prezentowaliśmy super formy. Tym bardziej cieszy, że wygraliśmy na tak trudnym terenie, jakim jest Zawiercie – nie krył radości się po spotkaniu Tomasz Fornal, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla i MVP meczu.

Jurajski charakter

Starcie miało wiele zaskakujących zwrotów akcji. Zaczęło się już podczas prezentacji. Zawiercian na parkiet wyprowadził nowy kapitan, [Grzegorz Bociek]. Występuje w Aluron CMC Warcie od debiutu w PlusLidze, czyli sezonu 2017/18. Wraz z Krzysztofem Andrzejewskim maja najdłuższy staż w zespole. Andrzejewski , jako libero kapitanem być jednak nie może, więc wybór padł na Boćka. – To dla mnie powód do dumy, ale też odpowiedzialność. Gram tu już czwarty rok, przez ten czas zżyłem się z klubem, miastem i całą Jurą. Dziękuję za zaufanie – powiedział nowy kapitan.

– Jest waleczny, ma jurajski charakter, oddaje serce za klub i za kibiców, walczy do ostatniej piłki, jest związany z regionem, zadziorny. Dba o kolegów w drużynie i potrafi ich motywować walecznie – opisał zalety Boćka, [Kryspin Baran], prezes zawierciańskiego klubu.

Drugie zaskoczenie to pierwsza szóstka gospodarzy. Na przyjęciu wyszli, Piotr Orczyk i Dominik Depowski. Eksperci przed meczem stawiali bardziej na Garretta Muagututię oraz Pawła Halabę. Wydawało się też, że na środku siatki wyżej stoją akcje Patryk Niemca niż Patryka Czarnowskiego.

– Może to zaskoczenie, a może nie. Wyszliśmy najmocniejszym na ten moment składem. To znak dla zawodników, którzy znaleźli się w kwadracie dla rezerwowych, że muszą jeszcze ciężej pracować, a dla szóstkowych, że muszą dać z siebie wszystko, by utrzymać się w niej. Rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie będzie bardzo zacięta. Nie będziemy grali przez cały sezon jedną szóstką – podkreślił Dominik Kwapisiewicz, drugi trener „Jurajskich rycerzy”.

Wygrali walką

Początek należał do gości, którzy wręcz fantastycznie przyjmowali zagrywkę. Zawiercianie próbowali różnych sposobów, serwowali mocno, stosowali skróty, ale w żaden sposób nie potrafili złamać rywali. Grą imponował też Lukas Kampa. Niemiec, mając dokładnie dograną piłkę, rozgrywał szybko i nieszablonowo. Często wykorzystywał środkowych, którzy okazali się bardzo skuteczni. Zarówno Jurij Gładyr, jak i Łukasz Wiśniewski skończyli wszystkie piłki.

W drugim secie role się odwróciły. Przede wszystkim miejscowi jeszcze wzmocnili serwisy. Bardzo ryzykowali. Na stronę jastrzębian posyłali kolejne bomby. I mieli w swoich szeregach Malinowskiego oraz Piotra Orczyka. W ataku byli wręcz perfekcyjni. Nie uderzali już tak jak w pierwszej partii byle mocno i przed siebie, ale szukali innych rozwiązań. Obijali ręce blokujących, zmieniali tempo ataku. To był klucz. Zawiercianie grali jak z nut.

Rywale próbowali się odgryzać, ale długo nie potrafili znaleźć recepty na rozpędzonych gospodarzy. Udało im się to w ostatniej chwili, w czwartej partii, gdy przegrywali już 9:12. Odwrócili losy meczu. Nie zdeprymowali się nawet wtedy, gdy zawiercianie w końcówce odrobili aż cztery punkty, ze stanu 19:23 do 24:24. – Nie był to super mecz. Przespaliśmy dwa sety, ale charakterem udało nam się wygrać – przyznał Fornal. Wtórował mu Rafała Szymura, drugi z przyjmujących Jastrzębskiego Węgla. – Wiedzieliśmy, że będzie trudno. To nasz pierwszy mecz w nowym składzie. Pierwszy mecz OK. Później nasza gra się załamała, ale cieszy to, że wróciliśmy do tego, co potrafimy grać. Wygraliśmy walką – dodał.

Zabrakło parcia na piłkę

Gospodarze po ostatniej akcji byli bardzo niepocieszeni. – Wielka szkoda. Czuliśmy, że jesteśmy blisko, że możemy pokonać jastrzębian. Wygrywaliśmy już 2:1, a w końcówce czwartej partii wróciliśmy do gry. Niestety do szczęścia troszkę zabrakło. Liga jest jednak długa, przed nami jeszcze wiele meczów i wierzę, że w nich będziemy grać równie dobrze, ale przy tym wygrywać – ocenił [Piotr Orczyk], jeden z liderów Aluronu CMC Warty.

– Czego zabrakło? Może konsekwencji i parcia na piłkę w przyjęciu, bo za dużo nam powpadała w strefy, gdzie nie powinna. Z drugiej strony zawodnicy z Jastrzębia bardzo dobrze zagrywali. Powinniśmy jednak piłkę utrzymać w grze i rozwiązywać kontry w ten sposób, jak w drugim i trzecim secie. Nie byliśmy wtedy jednostajni, wybijaliśmy piłkę po rękach w aut, stosowaliśmy różne tempo akcji. Gdy za bardzo chcieliśmy i uderzaliśmy na siłę, wówczas mieliśmy kłopoty – analizował Kwapisiewicz.


Aluron CMC Warta Zawiercie – Jastrzębski Węgiel 2:3 (21:25, 25:19, 25:19, 25:27, 12:15)

ZAWIERCIE: Cavanna (2), Depowski (12), Czarnowski (5), Malinowski (27), Orczyk (22), Flavio (1) , Żurek (libero) oraz Niemiec, Andrzejewski (libero), Kania (1), Halaba (1), Muagututia (2). Trener Igor KOLAKOVIĆ.

JASTRZĘBIE: Kampa (1), Fornal (24), Gładyr (17), Al. Hachdadi (13), Szymura (16), Wiśniewski (11), Popiwczak (libero) oraz Bucki (3), Tervaportti, Szalacha. Trener Luke REYNOLDS.

Sędziowali Wojciech Maroszek (Żory) i Potr Król (Katowice). Widzów 750.

Przebieg meczu

I: 5:10, 9:15, 16:20, 21:25.

II: 10:6, 15:12, 20:18, 25:19.

III: 10:8, 15:10, 20:15, 25:19.

IV: 10:8, 14:15, 16:20, 24:25, 25:27.

V: 4:5, 7:10, 12:15.

Bohater – Tomasz FORNAL.


1. Kędzierzyn-Koźle 1 3 1/0 3:0

2. Katowice 1 3 1/0 3:0

3. Warszawa 1 3 1/0 3:1

4. Bełchatów 1 2 1/0 3:1

5. Radom 1 2 1/0 3:2

6. Jastrzębie 1 1 1/0 3:2

7. Zawiercie 1 1 0/1 2:3

8. Olsztyn 1 1 0/1 2:3

9. Lubin 1 1 0/1 2:3

10. Będzin 1 0 0/1 1:3

11. Suwałki 1 0 0/1 0:3

12. Nysa 1 0 0/1 0:3

Rzeszów – – – –

Gdańsk – – – –

Kolejność w tabeli: punkty, liczba wygranych meczów, wyższy stosunek setów


Na zdjęciu: Debiut Grzegorza Boćka w roli kapitana „Jurajskich rycerzy” nie do końca się udał.

Fot. Wojciech Szubartowski/pressfocus