PlusLiga. Przełamać lubińskie fatum

 

GieKSa początek nowego roku ma imponujący. Z pięciu ostatnich meczów wygrała aż cztery i awansowała na wysokie, piąte miejsce w tabeli. Jeśli wygra dzisiaj w Lubinie z Cuprum (godz. 20.30) będzie murowanym kandydatem do gry w play offie.

Nieoceniona rola rezerwowych

W odnoszeniu triumfów nie przeszkadzają katowiczanom ani napięty terminarz – mecze co trzy dni – ani kontuzje czołowych zawodników. W ostatnim spotkaniu z Asseco Resovią w ich szeregach zabrakło Jakuba Jarosza oraz Rafała Szymury, a mimo to wywalczyli komplet punktów. Na wysokości zadania stanęli rezerwowi. Kamil Kwasowski, Adrian Buchowski oraz Wiktor Musiał.

Ten ostatni jest prawdziwym odkryciem ostatnich kolejek. W Rzeszowie wywalczył statuetkę MVP, – Dostałem szansę i staram się ją wykorzystać w 100 procentach. Muszę godnie zastąpić Kubę (Jarosza – przyp. red.). Niech on oraz reszta chłopaków wracają do zdrowia, abyśmy mogli w pełnym składzie rozgrywać kolejne mecze – powiedział atakujący GKS-u.

Katowiczanie, choć są w wysokiej formie, w Lubinie czeka trudna przeprawa. Gracze Cuprum mają bowiem na nich patent. Wygrali z nimi wszystkie osiem meczów, które rozegrali do tej pory w PlusLidze. – Mam nadzieję, że nie będzie tie-breaka oraz, że przywieziemy z Lubina trzy punkty – podkreślił Musiał.

O potwierdzenie siły

ZAKSA dołek ma chyba już za sobą i o porażkach z Jastrzębskim Węglem oraz MKS-em Będzin w Kędzierzynie-Koźlu już nikt nie pamięta. Mistrzowie Polski w dobrym stylu ograli bowiem ostatnio Aluron Virtu CMC Zawiercie i w Lidze Mistrzów Knack Roeselare. Belgów wręcz zmietli z parkietu.

– Dobrze, że kiedy jesteśmy skoncentrowani, agresywni, skupieni na każdym punkcie, wygrywamy szybko i nie tracimy czasu, energii. To niezwykle ważne, kiedy gramy co trzy dni. Wykonaliśmy świetną robotę, grając dobrą siatkówkę. Każdy, kto wszedł na boisko zagrał dobrze, więc jestem usatysfakcjonowany – cieszył się po pokonaniu Knack [Nikola Grbić], szkoleniowiec Grupy Azoty ZAKSY.

Czarni, którzy grają w kratkę, nie powinni stanowić zatem zbyt wielkiego zagrożenia dla mistrzów kraju (sob. godz. 14.35). W ostatnim starciu MKS Będzin zaprezentowali się słabiutko. W ich grze praktycznie nic nie funkcjonowało. Nawet tak doświadczeni zawodnicy jak Michał Ruciak i Dejan Vincić niewiele mogli zdziałać.

Szeroki skład

Po lekkiej przeprawie w Ankarze jastrzębianie wrócili do Polski i bezpośrednio z Warszawy udali się do Suwałk na mecz ze Ślepskiem Marlow (sob. 17.30). Humory im dopisywały, bo łatwo wygrali i z dobrej strony pokazał się Christian Fromm. Można było więc odciążyć Juliena Lyneela.

– On wrócił po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Trzeba go jeszcze oszczędzać. Chris zagrał znakomicie. Jego postawa była imponująca – powiedział Slobodan Kovac, szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla, który może się tylko cieszyć, że dysponuje szerokim składem. A to dla Jastrzębskiego Węgla jest niezbędne, bo gra – od wznowienia rozgrywek w połowie stycznia, co 3-4 dni.

Sytuacja zawiercian w tabeli jest bardzo trudna. Celem jest awans do play offu, zajmują siódmą pozycję w tabeli, ale mają o jeden mecz więcej rozegrany od plasujących się na kolejnych miejscach drużynach z Olsztyna, Suwałk i Radomia. A ich przewaga wynosi zaledwie 2 punkty.

W bieżącej kolejce o punkty znów będzie niezwykle trudno, bo grają w Warszawie z liderem VERVĄ (niedz. godz. 17.30). Zespół ze stolicy do tej pory przegrały tylko raz, ze Skrą Bełchatów, a przed własną publicznością odniósł komplet wygranych.

Po tym jednak, co pokazali „Jurajscy rycerze” w środowym spotkaniu Pucharu CEV z Sport Toto Ankara nie stoją na straconej pozycji. Z bardzo dobrej strony pokazali się zwłaszcza Nikołaj Penczew, Alexandre Ferreira oraz Mateusz Malinowski. Tylko czy to, co wystarczyło na Turków, wystarczy też na lidera PlusLigi?

(mic, jk)

 

Na zdjęciu: Jeśli katowiczanie utrzymają formę, play off mają pewny.