PlusLiga. Rycerze bez zbroi

 

Dla obu ekip piątkowe spotkanie miało ogromne znaczenie. Oba walczą bowiem o awans do play offu. Ewentualna porażka gospodarzy, stawiałaby ich w arcytrudnej sytuacji. Dla katowiczan natomiast zwycięstwo otworzyłoby prostą drogę do gry w drugiej części rozgrywek.

Zagubiony rozgrywający

„Jurajscy rycerze” na mecz wyszli mocno stremowani. Widać było, że presja wyniku – w Zawierciu nikt nie kryje, że celem minimum jest gra w play offie – mocno ich przytłacza.

Byli usztywnieni. W niczym nie przypominali samych siebie z początku sezonu, gdy odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali, imponując siłą i dynamiką. Do tego grali bardzo nerwowo. Mieli ogromne kłopoty z dokładnym rozegraniem akcji.

Nawet jeśli udało im się w miarę poprawnie przyjąć zagrywkę, to rozegranie Arasha Dosanjha pozostawało wiele do życzenia. Nie tylko nie gubił bloku rywali, ale przede wszystkim nie potrafił dokładnie dograć piłki do kolegów. Ci zamiast skupić się na walce z rywalami, musieli myśleć, by w ogóle przebić piłkę na drugą stronę siatki.

W drugim secie cierpliwość stracił nawet Mark Lebedew. szkoleniowiec Aluronu Virtu CMC. Po kolejnym nieudanym zagraniu Dosanjha zdjął go z parkietu i posłał do boju Piotra Lipińskiego, który dopiero niedawno dołączył do drużyny. Niewiele to jednak zmieniło.

Zagrywki Szymury

Katowiczanie od pierwszej piłki grali jak w transie. Z zimną krwią wykorzystywali problemy rywali. Postawili na mocną zagrywką. I trafiali. Serwisy Kamila Kwasowskiego, Wiktora Musiała oraz Rafała Szymury siały spustoszenie w szeregach Aluronu Virtu CMC.

Świetną robotę wykonywał także rozgrywający Jan Firlej. Wykorzystywał zarówno skrzydłowych, jak i środkowych, kompletnie gubiąc blok. Zwłaszcza jego współpraca z Miłoszem Zniszczołem przynosiła GieKSie mnóstwo korzyści.

Przyjezdni kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Prowadzili pewnie. I każdą próbę przebudzenia się zawiercian, gasili w zarodku. Tak było choćby w drugiej partii. Po kilku mocnych serwisach Mateusza Malinowskiego miejscowi zdołali zbliżyli się na punkt (12:13).

Dariusz Daszkiewicz, trener GieKSy, od razu poprosił o przerwę. Efekt był znakomity. Musiał najpierw sprytną „kiwką” zdobył punkt, po po chwili poprawił asem serwisowym i katowiczanie odzyskali spokój. Nie załamali się też w kolejnej partii.

Po zrywie gospodarzy przygrywali już 5:8, a doprowadzili do stanu 13:8. Ogromna w tym zasługa Szymury. Zagrywką kompletnie rozbił gospodarzy. Swoje zrobili też Kwasowski i Musiał, którzy z blokiem zawiercian zabawiali się, jak z juniorami.

Dla graczy GKS-u zwycięstwo ma potrójny smak. Po raz pierwszy w sezonie wygrali nie tracąc seta, po raz pierwszy w historii wygrali w Zawierciu, a do tego zrobili ogromny krok w kierunku występu w play offie. Mają już 7 punktów przewagi na ósmym Cuprum Lubin.

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński

 

Aluron Virtu CMC Zawiercie – GKS Katowice 0:3 (22:25, 22:25, 19:25)

ZAWIERCIE: Dosanjh (1), Ferreira (13), Czarnowski (4), Malinowski (15), Penczew (1), Kania (6), Andrzejewski (libero) oraz Waliński (4), Swodczyk, Lipiński, Gawryszewski, Bociek, Koga (libero). Trener Mark LEBEDEW.

KATOWICE: Firlej (2), Szymura (13), J. Nowakowski (4), Musiał (9), Kwasowski (16), Zniszczoł (12), Watten (libero) oraz Buchowski (1), Gregorowicz (libero). Trener Dariusz DASZKIEWICZ.
Sędziowali Marek Budzik (Rybnik) i Wojciech Maroszek (Żory). Widzów 1400.

Przebieg meczu
I: 6:10, 8:15, 12:20, 22:25.
II: 7:10, 12:15, 17:20, 22:25.
III: 9:10, 11:15, 16:20, 19:25.
Bohater – Rafał SZYMURA.